RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 38, 39, 40, 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 19:36, 02 Lis 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Halo, ... puk, puk, puk... jest tam kto? Smile
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:26, 02 Lis 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ostrogar, późne popołudnie drugiego dnia pobytu w mieście

Słońce pełzło ku migotliwej tafli Wielkiego Jeziora, opadając coraz szybciej ku linii widnokręgu. Jego promienie kładły się czerwoną poświatą na kolorowych dachówkach ostrogarskich domów, odbijało się w lśniących kopułach pałacu katana. W wąskich bocznych uliczkach miasta zaczynały się pojawiać pierwsze cienie, ale na ulicach robiło się coraz gwarniej miast cichnąć: Ostrogar szykował się do nocnych hulanek i swawoli, gwałtów, napadów i szaleńczych pijatyk.

Czwórka rybaków minęła róg kamienicy przekręcając jak jeden mąż głowy w stronę bocznej uliczki. Ayheer i Wurzzt już na nich czekali, oparci plecami o rozsypujący się murek przy starej wieży i rozmawiając między sobą ściszonymi głosami. Na widok Buratarczyków umilkli, lustrując w zamian wzrokiem nowe odzienie podchodzących do nich Trzęsikęska, Pchełka i Zagera.

- Patrzajcie, patrzajcie - cmoknął znacząco ustami Ayheer - Toć to istne zamożne chłopy, nasi drodzy przyjaciele. Wczora jeszcze skromne kmiotki z prowincji, a dzisiaj mieszczuchy jak malowane.

- Jeszczem gotów pomyśleć, żeście przez noc gdzie na rozbój chadzali, mili moi - powiedział Wurzzt mrużąc oczy i taksując badawczym wzrokiem myśliwego - Aleś se ładniutkie buty kupił, ciekawym jeno, za co? Sprzedaliście może w niewolę tego waszego grubasa?

- Czekaj, patrzaj tam! - syknął nagle głośno Ayheer, odrywając wzrok od stojącego z wypiętą piersią Trzęsikęska i spozierając gdzieś w głąb uliczki. Rybacy obejrzeli się w tamtą stronę z ogromną podejrzliwością, w duszy lękając się jakiejś prowokacji ze strony mieszańców, lecz nieufność ta z miejsca wyparowała im z głowy na widok cudacznego widoku za plecami.

Z pobliskiego domu wyszła bowiem hoża dziewoja o długich włosach i szpiczastych uszach zdradzających domieszkę elfiej krwi. Miała na sobie jedynie spodnie i cienką bluzkę rozpiętą tak, że niemal całkiem odsłaniała jej kształtne piersi, ale oszołomiony wzrok mężczyzn nie spoczął bynajmniej na walorach jej urodziwego ciała. Wszyscy wpatrywali się zgodnie w niezwykłe stworzenie kręcące się u jej stóp, przypominające rozmiarami przerośniętego psa, ale znacznie szczuplejsze, o ewidentnie gadzim wyglądzie.

- Co to takiego, na Piana? - sapnął Gusłek cofając się o krok. Jakby słysząc jego słowa, stwór zwrócił w stronę grupki mężczyzn swój smokowaty łeb i zasyczał przeciągle, składając i rozkładając skórzaste skrzydła. Dziewczyna podążyła spojrzeniem za wzrokiem swego pupila, położyła dłoń pewnym siebie gestem na rękojeści noszonego na biodrze noża, wytrzymała bez trudu zuchwały wzrok Ayheera.





- Dobra, nie gapcie się tak na te jej cycki, bo jeszcze gotowa żarłoka na nas napuścić - syknął Wurzzt. Idąc za jego głosem reszta grupy przemieściła się kilkanaście metrów w głąb ulicy, mimo ostrzeżenia mieszańca wciąż rzucając pełne fascynacji spojrzenia w kierunku stwora i jego opiekunki.

- To drakodil - wyjaśnił Ayheer, kiedy wszyscy zbili się w ciasną grupę w miejscu, gdzie uliczka oferowała piękną panoramę ponad dachami portowej dzielnicy, wprost na jezioro - Taki mały smok, chociaż nie do końca wiadomo, czy to prawdziwy smok czy jeno taki podobny. Ale gryźć potrafi jak szalony i lepiej z nim nie zadzierać. Są w mieście tacy, co to je łapią w puszczy, a u siebie chowają po wykluciu z jaja, jak ta tam dzieweczka.

- Mały smok? - powtórzył zadziwiony ponad wszelką miarę Pchełek - Toć to nieszczęście wielkie, że Łamignata z nami nie ma! On by tego tam smoka od razu pewnikiem wyściskał, taki przecie do zwierzątków się garnący!

- A właśnie - uśmiechnął się kącikami ust Ayheer, odrywając w końcu wzrok od piersi i płaskiego brzucha dziewczyny - Gdzie to bywa wasz wielki, a nieco nierozgarnięty przyjaciel?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 0:09, 04 Lis 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Ostrogar, późne popołudnie drugiego dnia pobytu w mieście, doki.

Słońce pełzło ku migotliwej tafli Wielkiego Jeziora, opadając coraz szybciej ku linii widnokręgu. Jego promienie kładły się czerwoną poświatą na kolorowych dachówkach ostrogarskich domów, odbijało się w lśniących kopułach pałacu katana. W wąskich bocznych uliczkach miasta zaczynały się pojawiać pierwsze cienie, ale na ulicach robiło się coraz gwarniej miast cichnąć: Ostrogar szykował się do nocnych hulanek i swawoli, gwałtów, napadów i szaleńczych pijatyk.

Nic nie zapowiadało katastrofy. W każdym razie nic wyczuwalnego.

Wielki Łamignat z uśmiechem na szerokich ustach kąsał właśnie następną, wyszukaną w barłogu łodzi rzepę.

Gdzieś w dali, ledwo słyszalnie trzeszczały w dulkach wiosła, gdy ich pióra miękko wślizgiwały się w spokojne lustro wody. Na rufie siedziała trójka rozbawionych dzieci. Po jeziorze niosły się ich jasne głosy. W głosie rozjuszonej dziewczynki dźwięczała pewność siebie i upór, w głosie młodzika spokój i odrobina chłodu. Trzeci dzieciak, na oko o połowę młodszy od pozostałej dwójki, szczebiotał fantazjując, nieustannie uciszany przez dwójkę starszego rodzeństwa. To także była dziewczynka.

Patrząc na chłopca Łamignat zdał sobie sprawę, że ma on takie same brązowe, kręcone włosy, może nieco bardziej miedziane niż jego, takie samo nieśmiałe spojrzenie i szeroki trochę głupkowaty uśmiech.

„I fantazję ma też pewnikiem taką samą jak ja”.- pomyślał Gnaś miażdżąc potężnym ściskiem następny kawałek rzepy - „I wszędzie pewno widzi trolle, i rzeczątka żyjące własnym życiem, i cienie, i drzewka, i zwierzątka z którymi można rozmawiać...”

Siłacz, zafrasowany do cna widokiem dzieci spojrzał teraz uważnie na swoje niedawno zmienione ubrania i ze smutkiem powędrował ponownie wzrokiem w stronę młodzików.

Wyglądały tak nędznie, że ich widok sprawiał jego wielkiemu sercu ból.

Sukienka starszej dziewuszki była za mała. Chłopiec tak podobny do dziecięcego wspomnienia Gnasia, miał na sobie spodnie i kurtkę przerobione ze starej sukni matki. Obie części odzienia zdradzały, że kiepska była z niej krawcowa. Zgrzebna sukienka najmłodszej z rodzeństwa, uszyta chyba była z kawałka starej juty, to było nieforemne okrycie, z którego prawdopodobnie wyśmiewali się rówieśnicy... Olbrzym myśląc o tym skulił się na łodzi.

Smarkacze zarzucili sieć i kierowali się w stronę doku, czekając na jakąkolwiek zdobycz, gdy nagle…

Przepraszam Cię GM, ale pozwoliłem sobie przejąć postać samotnego Łamignasia, taki on biedny i znając jego niewiarygodne szczęście może wprowadzi troszkę dramatyzmu do naszej sesji, jak to powiadają w naszej wiosce, głupi zawsze ma więcej szczęścia niż rozumu.


Ostatnio zmieniony przez Trihikilius dnia Śro 0:32, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 0:16, 04 Lis 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Nie mam nic przeciwko kreowaniu postaci Łamignasia, skoro tylko Ci się chce, ale pogadaj proszę z tymi mieszańcami, bo coś nam reszta ekipy przycichła, a jak tak będziecie stali jak te kołki, to machną ręką i sobie pójdą Wink

I przeczytaj ostatnią PW ode mnie i odezwij się też na GG w sprawie dokończenia karty - nowy numer to 12871169!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 23:11, 06 Lis 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Buratarczycy nic nie odrzekli w pierwszej chwili, bądź to pozostając wciąż jeszcze pod wrażeniem smokowatego gada łaszącego się do nóg półelfki na podobieństwo wsiowego burka, bądź zapomniawszy na widok mieszańców ozora w gębie. Ayheer i Wurrzt wymienili między sobą kpiarskie uśmieszki, wyczuwając z miejsca wahanie swych niedawno poznanych znajomków i z chęcią przejmując inicjatywę w konwersacji.

- Odzienie same w sobie z kmiotka miastowego nie uczyni – parsknął złośliwie Wurrzt – A jużem gotów był pomyśleć, żeście iście transformutacyję przeszli, Katan mi ku temu świadkiem. Ale nie pora na docinki, prawda? Wszak prosiliście o spotkanie, a myśmy waszym prośbom przychylni, bośmy was od pierwszego spojrzenia polubili. Skorośmy już wszyscy tutaj, powiadajcie, jak możemy wam pomóc?

- I jak gotowiście swą słuszną wdzięczność wyrazić? – nie omieszkał dodać drugi półork, wsadziwszy ręce za pas i szczerząc zęby w pobłażliwym uśmieszku – Widać, żeście na majętności od ostatniego razu sporo przybrali, takich szykownych butów sam żem nigdy nie nosił, dla mnie szaraczka zbyt drogi taki zbytek.

Znaczące spojrzenie mieszańca spoczęło na pachnących nowością podróżnych butach Trzęsikęska. Słowa Wurrzta wyrwały myśliwego z konwersacyjnego letargu, przywróciły nieco rezonu.

- Mamy tu małą sprawę do załatwienia i potrzebni nam jacy krzepcy, a przy tym bystrawi pomocnicy – oznajmił Trzęsikęsek, ponownie zadzierając nosa i popukując palcami w pochwę przytroczonej do pasa szabli. Widząc jego pozę Pchełek przybrał z miejsca taką samą, modląc się w duchu o to, by zrządzenie losu nie zmusiło go do wyciągnięcia na światło dzienne uszczerbionego ostrza.

- Bardziej krzepcy czy bardziej bystrawi? – uniósł znacząco brwi Ayheer – Rozumiecie, my w obu kwestyjach żeśmy są wybitnie uzdolnieni, ale jeśli wam bardziej o krzepkich idzie, to pewnikiem trza będzie komuś mordę obić, a jak bardziej o bystrawych, to pewnie jakowyś towar będzie musiał zmienić właściciela. Dobrze żem to sobie wykoncypował?

Gusłek westchnął ciężko, podrapał się z grymasem rezygnacji po głowie.

- Że oni bystrawi, to mało powiedziane – oznajmił kapłan wzruszając ramionami – Iście wszytkie rozumy pozjadali, ci miastowi. Rzeknij jeno jedno słowo, a oni ci zaraz z gęby resztę wyciągną, sami odgadną.

- Przyjacielu, od razu widać, żeś i ty całkiem bystry, skoroś się na nas tak niezawodnie poznał – roześmiał się Wurrzt – A przy tym wyglądasz mi na człeka cnotliwego i skromnego, a ja takich bardzo lubię. Patrzaj na swych druhów: jeden w butach jak sen złoty, drugi w szykownym kaftaniku, trzeci płaszcz ma nowiuśki, jak spod igły. A tyś jeden jedyny dalej w tej nędznej kapocie i dziurawych portkach, znaczy się, że ci duchowa materyja bliższa niżli dutki. A jak ci dutki zbędne, to pewnie chętnie się nimi podzielisz z potrzebującym, prawda?

Gusłek rozszerzył lekko oczy słysząc ostatnie słowa mieszańca, a kiedy ich znaczenie dotarło w końcu do nieco zalęknionego i wciąż czującego się nieswojo w wielkim mieście młodzieńca, nowicjusz parsknął szczerym śmiechem.

Pozostali trzej rybacy dołączyli natychmiast do kapłana, czując jak nieco sztywna atmosfera zaczyna znikać zastępowana nikła nicią porozumienia.

- Bacz, byś się srodze nie omylił – powiedział Trzęsikęsek – On nigdy nikomu ani złamanego miedziaka nie odstapił, bo to człek niemożebnie skąpy, chciwy, a przepadzity. Jak miarkujesz, czemu on cały czas w tej kapocie łazi? Żal mu dutków na nowe odzienie, woli wszytko na starość kisić.

- Kiszenie kiszeniem, a robota robotą – odrzekł Ayheer, kiedy ucichły już śmiechy rozmówców – Czego to wam trzeba, dobrzy ludkowie, gadajcie. Mniemam jedno, że nie będziemy musieli lać po gębach tych orków katanitów, coście ich w karczmie próbowali upiec, co?

Rozluźniony i uśmiechnięty Trzęsikęsek z miejsca stracił dobry humor, zgarbił się nieco zerkając dla pewności przez ramię za plecy. Gusłek i Pchełek uczynili to samo, jedynie Maskacz pozostał w miejscu niczym kamienny posąg, wpatrując się błyszczącymi w cieniu kaptura oczami w twarze Ayheera i Wurrzta.

- Nie, nie – zapewnił natychmiast myśliwy – Z tymi to my więcej znajomości mieć nie chcemy, o coś zupełnie innego tu idzie. Ale nie stójmy jak jako te strachy na wróble między kukurydzą, toż już pora wyśmienita, by trochę grosiwa przetracić, a głowy mocnym trunkiem rozochocić. Gdzie tu jaka karczma dobra, co piwo dobrze warzone podają?

Mieszańcy uśmiechnęli się jeszcze szerzej, Wurrzt klasnął uradowany w ręce.

- Znamy jedną całkiem miłą, niedaleko za rogiem – oznajmił Ayheer – I piwo niczego sobie i do napitków dobre jadło podają, a dziewki służebne nie dość, że urodne, to jeszcze do chędożenia nader ochotne, wystarczy im dobrą monetką w oczęta zaświecić, a tak ci zatańczą jak jeno sobie zażyczysz.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 15:38, 07 Lis 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Na razie idzie całkiem nieźle. Doskonale wiadomo, o co nasza skromna kompania będzie prosić półorków. Natomiast Gusłek, jako bojaźliwy i choć nieco oswojony, to wciąż wielkim miastem wystraszony, głosu w dyskusji zbyt często zabierać nie będzie. Raczej podejrzliwy względem "kolegów", ale zawsze skory do rozładowania gęstniejącej atmosfery bądź odwrócenia uwagi zbyt ciekawskich innych karczemnych biesiadników za pomocą pianowych rytuałów. Naciągać karczmarza na pokrycie kosztów owych rytuałów raczej nie będziemy. Skoro parę dutków w kabzach jest, to warto by reputację kapłanów Piana podbudować. A gadać niech raczej będzie Maskacz albo Kęsek. Oni wyszczekani, do targów lepiej się nadają.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:58, 08 Lis 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Chodźmy z nimi i ustalajmy plan szybko konkretnie i działajmy od razu, bo znowu alkohol zakłady, pożar, wkurzone orki, a na samym końcu to Pchełek musi sie gzić z jakimś podstarzałym torbaczem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 22:19, 08 Lis 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ostrogar, późny wieczór tego samego dnia, karczma "Srocza Łapka"

Pchełek zamrugał niepewnie oczami, czując błogie rozleniwienie i rozlewającą się po całym ciele niemoc członków. Wszędzie wokół siebie słyszał gwar ludzkich rozmów, śmiechów, pijackich przyśpiewek i kłótni. Oświetlone świecami i pochodniami wnętrze karczmy tętniło życiem, mrowie klientów rozmaitej maści przewijało się w przestrzeni pomiędzy kontuarem i solidnymi dębowymi stołami. Siedzący tuż obok złodzieja Wurzzt dopił do końca zawartość glinianego kufla i spróbował podnieść rękę, by przywołać do siebie jednego z krążących w pobliżu pachołków, ale już nie podołał temu wyzwaniu, uległ podstępnej mocy spożytego ponad wszelką miarę trunku. Osunąwszy się na blat stołu półork ułożył głowę w zgięciu swego ramienia i niemal natychmiast zasnął, przez chwilę męczony jeszcze pijacką czkawką.

Mocno podpity Pchełek zaśmiał się krótko na ów widok, potrząsnął kompana za ramię. Wurzzt nawet nie drgnął, leżąc na stole niczym kloc drewna. Siedzący po przeciwnej stronie Ayheer zaśmiewał się do łez z historyjki opowiedzianej przed chwilą przez Trzęsikęska, potrząsając jednocześnie swoim kuflem.

- Dawnom... dawnom się tak nie urechotał, brachu - oznajmił mieszaniec wymierzając myśliwemu przyjacielskiego kuksańca - I co on z tym wilczurem zrobił, co?

- Do lasa zawlókł z powrotem, łapserdak - odpowiedział nieco nieskładnie Trzęsikęsek - I tam go wypuścił, a basior tak spieprzał, że pewnie zatrzymał się dopiero gdzieś na północnym wybrzeżu!

Ayheer roześmiał się znowu, zdzielił kułakiem siedzącego po drugiej stronie Maskacza, który cały wieczór ledwie zwilżał usta piwną pianą, starannie unikając bliższego kontaktu z trunkiem.

- A ty coś taki sztywny jak nieboszczyk, co? - zagadnął mieszaniec przechylając kpiarsko głowę - Twoje znajomki leją w gardło jak nie przymierzając półolbrzymy, a ty jak baba pijesz? Choryś czy co?

Hogur przekręcił powoli głowę, spojrzał w oczy Ayheera bez słowa, wzrokiem dziwnym i budzącym ciarki nie tylko w półorku, ale i siedzącym obok Wurzzta Gusłku. Ayheer mimo swego rubasznego humoru chyba pomiarkował, że lepiej mu będzie pozostawić milkliwego kompana w spokoju, toteż bez dalszej zwłoki odwrócił się z powrotem w stronę Trzęsikęska.

- Ech, brachu, Wurzzt psi syn już poległ, a ten Pchlarz czy jak go tam zwą też pewnikiem zaraz pod stół wleci - powiedział mieszaniec walcząc z napadem pijackiej czkawki - Srebra żeśmy tu przepili od groma i wielcem żem wdzięczny za wasze hojne zaproszenie, ale zdało by się wreszcie pogadać o tej robocie, co to do niej pomocników potrzebujecie.

Myśliwy beknął w odpowiedzi tak donośnie, że ściągnął na siebie spojrzenia sąsiednich klientów, skorych do drwin i złośliwości, ale też pełnego uznania kiwania głowami.

- Jutro... jutro pogadamy, brachu - odpowiedział bełkotliwie czując lekkie zawroty w głowie. Nie chcąc wzbudzać podejrzeń mieszańców Trzęsikęsek i Pchełek pili cały wieczór na umór, dzielnie dorównując półorkom kroku i mając tym samym nieźle w czubie. Maskacz i Gusłek oszczędzali się bardziej, chociaż młody nowicjusz wychylił znacznie więcej pienistego trunku od wstrzemięźliwego w tym względzie czarownika. Widząc znaczące spojrzenie hogura Gusłek pojął, że przyszedł chyba czas na przystąpienie do realizacji podstępnego planu: jeszcze kilka kolejek dla uczczenia buratarskich rybaków i ich ostrogarskich przyjaciół mogło się skończyć całkowitym upojeniem Trzęsikęska i Pchełka.

- Muszę się odlać, bo mi zaraz pęcherz rozerwie - jęknął całkiem wiarygodnie młody kapłan, podnosząc się chwiejnie z ławy i omal nie padając na śpiącego obok Wurzzta - Hej, hej, brachu, wstawaj! Idziesz się wysikać?

Ayheer zaśmiał się widząc próby obudzenia Wurzzta, machnął ręką dając Gusłkowi do zrozumienia, że jego kompan jest pijany w sztok.

- Jak on tyle wypił, co ja, to nam się tu zaraz w gacie zeszcza - oznajmił Gusłek nie ustając w potrząsaniu Wurzzta za ramiona - A jak się zeszcza na podłogę, to nas gospodarz wywalić na zbite pyski gotów, a jam jeszcze z piciem nie skończył. Maskacz, pomóż mi z tym opojem, wysikamy się i przyjdziemy z powrotem.

Zager westchnął ciężko, podniósł się z ławy z udawanym niezadowoleniem, co czym okrążył stół ujmując Wurzzta pod pachę. Półork pojął w końcu, że ktoś przerywa mu przyjemny letarg, bo podniósł głowę i zaczął toczyć wokół nieprzytomnym wzrokiem.

- Czego... czego, kurwa? - wybełkotał - Do dom trza?

- Nie do domu, tylko się odlać - burknął Maskacz ujmując mieszańca pod ramię i do spółki z Gusłkiem pomagając mu dotrzeć do drzwi karczmy. Trzęsikęsek odprowadził ich lekko błędnym wzrokiem, po czym odwrócił się w miejscu, by podjąć konwersację z Ayheerem.

I poczuł leciutki dreszcz niepokoju dostrzegając spojrzenie mieszańca podążające w ślad za trójką uczestników libacji. Półork był już bardzo podpity, ale myśliwy mógłby przysiąc, że w jego kpiarskich dotąd oczach pojawiła się nagle nutka podejrzliwości.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 22:26, 08 Lis 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Zasadniczo, to dobrze by było znaleźć jak najmniej uczęszczaną miejscówkę i wtedy zostawić mu pułapkę w głowie... Nie wiadomo czy skuteczną, ale zawsze. Z Ayheerem trzeba troszkę poczekać, zdaję się na elokwencję Trzęsikęska.
Poza tym trzeba pamiętać, żeby trochę gdzieś pomedytować i naładować amulet - żeby nie było że hogur zapomniał...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 22:33, 08 Lis 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zapodam Wam teraz mały update taktyczny. Gusłek, Maskacz i Wurzzt znajdują się już na zewnąrz karczmy, w ciemnej, ale dość ożywionej uliczce na pograniczu Placu Karczemnego i dzielnicy portowej. Kręci się tutaj dużo osób, głównie łapserdaków łażących od jednej gospody do drugiej. Straży miejskiej nigdzie nie widać, żołnierzy też. Maskacz jest rzeźwy, Gusłek lekko wstawiony (ma twardą głowę, chociaż nie dawał tego po sobie poznać), natomiast Wurzzt jest całkiem narąbany - tym samym raczej się nie zorientuje, że koledzy coś z nim wyprawiają zamiast go uprzejmie trzymać pod pachy i dać mu się spokojnie wysikać.

Natomiast Ayheer chyba się poczuł leciutko zaniepokojony faktem, że dwóch nowych przyjaciół wyprowadziło Wurzzta na zewnątrz - tutaj otwiera się pole popisu dla Trzsęsikęska, który mógłby spróbować go nieco uspokoić: wszak za chwilę i jemu trzeba będzie zainstalować w głowie magiczną pułapkę.


Edit: Stan w międzyczasie pchnął swego posta. Z nabiciem amuletu będzie kłopot, bo jak już wcześniej wspominałem, musisz wpierw porządnie wypocząć, a potem wprawić się w kilka godzin medytacyjnego transu. W ramach tej przygody będzie to raczej niemożliwe Crying or Very sad ale z drugiej strony, zapasu PM powinno Ci wystarczyć do jej zakończenia! I jedna ważna uwaga: ofiara zaklęcia musi przed jego rzuceniem zadeklarować, że zachowa daną wiedzę w tajemnicy, toteż nie możecie Ayheera upić do nieprzytomności i potem go magicznie zaprogramować na blokadę, on musi być przynajmniej częściowo świadomy tego, co się wokół niego dzieje.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:05, 09 Lis 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Maskacz zacisnął palce na kurtce Wurzzta pomagając ustać mieszańcowi na nogach i dławiąc w sobie chęć pchnięcia Ostrogarczyka twarzą na murowaną ścianę karczmy. Wodząc wokół czujnym wzrokiem czarownik z miejsca pojął, że sama uliczka była zbyt zatłoczona mimo późnej pory nocy, przez co nadawała się na dyskretne czarowanie równie dobrze jak na połączoną z chędożeniem schadzkę.

- Nie będziemy chyba lać po butach inszych, co? – burknął w stronę gmerającego przy pasku spodni półorka – Tamoj widać jaki róg, za rogiem nikt nam na fajfusy patrzał nie będzie.

- A niech patrzają! – zarechotał Wurzzt wciąż walcząc z niepokornym paskiem – Niejeden by takiego chciał mieć, ha! Niech patrzają, a się z zazdrości skręcają, łachmyty! No, sam obacz, zara wyciągnę, masz ty aby takiego wielgachnego?

- Cichaj, bo po gębie zbierzemy – stojąc w ciemnej uliczce pełnej ożywionych przechodniów, z których niemal każdy pobrzękiwał bronią, zaalarmowany obcym otoczeniem Gusłek poczuł jak w jego głowie wietrzeją po części alkoholowe opary – Idźmy jako Zager rzecze, bo jeszcze ci jaki zazrośnicki patrzacz tego sisiora urżnie albo jaki perwersas cię za niego zacznie tarmosić!

Pomrukując coś gniewnie i bełkotliwie Wurzzt dał się odprowadzić Buratarczykom za róg karczmy, wprost w ziejący czernią, odorem moczu i gnijących odpadków zaułek. Maskacz zmarszczył nos czując ów fetor, parsknął z irytacją. Chociaż Ostrogar wciąż jawił mu się zapierającą dech w piersiach metropolią z nieskończoną ilością okazji do nabicia sakiewki, czasami czarownik odnosił wrażenie, że stolica Imperium bywała znacznie brudniejsza i bardziej odstręczająca od ojczystej wioski.

- Tu lej, na mur – doradził trzymanemu przez Gusłka Wurzztowi, wskazując mu palcem ścianę karczmy – I patrzaj, gdzie szczasz, bo se buty całkiem zalejesz... czekaj, pomogę ci.

Ujmując mieszańca lewą ręką za podbródek hogur sięgnął umysłem do wiszącego na nagiej skórze pod ubraniem amuletu, pobierając z wisiora niewielką cząstkę magicznej energii niezbędną do rzucenia zaklęcia. Szeptane bezgłośnie słowa inkantacji splotły w eterze niewidzialną nić mocy, która zawisła wokół głowy nieświadomego niczego mieszańca. Lecz utrwalenie zaklęcia wymagało jednego warunku, który nie został jeszcze spełniony, a bez którego czar stawał się całkowicie bezużyteczny.

- Wurzzt, słuchaj no – powiedział do ucha półorka Maskacz – Słuchaj uważnie.

- Ta? – odparł na odczepnego mieszaniec, głosem sugerującym, że konwersacja z hogurem była rzeczą w najmniejszym akurat stopniu budzącą jego zainteresowanie – Czego?

- Jak was o nas wypytywać będą, jakie orkowe czorty od Katana Jedynego albo insze, będziecie gęby na kłódkę trzymać? Wielce by my byli niezadowoleni, jakbyście na boki paplali wszystkim, cośmy za jedno i co tu robimy, kumasz?

- Pewnie, że kumam, bracie złoty – Wurzzt był pijany tak bardzo, że obiecałby w tej chwili swemu towarzyszowi wszystko, byle tylko móc się w spokoju wysikać – Nikomu ani słowa, ani słóweczka.

- Ale tak szczerze, Wurzzt, po miłej znajomości – powtórzył Maskacz cofając jednocześnie lekko w tył stopy, by mieszaniec nie obsikał mu butów – Na pewno zachowacie w tajemnicy nasze miana i nasze osoby, jakby was kto wypytywał?

- Nikomu nie pisnę ani słowa – obiecał solennie Wurzzt, stękając jednocześnie z zadowoleniem w miarę opróżniania pęcherza. Zager uśmiechnął się w paskudny sposób słysząc te słowa, dodał bezgłośnie dwa słowa zaklęcia i pokiwał z zadowoleniem głową. Półork nie bronił się przed nim, nawet niczego nie podejrzewał, toteż tym razem obyło się bez przyciskania palców do skroni i brutalnego łamania psychicznego oporu ofiary: mieszaniec nawet się nie zorientował, że ktoś zastawił właśnie w jego umyśle myśliwski zatrzask, gotów zacisnąć się z potwornym rezultatem na bezbronej jaźni Wurzzta w razie złamanego przyrzeczenia.

Widząc znaczący ruch głowy czarownika Gusłek westchnął cicho, po czym sam się wysikał na mokrą ścianę karczmy, z dziką i niewysłowioną ulgą.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:07, 09 Lis 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Mam taką ważną kwestię techniczną. Do tej pory graliśmy „Sprawy rodzinne” w oparciu o jedną uniwersalną charakterystykę dla wszystkich bohaterów, uśrednioną przeze mnie i opartą na identycznych współczynnikach dla całej drużyny. Ponieważ jednak rozmaite (zabawne albo i nie – dla graczy) doświadczenia wyniesione z sesji „Witch Hunt” utrwaliły mnie w przekonaniu, że czasami losowość gry potrafi natchnąć Mistrza zupełnie nowymi inspiracjami, a samych graczy wprawiać w różne stopnie oszołomienia, postanowiłem zainwestować odrobinę więcej pracy we wszystkie te magiczne cyferki w profilach postaci – stąd mój plan, aby w najbliższych dniach stworzyć indywidualne karty postaci dla wszystkich bohaterów. Dostaniecie je niebawem pocztą elektroniczną (tak jak swoje karty otrzymują gracze Dark Heresy). Trihikiliusie, jeśli nie masz jeszcze swojej wypełnionej, nie rób jej, machnę wszystkie hurtem w jeden wieczór, kwadrans więcej mnie nie zbawi.

I żeby być konsekwentnym, w przypadku rzucania zaklęcia na Wurzzta pozwoliłem sobie przetestować Umiejętności Magiczne Zagera, poprzez standardowy rzut 1k100. Kostki poturlały się po stole i wypadło... 58. Zaklęcie zostało rzucone poprawnie, a dlaczego w ogóle robiłem test, skoro Zager ma UM na poziomie 133? Otóż na stronie [link widoczny dla zalogowanych] znalazłem dostęp do skanów starych MiMów z zasadami pierwszej edycji KC, gdzie znajdują się rozszerzone zasady magii (w podręczniku rozdział ten został znacząco okrojony). Można tam natrafić m.in. na tabele z efektami nadzwyczajnymi rzucenia czarów w przypadku wielkiego sukcesu lub pecha (w oparciu o które mag miewa do czynienia z miłymi lub niemiłymi efektami ubocznymi rzucenia zaklęcia).

Tym razem Maskacz miał wynik średni, co oznacza, że zaklęcie weszło i zadziała dokładnie tak jak mówi jego opis: nie lepiej ani gorzej.

I mały news dla osób bliżej interesujących się Kryształami Czasu: po kilkunastu latach milczenia powraca ich ojciec, legendarny Artur Szyndler! Tak, to prawda – zaintrygowany doniesieniami o wzrastającej popularności portalu [link widoczny dla zalogowanych]l, pan Artur nawiązał kontakt z redakcją zapowiadając wiele ciekawych wydarzeń w światku KC, mających stać się wiadomymi dnia 11 listopada (tego bowiem dnia udzieli wywiadu redakcji portalu przekazując wieści na temat bliżej niesprecyzowanych zamiarów wydania nowego podręcznika opartego na jego oryginalnych materiałach). Osobiście muszę przyznać, że czuję dziką ekscytację na samą o tym myśl – zwłaszcza, że Artur Szyndler twierdzi, iż opublikował przed kilkunastu laty zaledwie dziesięć procent materiałów źródłowych, a resztę archiwizuje w oczekiwaniu na dogodny moment do ich ujawnienia! Zainteresowanych zapraszam na rzeczoną stronę po bliższe informacje (i serdecznie zachęcam do rejestrowania się jako użytkownicy, ponieważ tylko zarejestrowane osoby mają dostęp do bogatej w materiały sekcji Download).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 7:47, 10 Lis 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Nigdy jakoś nie złożyło się, żebym miał bliższy kontakt z Kryształami. Tutaj na forum stawiam pierwsze kroki. Moja wiedza ograniczała się do krążących, niezbyt przychylnych w kwestii mechaniki i najwyżej przeciętnych w kwestii świata opinii. Ale to było wiele, wieeeeele lat temu. A tu nagle okazuje się, że system cieszy się niemałym zainteresowaniem i żyje. Chyba zainteresuję się tematem bliżej. Tym niecierpliwiej czekam na wspomniana kartę mojej skromnej postaci. Smile

Z Wuzztem poszło całkiem nieźle, ale obawiam się, że z Ayheerem tego samego fortelu nie zastosujemy. Ale z drugiej strony - czy aby nie wystarczy załatwić sprawy w karczmie przy ławie? Po kolejnej dawce alkoholu, kiedy stan upojenia jeszcze bardziej wzrośnie, można by wspomnieć o rozmowie z Wuzztem i wtedy wepchnąć Ayheerowi do jego półorkowego łba wnyki, czy aby się nie mylę? Chyba, że mamy jeszcze inne plany?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 15:46, 10 Lis 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna






Czytając ostatnie posty jeden po drugim pomyślałem sobie, że może ci dwaj mieszańcy są przyjaciółmi i może wystarczyłoby zastawić pułapkę tylko u jednego w głowie.

Nie ryzykując buntu ze strony Ayheera byłbym skory zaryzykować, że w momencie namawiania Ayheera do sypnięcia nas w jakichkolwiek okolicznościach, Wuzzt będzie go nieświadomie lecz bardzo gorliwie przekonywał od odejścia od zdrady. Dodatkowo musimy pamiętać o jednym, rzekoma zdrada zarysowuje się tylko w naszych przewrażliwionych umysłach, znaczy się naszych postaci Smile.

Oczywiście jest to tylko malutka sugestia, która jest nieco ryzykowna i jak najbardziej wymaga akceptacji wszystkich graczy.

W przeciwnym razie Trzęsikęsek postara się wytężyć umysł i wymyśli jakąś niestworzenie zabawną historyjkę, która pozwoli zaskarbić sobie łaski Ayheera.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 12:15, 12 Lis 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Trzęsikęsek spostrzegł zaniepokojenie swego rozmówcy, więc pochylił się w jego stronę, kopiąc jednocześnie w kostkę nieco rozkojarzonego Pchełka.

- Pewnikiem zaraz przyjdą, nic to przecie dziwnego, że ich przycisło, tyle piwska wychlali - mruknął uspokajającym tonem myśliwy - Ty mi lepiej rzeknij, Ayheer, od jak wy dawna tutaj mieszkacie, co? Toć żeś jakiś czas temu gadał, że jakby nam przyszło handel futerkami zrobić, to byś się na pośrednika nadał, za nas byś w mieście kupczył. Prawda to czyś jeno żartował?

Przynęta chwyciła natychmiast, Trzęsikęsek pojął to, zanim jeszcze dokończył ostatnie słowa. Ayheer oderwał wzrok od drzwi, za którymi zniknęli pozostali uczestnicy libacji, przeniósł spojrzenie na Buratarczyka.

- A to o to wam idzie? - uniósł znacząco brwi i czknął donośnie - Posmakowaliście pieniądza i chcecie teraz na futrach zarabiać? A jam już pewien był, że chcecie kogo obić abo okraść, takeście podchody robili, a miny dziwaczne. A jakie skórki i ile by tego było?

Trzęsikęsek aż westchnął ukontentowany faktem, że tak gracko odwrócił uwagę mieszańca od Wurzzta i jego opiekunów.

- Nie jeno o to rzecz idzie, ale futerka też sprawa ważna - przyznał myśliwy, mrugając jednocześnie dyskretnie w stronę Pchełka - Skórki z małych zwierzaków, kun i łasic, ale dobrze wyprawione, znam się na tym.

- Kuny i łasice to ty se możesz... - skrzywił się Ayheer - Na tym dobrego interesu nie zrobisz, bo to jeno dla pospólstwa dobre, nie dla tych, co sakiewki nabite mają. Lisy, sobole, szynszyle... to są futerka warte dutków, to nam tutaj potrzebne. Albo i co większego, skóry z niedźwiedzi albo opasów.

- Z niedźwiedzi? - powtórzył bełkotliwie Pchełek - O, niedźwiedzi to my mamy w puszczy dużo! Trzęsikęsek mistrz jest w ich łapaniu, on to by niedźwiedzia w biegu wychędożył, a ten by go nie capnął! A ile tu płacą za skórę takiego bydlaka?

- Pokaż mi futro, to ci powiem - uśmiechnął się chytrze Ayheer, po czym przekręcił głowę dostrzegając otwierające się ponownie drzwi karczmy. Odprowadzony pod ramiona przez Maskacza i Gusłka Wurzzt klapnął twardo na ławę, po czym nie zaszczyciwszy nikogo podziękowaniami ponownie złożył głowę na dębowym blacie i zasnął głęboko.

- Ech, co za słaba łepetyna - potrząsnął głową Gusłek - Sromota!

Drugi półork zaśmiał się w odpowiedzi, po czym trącił swym kuflem naczynie kapłana.

- Na chwałę Pana Uciech!
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 39 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 38, 39, 40, 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin