RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 15:58, 10 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Aby przyśpieszyć bieg fabuły, przeskoczymy teraz od razu do technicznej kwestii zmiany odzienia, a ja potem rozpiszę całość fabularnie łącząc opis z posiłkiem oraz przeładunkiem łupów na łodzie.

Jeśli o Wasze zasoby finansowe idzie, to macie w tej chwili przy sobie sto sztuk złota w złotych i srebrnych monetach, ale osiemdziesiąt z tego musicie odłożyć na wykup ziomka więzionego przez Rumburaka. Za pozostałe dwadzieścia sztuk złota można już to i owo do garderoby dorzucić, ale uwaga: krawiec nie jest zainteresowany barterem, Waszych portek i kapot w rozliczeniu nie przyjmie, ewentualnie możecie u niego opchnąć zdobyczną biżuterię w przeliczeniu: pierścienie (9 sztuk) po dwie sztuki złota od jednego, łańcuszki (2) po dwie sztuki złota od jednego, bransolety (4) po cztery, broszka z ładnym kamyczkiem za pięć. Pchełek ma wrażenie, że to straszne zdzierstwo, ale żaden z Was nie ma możliwości realnego wycenienia wartości tych przedmiotów, bo nigdy wcześniej takiego bogactwa nie widzieliście na oczy!

Co do oferty i cennika krawca, starszego wiekiem gnoma zwącego się Giffarus, możecie u niego kupić:

- wełniane spodnie po trzydzieści srebrników, w kolorach szarym, popielatym, czarnym i zielonym, z szałowymi sznurowanymi rozporkami oraz szlufkami na pasy;

- lniane koszule po dwadzieścia pięć srebrników, białe, popielate oraz jasnoniebieskie, z długimi rękawami, bez kołnierzy, sznurowane (aczkolwiek jest też wersja zapinana na mosiężne guziczki za dodatkowe pięć srebrników - coś takiego rzuci panny w Burat-arze na kolana!);

- wełniane płaszcze po półtora katana, szare, czarne i zgniłozielone, sięgające łydek, zapinane na guziki;

- skórzane kurtki po trzy katany, dobrej jakości, barwione na czarno lub brązowo, z długimi rękawami (jest też wersja nabijana małymi guzami z brązu, bardzo teraz modna i elegancka, za dodatkowe dwa katany);

- kapelusze za trzydzieści srebrników oraz okrągłe czapki dokerskie za dziesięć, czarne, brązowe, szare;

- szerokie skórzane pasy za czterdzieści srebrników lub zwykłe parciane za dziesięć.

Dodatkowo u gnoma możecie dostać buty: drewniane sandały za piętnaście srb, miękkie łapcie z grubego sukna za dziesięć (raczej do chodzenia po domu, nie do karmienia kur w obejściu) oraz dwie pary wysokich skórzanych butów podróżnych za pięć katanów od pary.

Proszę mi się szybko przebierać, podając wybrane pozycje z asortymentu (i przy okazji kolory, chętnie poznam Wasz gust).

Bardzo ważne pytanie - kto będzie czekał pod faktorią Michelona na pojawienie się Wrzoda?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 19:28, 10 Paź 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Ile wart jest "katan"? Sztuka złota? I upewniam się: złota moneta to 10 srebrnych?
Proponuję nie pozbywać się biżuterii, w ogólnie nie należy jej nikomu pokazywać Wink

Co do ubioru, to hogur chce piękny, czarny, wełniany płaszcz, koniecznie z kapturem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 10:47, 11 Paź 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Clatu Verata Nictu…
Raz dwa trzy, kryjesz ty…
Hokus pokus, czary mary, znowu jest myśliwy stary…

Sorki za długą nieobecność.

Miałem mieszane uczucia co do wydawania kasy na ubrania, zwłaszcza u tego zdziercy gnoma. Niech go chaos pochłonie, wyzyskiwacz jeden Smile.

Aleeeeeeeee, po chwilowym zastanowieniu mówię, raz kozie świerzb (czy jakoś tak to było), ja choć nie chcem ale muszem to chcem: wełniane spodnie w kolorze zielonym, lnianą koszylę najlepiej w kolorze zielonym ewentualnie popielatym, płaszcz z kapturem dla kontrastu w kolorze zgniłozielonym, jakiś tani kapelusz poproszę (może być barwiony na zielono), no i skórzane buty.

Choć powiem szczerze, że wszystko to zamieniłbym na dobry łuk, kilka porządnych grotów do obsadzenia (drzewce i lotki sam bym sprawił) i dwuosobowy namiot podróżny. Tak tylko marudzę Smile.

Nasze graty na łódkę, a do pilnowania Gnaśka, tylko ktoś się do niego kopyrtnie z jakimś prowiantem bo nam chłopina zemrze jeszcze.

Co do jadła, to ja bym nie szalał i nie wbijał się do knajpy, pamiętacie co nam się ostatnio przytrafiło.

Na Wrzoda proponuję poczekać w ukryciu, sprawdzając wpierw czy nie jest śledzony.

Ale jak sprawdzić czy ma ogon, może przyczaić się gdzieś w ciemnym kącie, po drodze do Michelona.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:01, 11 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Stan, jeden katan to sztuka złota (dosłownie jedna złota moneta, przeważająca ich większość ma wybitą na awersie podobiznę miłościwie panującego Katana, stąd i nazwa potoczna waluty). Jedna sztuka złota to dziesięć srebrników. Jeśli nie chcecie ruszyć biżuterii, macie na wydatki dwadzieścia złotych. Trzęsikęsek nadszarpnął spory zapas gotówki, bo na swój ubiór wydał 7zt 35srb, ale prezentuje się teraz nad wyraz okazale: w dyskretnym odzieniu z kapeluszem w komplecie wcale nie przypomina już chłopa, tylko miastowego pełną gębą! Nic, tylko sobie spod jakiego worka na wozie zdobyczny pas z szablą wyciągnąć, założyć sobie i pozować na najemnego żołnierza lub obieżyświata Wink

Jeśli Namakemono i Kamień nie odezwą się do 18.00, uznam, że kupią jedynie płaszcze mogące przysłonić ich noszoną pod spodem zgrzebną chłopską garderobę - i pchnę akcję dalej, albowiem czas dojść do finału.

Trih, miast mówić "niech go chaos pochłonie", winnyś raczej rzeknąć "Oby Hasar-Grum pożarł jego duszę" - ów bóg jest w uniwersum KC patronem zła i chaosu (w pewnych zatem okolicznościach niebezpieczne jest wymawianie na głos jego imienia, zwłaszcza w pobliżu prawych kapłanów, można bowiem zostać posądzonym o oddawanie mu czci).

Przyczajenie się na Wrzoda po drodze do faktorii (w celu sprawdzenia, czy ma ogon) jest praktycznie niewykonalne, nie wiecie bowiem, z której on nadejdzie strony - to Plac Karczemny, do siedziby kupca można podejść praktycznie z każdej strony, tyle jest przejść i uliczek w tym przyportowym labiryncie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:53, 11 Paź 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Co do dalszej akcji, to wyobrażałem sobie rozmowy w sytuacji, gdy my stoimy w łodzi, gotowi do odpłynięcia (dzięki czemu się nie boimy). Możemy wysłać kogoś pod faktorię Michelona, żeby przyprowadził interesantów do portu...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:00, 11 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Trzęsikęsek wypiął dumnie pierś, kolejny raz z rzędu wygładzając rękawy swej lnianej koszuli i poprawiając opinający biodra pas obciążony zabraną jednemu z łotrów Odrzyskóry szablą. Buratarski myśliwy przechylił się nad krawędzią pomostu próbując dojrzeć w mętnej wodzie swe odbicie, mierzony ironicznymi spojrzeniami ziomków.

- Najpiękniejszy żeś teraz z całkiej wsi - parsknął Pchełek przyciągając bliżej przywiązaną do pomostu sznurem łódkę - Gnatek, przestań się tak gapić na naszego szykownego elegantyjasa i pomóż mi z tymi workami.

Myśliwy skomentował cierpką uwagę Pchełka wzruszeniem ramion, rozejrzał się po okolicy pomostu. Portowa dzielnica mimo późnego popołudnia wciąż tętniła życiem, do akwenu wchodził holowany przez dwie wiosłowe łodzie statek kupiecki, wszędzie wokół kręcili się miejscowi rybacy, na kamiennym nabrzeżu rozładowywano jakieś skrzynie i beczki, ktoś tam na kogoś wrzeszczał i klął, ktoś inny rechotał na cały głos.

- Gdzie ten Maskacz i Gusłek? - zastanowił się na głos Trzęsikęsek, nie dostrzegając wśród mrowia pomostów śladu nadpływającej łodzi Krzesimira i Sękacza. Buratarscy rybacy rozdzielili się krótko po dotarciu na Plac Karczemny: Łamignat wspierany oszczędnie przez Trzęsikęska i Pchełka pociągnął do portu załadowany wszelakimi dobrami wóz, Gusłek i Maskacz udali się natomiast co sił w nogach do sąsiedniego basenu portowego, gdzie podług kwitu wystawionego przez kupca Tarriha czekała na odbiór łódź Krzesimira i Sękacza.

- Po dwa worki na nasze łódki i trzy na trzecią, co, Kęsek? - zapytał Pchełek spoglądając krytycznym wzrokiem na drewnianą łupinę, którą przybył do Ostrogaru - Lepiej za dużo na raz nie pchać, bo jak się na jeziorze fala zrobi, jeszcze gotowa nas zatopić.

- Może być - kiwnął od niechcenia głową myśliwy, wciąż bardziej pochłonięty wypatrywaniem spóźniających się towarzyszy niż logistycznym dylematem złodzieja - Łamignat, do każdej łódki jeden i jeden worek, kapujesz?

- Pewnie, że tak - rozpromienił się zachwycony bystrością swego umysłu osiłek, ściągając bez większego wysiłku pierwszy worek ziarna i opuszczając go ostrożnie w ręce stojącego pośrodku łódki Pchełka.

Maskacz i Gusłek pojawili się, zanim załadunek czółen dobiegł końca, doprowadzając wielką łódź za pomocą wioseł. Flagowa jednostka buratarskiej flotylli miała co prawda żagiel, ale w ogrodzonym wysokimi murami portowym basenie podnoszenie go nie miało najmniejszego sensu, toteż obaj rybacy wprawnie obracali piórami wioseł, chlapiąc wodą i omijając krążące po całym porcie łódki rybackie.

- Gdzieście się tak długo szwendali, co? - ofuknął ich Trzęsikęsek, kiedy łódź zatrzymała się tuż przy pomoście - Jużem się troskać poczynał, że was co złego spotkało.

- Złego licho nie bierze - roześmiał się chłodno Zager, opatulony szczelnie swym nowiutkim czarnym płaszczem, który jeszcze pogłębiał złowieszczą aurę zdającą się otaczać ustawicznie postać czarownika - Jak wam idzie?

- Jedna łódka załadowana - zameldował Pchełek ocierając pot z czoła - Szłoby szybciej, jakby ten leśny elegantyjas nam trochę pomógł, ale woli się mizdrzyć tam na górze jak jaki zielony strach na wróble.

- Klepiesz dziobem, bo ci żal, żem się tak piękniście oblekł, a ty pod tym płaszczem dalej chłopskie portki nosisz - przyciął towarzyszowi Trzęsikęsek - Ja tu na warcie stoję, a kłopotów wypatruję, ot co!

- To wypatruj dalej, elegantyjasie - zaśmiał się ponownie hogur, zwinnie wspinając się na pomost i przywiązując do niego sznurkiem odzyskaną od Tarriha łódź - A tera czas nam się uwijać z resztą, inakszy zara przylezie tu jaki następny inkasent, co by dutki za postojowe brać.

Czwórka mężczyzn mogła zdziałać dużo więcej niż dwójka, toteż ledwie chwilę potem reszta worków z ziarnem oraz zdobycznego oręża znalazła się na pokładach łodzi.

- To co tera robimy? - zapytał z pełnymi ustami Pchełek, siedzący na krawędzi pomostu z opuszczonymi ponad wodę nogami i żujący wielki kawał chleba, który kupili gdzieś po drodze do portu Maskacz i Gusłek. Pozostali rybacy rozsiedli się tuż obok, dosłownie pożerając chleb i dodając mu smaku kilkoma znalezionymi jeszcze w łódkach cebulami - Kto pójdzie tera tego Wrzoda na dupie szukać?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 20:12, 11 Paź 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Nieśmiało wystawię swoją kandydaturę na kupca niewolników.

Teraz jak już wyglądam tak miastowo, to może odbiorą mnie jako poważnego klienta.

Czekam na ewentualne sugestie, które mogą później pomóc.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 20:45, 11 Paź 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Moja sugestia brzmi: nie bierz ze sobą forsy. Może jakąś błyskotkę...
Mój plan polega na tym, żebyśmy w razie niebezpieczeństwa mogli zwyczajnie odpłynąć poza zasięg wpływów bandziorów z miasta
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 0:08, 12 Paź 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Wszystko spoko z tym dystansem, tylko boję się jednego…

Jak to mawiał wujek naszego kamrata, nie da się puścić ognistego bąka bez poparzenia sobie dupy.

Jeżeli chcemy odzyskać ziomka to niebezpieczeństwo musi nas polizać swoim śmierdzącym jęzorem Smile.

Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:50, 12 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Maskacz i Gusłek dumali dłuższą chwilę nad propozycją Trzęsikęska, czyniąc mądre miny i przygryzając w uczony sposób usta. Łamignat skończył żuć cebulę, beknął donośnie, napluł do brudnej wody. Z pokładu zacumowanego opodal barkasu spadła jedna z rozładowywanych mozolnie beczek, jej obręcze pękły, na kamienną nawierzchnię nabrzeża spadł deszcz solonych ryb.

- Patrzajcie, żarcie! – ożywił się natychmiast osiłek – Bydziem zbierać?

- Lepiej tam ani nie podłaź – odpowiedział tonem przestrogi Gusłek – Widzisz tego w czerwonej mycce, co tam się tak wydziera? Ten by ci pewnikiem od razu bykowcem wkroił jakbyś jeno łapsko na czymś położył!

- Niechby spróbował wkroić! – nastroszył się Łamignat, który wciąż odczuwał spory głód i w związku z tym cierpiał na chwilowy spadek przyjaznego nastawienia do obcych – Żaden miastowy mnie lać nie byndzie! Już ja bym mu michę sklepał!

- Cichaj ty, Gnatek, bo jeszcze nam jakie opresyje na łeb ściągniesz – syknął hogur – Temu w mycce zad może złoisz, ale co jak zaraz kupa strażników miejskich się zleci, hę? Naści mojej cebuli, jeszcze nie do końca zżarta, długo żuj, a mniejszymi kawałkami łykaj, to ci na dłużej styknie.

Nachmurzony osiłek złapał zwinnie rzuconą mu obgryzioną cebulę, wsadził ją całą do gęby niepomny sarkastycznej rady czarownika.

- Jeno daj pozór na siebie, bo jak cię jakie orasy drapną, to ci nie pomożemy – ostrzegł Trzęsikęska Maskacz – My tu w łodziach zostaniemy, bo one teraz kupę dutków warte, jeśli co złego się zacznie dziać, mus nam odpływać. Jakby co źle poszło, zaczekamy jeszcze do północka na jeziorze za portem.

- Oby cię Pian miał w opiece – Gusłek nakreślił palcami znak błogosławieństwa, za który myśliwy podziękował skinięciem głowy.

- Myślę, że się wnet obaczymy – odrzekł Trzęsikęsek odwracając się w miejscu i odchodząc pomostem w stronę nabrzeża. Chociaż mężczyzna nie obejrzał się już ni razu za siebie, odprowadzający go wzrokiem rybacy wyczuwali napięcie i zdenerwowanie myśliwego.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:53, 12 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





I tak oto zostaliście sobie w czwórkę na łódkach: macie jednostki gotowe do drogi, tyle że trzeba pomyśleć jak je obsadzić na tę chwile (jeśli Trzęsikęskowi coś się złego przytrafi, a Wy będziecie musieli szybko czmychnąć). Małe łódki Jemioły może od biedy pokierować jedna osoba, chociaż ucierpi na tym znacząco prędkość, natomiast do dużej łodzi rybackiej trzeba niestety dwóch wioślarzy (dopiero na odkrytej przestrzeni jeziora będzie można odsapnąć stawiając żagiel). Wszystkie zdobycze: worki z ziarnem, zrabowane zbójom uzbrojenie i co lepsze sztuki odzienia oraz Wasz własny ekwipunek są już na pokładach, biżuteria Odrzyskóry też jest ładnie schowana w tobołku hogura).

Co do głosu, został od biedy zaspokojony tym bochenkiem, co go Maskacz z Gusłkiem kupili do drodze do depozytu Tarriha (sam opis odebrania łodzi z depozytu pominąłem, żeby nie spowalniać akcji). Tak więc przygoda prawie dotarła do zakończenia (chociaż tak sobie siedzę i myślę, czy aby nie byłoby Wam za łatwo... coś się wymyśli, w końcu nie dam Wam tych Punktów Doświadczenia za darmo).

I jeszcze pytanie, czy Trzęsikęsek zabiera ze sobą jakąś gotówkę/biżuterię czy tym razem jeszcze nie? (bo teraz macie się tylko skontaktować z Wrzodem odnośnie reakcji Rumburaka na propozycję kupna więźnia), właściwa transakcja będzie miała miejsce za parę godzin).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:17, 12 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Trzęsikęsek rzeczywiście był zdenerwowany, chociaż nadrabiał to dzielnie miną, krocząc gwarnymi uliczkami z uniesioną głową i rozglądając się wokół z miną ostrogarskiego bywalca. Miasto wciąż go onieśmielało, choć za nic nie przyznałby się do tego przed kompanami, bezmiar budynków i mrowie mieszkańców tworzyło w oczach prostego myśliwego z prowincji fascynujący tygiel widoków, dźwięków i zapachów, które ustawicznie atakowały zmysły Buratarczyka nie dając jego pełnemu zadziwienia umysłowi wytchnienia.

Pora to była dalece poobiednia i coraz więcej rzemieślniczych zakładów zamykało swe podwoje, coraz liczniej w zamian rozwierały swe wejścia karczmy, oberże i tawerny. Na ulicach ubywało ludzi pracy, pojawiali się na nich włóczędzy, miłośnicy wszelakich rozrywek, znudzeni spokojem miejskiego życia najemni żołdacy i opryszkowie wszelakiej maści, dla których dzień dopiero się zaczynał. Trzęsikęsek wodził wokół siebie wzrokiem nie chcąc z zaskoczenia nadziać się na kogoś z bandy Odrzyskóry, bo spotkanie takie mogło się dla kiepsko zakończyć pomimo wprowadzającego w błąd i wielce światowego ubioru myśliwego.

Buratarczyk z trudem oderwał wzrok od pary kroczących dostojnie krasnoludów, odzianych w doskonale dopasowane kolczugi i pyszniących się długimi, zaplecionymi w warkoczyki brodami o śnieżnobiałej barwie, ominął w ostatniej chwili idącego w przeciwną stronę handlarza wiklinowymi koszami, wyszedł na Plac Karczemny opodal faktorii Michelona. Chociaż na swój nowy strój wydał prawdziwą fortunę i ciągle obawiał się gniewu nie tylko towarzyszy jak i starszyzny wioski, to jednak z każdym krokiem utrwalał się w przekonaniu, iż był to słuszny zakup. W przeciwieństwie do wcześniejszych spacerów po mieście tym razem nikt go nie popychał, nie wyzywał i nie okazywał pogardliwego zachowania, wręcz przeciwnie, ubożsi z odzienia mieszczanie ustępowali mu z drogi.

W faktorii Michelona wciąż pracowano, przez drzwi ciągle ktoś wchodził i wychodził. Myśliwy przystanął opodal wejścia do kantoru, naciągnął kapelusz tak, by ten przysłaniał mu nieco czoło, bo w pobliżu znajdowała się karczma, w której Pchełek puścił z dymem portki orkowego katanity i Trzęsikęsek bardzo chciał uniknąć przypadkowego rozpoznania ze strony jakiegoś pamiętającego owo wstrząsające widowisko gościa lub pachołka.

Jego bystry wzrok szybko wyłapał wśród przechodniów postać nadchodzącego główną ulicą Wrzoda. Opryszek sunął bokiem, pod ścianami kamienic, oglądając się ustawicznie za siebie, przez co omal nie zderzył się z czyhającym na niego przy jednym z rogów domów Trzęsikęskiem.

- Hu hu! - wyrzucił z siebie myśliwy łapiąc Wrzoda z zaskoczenia za ramię. Ostrogarczyk sapnął przerażony i podskoczył w miejscu, gapiąc się szeroko otwartymi oczami na nieoczekiwanego intruza. Dobrą chwilę trwało, zanim jego rozkojarzony umysł rozpoznał tożsamość dobrze ubranego napastnika, prawie niczym nie przypominającego ubogiego chłopa z prowincji.

Z wyjątkiem manier być może...

Chwila ta pozwoliła Trzęsikęskowi kontemplować pełnym podziwu wzrokiem wielką plamę rozlewającą się pod prawym okiem Wrzoda oraz po rozbitych ustach, dając jednoznacznie do zrozumienia, że ktoś dołożył sporych starań, by naprawdę porządnie obić rzezimieszkowi gębę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 22:00, 12 Paź 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





GM, skleć proszę coś konkretnego z mojego posta Smile.

- Niebezpieczna rzecz – powiedział z przekąsem Trzęsikęsek – taka burza bez deszczu w której ci to ślepie podbili, to nasze sprawy załatwiasz, a w bójki się wdajesz kreaturo ty jedna.

Myśliwy doskonale zdawał sobie sprawę z okoliczności w których Wrzód zdobył ów zmieniające się w tęczę, opuchnięte limo.

„Pewnie go na przesłuchy wzięli, a ten wszystko z nadgorliwością wyśpiewał, dziad jeden” – ta właśnie myśl nie dawała mu spokoju od momentu gdy zobaczył obitą mordę draba.

- Gadaj czegoś się dowiedział, a prędko – myśliwy ścisnął mocniej pod łokciem Wrzoda – nie zapominaj, że nasz wspólny kolega i mnie i tobie zostawił pułapkę w pacynie, ty masz mówić prawdę nam, a podłóg nas kłamać, a ja mam się z pełną odpowiedzią stawić bo mi inaczej też mózg wypali jakby się ktoś chciał do niego przesłuchiwaniem dobierać.

Po chwili ciszy myśliwy dodał.

- Pomożemy sobie zatem jeden drugiemu i wyjdziemy z tego o cało, gadaj zatem szybko, a zwięźle – powiedziawszy to Trzęsikęsek rozejrzał się po otoczeniu szukając śledzących Wrzoda zbirów Rumburaka – nie śledził cię ktosik przypadkiem, cożeś taki posrany jakiś.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 22:26, 12 Paź 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Uwaga techniczna: jeśli się nie mylę, to żeby delikwent mógł przeżyć wsypanie nas, ktoś powinien rzucić na niego "usunięcie klątwy". A może źle oceniam szanse przeżycia, GM?

Teoretycznie oceniasz dobrze - tzn. uwolnić Wrzoda od zaklęcia może jedynie "usunięcie klątwy", a wątpliwe, by ktoś z otoczenia Rumburaka czy Odrzyskóry miał od ręki dostęp do mogącego to uczynić kapłana. Rzecz w tym, ile ten nieszczęśnik zdążyłby przed wylewem wycharczeć na mękach, nim by skonał... Ten czar nie zabezpiecza przed zdradzeniem faktu, on jedynie śmiertelnie za wyjawienie tajemnicy karze.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 1:00, 13 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Nikt za mną nie lezie, klnę się na wszystkich bogów! - wyrzucił z siebie zmaltretowany rzezimieszek, wbrew swym zapewnieniom od razu tocząc wokół przejętym wzrokiem - Sprali mnie i precz przepędzili, to wszystko!

Nieufny Trzęsikęsek wciąż lustrował spojrzeniem pobliskie uliczki, nigdzie nie dostrzegał jednak nikogo, kto chociażby po części przypominałby mu łotra spod znaku Odrzyskóry albo jakiego najemnego zbira ze świty Rumburaka. Owszem, tu i ówdzie kręcili się ludzie - i nie tylko ludzie - pod bronią i z obliczami zdradzającymi żołdacką profesję, nikt jednak nie zdradzał nadmiernego zainteresowania ani myśliwym ani sprawiającym opłakane wrażenie łotrzykiem.

- Kto cię sprał, Rumburak? - zapytał w końcu Buratarczyk.

- On nie, on ręców sobie nie brudzi. Jego pachołki mi skórę zlali - pożalił się Wrzód - Och, wielce ja zdrowiem przypłacę tę całą hecę, oj wielce!

- Nie becz jako ta koza, jeno gadaj, za coś tak oberwał? Rumburak więźnia odsprzeda? Co ci rzekł, na Asteriusza, gadaj, a żwawo!

- Szanowny pan Rumburak kazał przekazać psubratowi Odrzyskórze... tako rzekł, co do słowa... psubratowi Odrzyskórze, że nie pan do psa przychodzi, jeno pies do pana i jak Odrzyskóra chce z nim interesy robić, to się ma stawić grzecznie, a pokornie dziś wieczorem w jego lokalu i wtedy o interesach pogadają - zreferował pełnym boleści tonem Wrzód - A żeby psubrat Odrzyskóra wiedział, że pan Rumburak nie lubi jak ktoś z nim pogrywa, to kazał jego szczeniakowi nakłaść po gębie, tak na pokaz... szczeniakowi, znaczy się mnie! Dwa zęby mi wybili, skurwysyny, dwa zęby!
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 36 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin