Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Trzęsikęsek wypiął dumnie pierś, kolejny raz z rzędu wygładzając rękawy swej lnianej koszuli i poprawiając opinający biodra pas obciążony zabraną jednemu z łotrów Odrzyskóry szablą. Buratarski myśliwy przechylił się nad krawędzią pomostu próbując dojrzeć w mętnej wodzie swe odbicie, mierzony ironicznymi spojrzeniami ziomków.
- Najpiękniejszy żeś teraz z całkiej wsi - parsknął Pchełek przyciągając bliżej przywiązaną do pomostu sznurem łódkę - Gnatek, przestań się tak gapić na naszego szykownego elegantyjasa i pomóż mi z tymi workami.
Myśliwy skomentował cierpką uwagę Pchełka wzruszeniem ramion, rozejrzał się po okolicy pomostu. Portowa dzielnica mimo późnego popołudnia wciąż tętniła życiem, do akwenu wchodził holowany przez dwie wiosłowe łodzie statek kupiecki, wszędzie wokół kręcili się miejscowi rybacy, na kamiennym nabrzeżu rozładowywano jakieś skrzynie i beczki, ktoś tam na kogoś wrzeszczał i klął, ktoś inny rechotał na cały głos.
- Gdzie ten Maskacz i Gusłek? - zastanowił się na głos Trzęsikęsek, nie dostrzegając wśród mrowia pomostów śladu nadpływającej łodzi Krzesimira i Sękacza. Buratarscy rybacy rozdzielili się krótko po dotarciu na Plac Karczemny: Łamignat wspierany oszczędnie przez Trzęsikęska i Pchełka pociągnął do portu załadowany wszelakimi dobrami wóz, Gusłek i Maskacz udali się natomiast co sił w nogach do sąsiedniego basenu portowego, gdzie podług kwitu wystawionego przez kupca Tarriha czekała na odbiór łódź Krzesimira i Sękacza.
- Po dwa worki na nasze łódki i trzy na trzecią, co, Kęsek? - zapytał Pchełek spoglądając krytycznym wzrokiem na drewnianą łupinę, którą przybył do Ostrogaru - Lepiej za dużo na raz nie pchać, bo jak się na jeziorze fala zrobi, jeszcze gotowa nas zatopić.
- Może być - kiwnął od niechcenia głową myśliwy, wciąż bardziej pochłonięty wypatrywaniem spóźniających się towarzyszy niż logistycznym dylematem złodzieja - Łamignat, do każdej łódki jeden i jeden worek, kapujesz?
- Pewnie, że tak - rozpromienił się zachwycony bystrością swego umysłu osiłek, ściągając bez większego wysiłku pierwszy worek ziarna i opuszczając go ostrożnie w ręce stojącego pośrodku łódki Pchełka.
Maskacz i Gusłek pojawili się, zanim załadunek czółen dobiegł końca, doprowadzając wielką łódź za pomocą wioseł. Flagowa jednostka buratarskiej flotylli miała co prawda żagiel, ale w ogrodzonym wysokimi murami portowym basenie podnoszenie go nie miało najmniejszego sensu, toteż obaj rybacy wprawnie obracali piórami wioseł, chlapiąc wodą i omijając krążące po całym porcie łódki rybackie.
- Gdzieście się tak długo szwendali, co? - ofuknął ich Trzęsikęsek, kiedy łódź zatrzymała się tuż przy pomoście - Jużem się troskać poczynał, że was co złego spotkało.
- Złego licho nie bierze - roześmiał się chłodno Zager, opatulony szczelnie swym nowiutkim czarnym płaszczem, który jeszcze pogłębiał złowieszczą aurę zdającą się otaczać ustawicznie postać czarownika - Jak wam idzie?
- Jedna łódka załadowana - zameldował Pchełek ocierając pot z czoła - Szłoby szybciej, jakby ten leśny elegantyjas nam trochę pomógł, ale woli się mizdrzyć tam na górze jak jaki zielony strach na wróble.
- Klepiesz dziobem, bo ci żal, żem się tak piękniście oblekł, a ty pod tym płaszczem dalej chłopskie portki nosisz - przyciął towarzyszowi Trzęsikęsek - Ja tu na warcie stoję, a kłopotów wypatruję, ot co!
- To wypatruj dalej, elegantyjasie - zaśmiał się ponownie hogur, zwinnie wspinając się na pomost i przywiązując do niego sznurkiem odzyskaną od Tarriha łódź - A tera czas nam się uwijać z resztą, inakszy zara przylezie tu jaki następny inkasent, co by dutki za postojowe brać.
Czwórka mężczyzn mogła zdziałać dużo więcej niż dwójka, toteż ledwie chwilę potem reszta worków z ziarnem oraz zdobycznego oręża znalazła się na pokładach łodzi.
- To co tera robimy? - zapytał z pełnymi ustami Pchełek, siedzący na krawędzi pomostu z opuszczonymi ponad wodę nogami i żujący wielki kawał chleba, który kupili gdzieś po drodze do portu Maskacz i Gusłek. Pozostali rybacy rozsiedli się tuż obok, dosłownie pożerając chleb i dodając mu smaku kilkoma znalezionymi jeszcze w łódkach cebulami - Kto pójdzie tera tego Wrzoda na dupie szukać? |
|