RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 34, 35, 36 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 9:33, 26 Wrz 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Osobiście boję się takiego obrotu spraw:
- Plebejusze? Psami ich poszczuć, a już!
- Mamy złoto!
- Zabrać im złoto i psami poszczuć, a już.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:13, 26 Wrz 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Co zatem proponujesz, Stan?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:22, 26 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Do pełnej zgodności graczy jeszcze troszkę brakuje, ale pozwolę sobie podsumować zarys planu. Sklep opuszczacie jak najszybciej, bez dalszej zwłoki. Zabieracie wózek z łupami, więźniów pozostawiacie żywych, nawet Odrzyskórę. W tym miejscu nasuwa się jedno pytanie: skoro zamierzacie odwiedzić Rumburaka, jako przewodnik może się Wam przydać Wrzód. Bierzecie go ze sobą (co powinno przyśpieszyć podróż) czy jedynie wypytujecie o adres posesji kupca (naturalnie jako obcy w mieście będziecie mieli nieco kłopotu z jej odnalezieniem, ale z drugiej strony, nie będziecie musieli wlec ze sobą kłopotliwego brańca)?

Miejsce w przystani jest opłacone do wschodu słońca następnego dnia, więc możecie spokojnie zaciągnąć wózek do pomostu i przeładować łupy do obu łódek. O ile się nie mylę, musicie jeszcze odebrać od pośrednika Tarriha łódź Sękacza i Krzesimira (macie kwit własności, kto go nosi?).

Jeśli podacie mi ostatecznie podział grupy, będę mógł od razu rozpisać fabularnie obydwa wątki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 1:08, 27 Wrz 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Co proponuję? No więc tak: można by rzucić na kogoś (Wrzoda dla przykładu) zaklęcie "Utrzymanie prawdy", a potem wysłać go do Rumbraka z jakimś sygnetem czy czymś od Odrzyskóry i z wiadomością, że Odrzyskóra chce za godziwe pieniądze odkupić Sękacza i Krzesimira, a jego pełnomocnik będzie czekał z forsą w porcie. Tam powinien się zjawić ktoś upoważniony do wymiany z towarem. Jak najszybciej.
A reszta bandy?... Może ich powiesić i zabrać wszystkim pukle włosów? Very Happy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:26, 27 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Maskacz pierwszy ochłonął z wrażenia, jakie wywoływała pryzma błyszczących kosztowności. Czarownik klasnął w ręce zwracając na siebie uwagę ziomków.

- Wszystkie łupy już na wozie? - syknął pytającym tonem, oglądając się ponad ramieniem na leżących w kantorku rzezimieszków - Gotowiście do drogi?

- Pewnie - kiwnął głową Trzęsikęsek - Czasu żeśmy nie marnowali, wszytko ładniuśnie popakowane pod workami. Gnatek jeno czeka, coby mu chomąto na łeb założyć i wio.

- To i dobrze, bo czas się stąd zabierać - rozstrzygnął hogur - Wielce my los kusimy siedząc tutaj tak długo, jeno patrzyć jak się znowu jakie strażniki miejskie zjawią abo ziom Odrzyskóry. My zresztą z Pchełkiem też wcale nie po cichu z jego nory czmychli i tak sobie dumam, że niejeden teraz tego drania szuka.

- To tera Rumburak? - zapytał Trzęsikęsek poprawiając wsadzony za pas bandycki nóż o drewnianym trzonku i zębatym ostrzu - Idziem po druha jak dutki już nasze?

- Idziem, idziem - mruknął czarownik, chociaż w jego głosie nie dało się wyczuć zbyt dużego entuzjazmu - Do końca żywotu będzie mi musiał portki prać za ratunek.

Maskacz przeszedł szybkim krokiem do kantorka na zapleczu, budząc swym wyglądem ciche pojękiwania więźniów. Wszyscy rozpoznali z miejsca strój swojego herszta, nie spodobała im się również zacięta w ponurym grymasie gęba Zagera. Czarownik złapał bezceremonialnie za ramię golusieńkiego Wrzoda, nie zważając na jego płynące spod knebla protesty powlókł opryszka do przedniej części sklepu.

- Słuchaj uważnie, psi synu - powiedział Buratarczyk, kiedy nagi bandzior wylądował na tyłu pod nogami zdegustowanego Gusłka - Skoroś tak nalegał, że nam pomocnym będziesz i z Rumburakiem za pan brat, to czas się teraz wykazać. Pójdziesz z nami do tego chędożonego Rumburaka, coby nam pomóc druha wykupić, coście go jemu sprzedali. Rozumiesz, co do ciebie gadam?

Wrzód pokiwał gorliwie głową i coś tam mruknął pod kneblem, nie odrywając spojrzenia od chłodnych czarnych oczu hogura.

- Przetnę ci tera więzy i dam chwilę, cobyś się mógł znowu przyoblec, na golca z nami łazić nie będziesz, znów ktoś pomyśleć gotów, że my wielkomiejskie perwersasy są - Maskacz schylił się nad więźniem i przeciągnął nożem po ciasno ściągniętym sznurku na jego nadgarstkach i kostkach. Mamrocząc słowa podziękowań opryszek złapał czym prędzej jakieś leżące opodal portki, wciągnął je na siebie macając jednocześnie wokół w poszukiwaniu koszuli.

- Co robimy z resztą? - spytał czarownik - Po gardłach ich?

Wrzód zesztywniał na moment i wydał z siebie ciche sapnięcie, ale napotkawszy wzrok Zagera czym prędzej wrócił do zakładania koszuli, ze zdenerwowania myląc rękawy i wciągając sobie odzienie tyłem na przód.

- Nie - odparł zdecydowanie Gusłek - Nie będziemy ich zabijać. Jakimi szmatami śmierdzącymi się ich zarzuci, a drzwi ze sklepu zaprze. Nim ich kto znajdzie, my dawno już precz będziemy.

Czarownik miał wobec losu więźniów całkiem inne plany, nie chciał się jednak z ziomkiem kłócić, więc jedynie kiwnął z niezadowoleniem głową i napluł na plecy leżącego nieprzytomnie Odrzyskóry. Pchełek zgarnął w tym samym czasie wszystkie monety i kosztowności do niewielkiego worka, zawiązał go starannie, spojrzał pytająco na czarownika i nowicjusza Piana.

- Gotowi do drogi? - spytał kładąc dłoń na rękojeści poszczerbionej szabli.

- Jedno jeszcze - odparł hogur pochylając się nad wciąż siedzącym na podłodze Wrzodem. Rzezimieszek wygiął się w tył czując dotyk palców czarownika na swych skroniach, Maskacz przycisnął go jednak do desek, unieruchomił w miejscu - Jak się nie będziesz szarpał, nie zaboli. Gdyby cię kto kiedy o nas pytał, o wszytko, cośmy tu uczynili, masz gadać, żeś nigdy nas nie widział. Rzucę na cię czar potężny, któren strzegł tego będzie. Jeśli spróbujesz co wyjawić, łeb ci za karę wypali ze szczętem.

Maskacz umilkł na chwilę, przymknął oczy, wyszeptał pod nosem kilka słów starożytnej formuły. Skóra na skroniach rzezimieszka zaskwierczała cichutko, a on sam zaczął jęczeć bezrozumnie, ale w przeciwieństwie do Uszatego nie zemdlał ze strachu. Kiedy Zager cofnął dłonie, tylko malutkie okrągłe ślady oparzeń świadczyły o przeprowadzonym właśnie rytuale.

Nie tracąc więcej czasu buratarscy rybacy opuścili sklep Kostropatego, zostawiając w środku niedowierzających swemu szczęściu opryszków i odjeżdżając z turkotem metalowych obręczy wózka gdzieś w głąb Ostrogaru.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:13, 27 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dla świętego spokoju wyjechaliście już ze sklepu, pozostawiając za sobą solidnie skrępowanych więźniów i starannie zamykając zewnętrzne drzwi. Łamignat ciągnie wózek, Pchełek i Trzęsikęsek pchają, Maskacz i Gusłek idą w tyle rozglądając się uważnie na boki. Na uliczkach leniwy późnopopołudniowy ruch, niektóre rzemieślnicze warsztaty zaczynają już zamykać interes, za to coraz większy ruch w karczmach. Ponieważ zmierzacie z powrotem w stronę bardziej praworządnej części dzielnicy, na ulicach widać mniej zakazanych mord, więcej zaś mundurowych pod bronią, nikt się jednak nie interesuje Waszą małą kawalkadą.

Wrzód idzie grzecznie między Maskaczem i Gusłkiem, nie zdradzając żadnej ochoty do nieprzyjemnych figli, ale naturalnie powinniście być daleko od zaufania takiemu rzezimieszkowi.

Czekam nadal na precyzyjne decyzje odnośnie podziału grupy. Zresztą możecie najpierw odebrać łódź Krzesimira i Sękacza, przeciągnąć ją do Waszych łódek (albo odwrotnie, podpłynąć nimi do pomostu, gdzie przycumowana jest odkupiona łódź), przeładować cały towar i łupy na ich pokłady, a dopiero potem udać się do siedziby Rumburaka (sęk w tym, że musicie wówczas cały czas pilnować Wrzoda, a do drzwi kupca zapukacie o zmierzchu albo jeszcze później).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:13, 27 Wrz 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Miałem na myśli możliwość wysłania Wrzoda w pojedynkę... ryzykowalibyśmy tylko trochę czasu, a mielibyśmy pewność, że dostaniemy druha lub zachowamy forsę (z portu możemy odpłynąć do szybko, jeśli przyjdą uzbrojeni). Co na to inni gracze?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:12, 29 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Stan napisał:
Miałem na myśli możliwość wysłania Wrzoda w pojedynkę... ryzykowalibyśmy tylko trochę czasu, a mielibyśmy pewność, że dostaniemy druha lub zachowamy forsę (z portu możemy odpłynąć do szybko, jeśli przyjdą uzbrojeni). Co na to inni gracze?


Z braku innych pomysłów spróbujmy podążyć tym właśnie tokiem rozumowania - czy zamierzacie wysłać Wrzoda do Rumburaka z portu? (mam na myśli fakt, czy chcecie, by był świadkiem ładowania łupów na łodzie?). Co dokładnie ma przekazać Rumburakowi? (zażądać sprzedaży więźnia jako pośrednik czy tylko umówić właściwego negocjatora na rozmowę?). Ile gotowi jesteście zapłacić za zwrot ziomka?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:53, 29 Wrz 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






1. Chcę wysłać Wrzoda bezpośrednio ze sklepu, można go też ostrzec, o działaniu zaklęcia (mam nadzieję, że nie każdy umie zdejmować klątwy?).
2. Przekazać ma, iż pewni ludzie chcą odkupić Sękacza i Krzesimira za godziwą cenę, i może ich spotkać o zachodzie słońca w porcie. Powinien (Rumbrak lub jego pełnomocnik) przyprowadzić ze sobą obu lub jednego z nich. Można też powiedzieć, że w handlu pośredniczył Odrzyskóra, i dać Wrzodowi jakiś sygnet czy cuś.
3. Zapłacić możemy tyle ile trzeba... w końcu to jeden z celów przygody, a hogurowi cała sprawa da nie lada satysfakcję Wink Podać należy kwotę większą, od normalnych cen niewolników, żeby pan Rumbrak się zgodził na tą nietypową transakcję.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:58, 29 Wrz 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





wg mnie super czarownicy i kapłani powinni na siebie rzucić czary super bajery iść odbijać ćwoka, a Pchełek swojego Master Blaster Łamignata już poeskortuje może sie jaka przygódka zdarzy.


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Wto 21:59, 29 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:31, 02 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kiedy ciągnięty z zapałem wózek skręcił w mniej uczęszczaną boczną uliczkę gdzieś na obrzeżach Placu Karczemnego, Maskacz wstrzymał spoconego Łamignata i przywołał do siebie resztę towarzyszy, pilnujących czujnie strzelającego oczami na boki Wrzoda. Czarownik odczekał, aż obok dwukołówki przejdzie jakiś starszy wiekiem mieszczanin o rysach mieszańca, pogryzający jabłko i spozierający bez większego zainteresowania na grupkę kiepsko odzianych rybaków otaczających jakiegoś ciemnookiego młodzieńca w kaftanie i z mieczem przy pasie.

- Słuchaj teraz dobrze, parchu – powiedział do więźnia hogur, kiedy Ostrogarczyk z jabłkiem odszedł na kilkanaście kroków – Mówiłeś, że wiesz, gdzie mieszka ten cały Rumburak, tak?

- Tak – wyrzucił z siebie rzezimieszek, nie odrywając ani na chwilę swego spojrzenia od smolistych oczu Zagera – Wiem, panie.

- To się wyśmienicie składa – czarownikowi nawet brew nie drgnęła na dźwięk słów opryszka, ale w jego sercu rozlała się fala ciepła na samo wspomnienie zwrotu, jakiego użył wobec niego Wrzód. Więzień był pierwszym człowiekiem w życiu Maskacza, który nazwał go panem i już ten fakt sprawiał, że niezbyt na codzień litościwy czarownik gotów był darować brańcowi życie.

- Pójdziesz zatem do onego Rumburaka, jeno się nie wyzdradź, kto cię posłał. Powiesz mu, żeś od Odrzyskóry i że wielce pilnie potrzebujesz onego więźnia rybaka odkupić, coście go na walki sprzedali – Maskacz mówił przyciszonym głosem, ustawicznie rozglądając się przy tym na boki, niby od niechcenia, ale bardzo czujnie. By cała grupka nie rzucała się w oczy, Pchełek z Trzęsikęskiem jęli przesuwać na wózku niektóre worki, co to się niby przypadkiem źle ułożyły wymuszając nieoczekiwany postój w tym akurat miejscu.

- Ile tu się daje za zdrowego niewolnego? – spytał hogur marszcząc czoło – Za chłopa?

- Jak zdrowy i krzepki, to i ze sto katanów, miłościwy panie – Wrzód wzruszył ramionami, a potem skulił się na widok gniewnego grymasu Zagera.

- Sto katanów? – czarownik aż zgrzytnął zębami – To nas chwacko chciał ten kurwi syn Odrzyskóra wyruchać! Po pięćdziesiąt złotych obiecywał za jednego brańca, a sam pewnie dwa razy tyle od głowy od Rumburaka dostał! Ech, że też mu po gębie przed wyjściem nie nakładłem...

- Za takiego do walki to mniej żądają, panie – wybąkał nieśmiało Wrzód, z wszelkich sił starając się być pożytecznym – Sto katanów to za niewolnika, co przez resztę życia za służbitę robił będzie, chociaż są też dużo drożsi. Ci, co na arenę iść mają, a na jedną abo dwie walki i do piachu, to pewnikiem za pół setki się dostanie, bo to zwykle łachmyty, co ani bronią robić nie umią, w sam raz do bitki z goblinem albo w dziesięciu na ogra. Oni to jeno gawiedź mają rozochocić, zanim mocni woje na piasek wyjdą.

- Lepiej, żebyś miał rację – burknął wciąż poirytowany czarownik – Zatem pójdziesz do tego Rumburaka i powiesz mu, że pan Odrzyskóra zdanie zmienił i chce swój towar z powrotem. I żadnych więcej gadek, co i jak. Zmienił zdanie i basta! Powiesz mu, że za fatygę szef chętnie da osiemdziesiąt katanów...

Hogur urwał na moment, bo Trzęsikęsek jęknął żałościwie słysząc wymienioną przez Zagera kwotę i złapał się mimowolnie za skronie.

- Cichaj, Kęsek, bo mi jeszcze parch instrukcyj nie zapamięta – skarcił myśliwego Maskacz – Osiemdziesiąt złotych, rzekłem. Niech wyśle kogoś dziś z wieczora na Plac Karczemny, będziemy czekali z dutkami pod domem naprzeciwko faktorii Michelona. Wiesz, gdzie jest faktoria Michelona?

- Nie, panie, tutaj tyle rozmaitych kupców...

- Miastowy, a wieśniak pełną gębą – żachnął się Maskacz – Żyjesz tu bogowie wiedzą jak długo, a nawet nie wiesz, gdzie Michelon kupczy. Lepiej zatem dla ciebie, żebyś o to dobrze umiał wypytać, bo jak już się z tym Rumburakiem rozmówisz, to też tam będziesz musiał wrócić, coby relacyję zdać ze spotkania. I niech ci nawet myśl o daniu nogi po łbie nie chodzi, bo masz tam w tej łepetynie czar, co cały czas działa i wysmaży ci dynię od środka, jak jeno zaczniesz coś kombinować.

Wrzód zbladł przybierając kolor świeżego śniegu, nogi ugięły się pod nim zauważalnie.

- Nie łam się, patałachu – Maskacz spróbował przybrać nieco bardziej przyjacielski ton głosu, niezbyt mu to jednak wyszło – Jak wszytko dobrze pozałatwiasz, nie tylko łepetynę na karku wyniesiesz, ale może i co na boku przyrobisz. Odrzyskóra jest skończony w tej okolicy, bardzo wielu miejscowych pewnie go tera zacznie szukać, to i u jego boku nie za bezpiecznie. Kto wie, może przyda mi się ktoś łebski w tym mieście, na kogo się będzie można kiedyś zdać w potrzebie...

Rzezimieszek westchnął z nieskrywaną ulga, poweselał nieco po gębie.

- Panie, niech cię bogowie w opiece zachowają! – Maskacz odniósł wrażenie, że Wrzód szykuje się do tego, by mu paść do stóp, więc przezornie osadził opryszka w miejscu stanowczym ruchem ręki.

- Będę czekał obok faktorii Michelona, aż wrócisz z wieściami – dokończył wydawanie instrukcji czarownik – Rumburak ma tam posłać kogoś z brańcem tuż przed zmrokiem. Odda człowieka, dostanie osiemdziesiąt katanów, wszytcy będą zadowoleni. Rozumiesz? Tak? To już cię tu nie ma!

Gnąc się w ukłonach Wrzód wysadził wielkim susem spośród gromadki rybaków i nie szczędząc sił w nogach popędził na złamanie karku w stronę najbliższego skrzyżowania ulic.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:45, 03 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kochani, wrzuciłem wczoraj kawałek fabuły, ale chyba nikt tego nie zauważył, bo nie pojawił się jak dotąd żaden komentarz Wink Jakby nie było, Wrzód już popędził do Rumburaka, a Wy możecie udać się w dalszą drogę do portu. Do zachodu słońca pozostają dwie, może trzy godziny. Czy mogę założyć, że spożytkujecie ten czas na odebranie łodzi Sękacza i Krzesimira, przeciągnięcie jej pod Wasze czółna i załadowanie na wszystkie pokłady łupów? Czy też może interesuje Was inna koncepcja działania?

Jeden z Was musiałby naturalnie udać się niedługo pod faktorię Michelona, gdzie dotrze prędzej czy później niosący odpowiedź Rumburaka Wrzód - zakładam, że będzie to Maskacz, ale może się mylę?

Odliczę Wam też kilkadziesiąt srebrników z zasobów gotówki na ciepły posiłek, bo żołądki już Was zaczynają trawić od środka z głodu!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:53, 03 Paź 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Chyba zjeść coś, i może napić się jakiego kufla to można... ale w sumie co tu jeszcze robić z cennym transportem na karku. I uważać coby nie zostać nie rozpoznanym.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 19:46, 03 Paź 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Moja propozycja brzmi: przebrać się.
1. W innych ubraniach będziemy wyglądać, jakby nic nigdy nas nie łączyło z Odrzyskórą, pożarem i innymi sprawami.
2. Chętnie poczytam opis sceny ubierania się rybaków w lepsze ciuchy Laughing
Tyle żebyśmy zbyt dużo nie wydali.


Ostatnio zmieniony przez Stan dnia Sob 19:47, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:27, 09 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Maskacz odprowadził Wrzoda wzrokiem, a potem spojrzał ponownie na swych towarzyszy. Czarownik podrapał się po nosie, splunął pod nogi, trafiając dokładnie w szczelinę pomiędzy brukowymi kostkami.

- Trza nam się przebrać w inne łaszki, a żwawo - orzekł po chwili namysłu. Gusłek i Trzęsikęsek nie zaoponowali, jedynie Pchełek powiódł z niejakim żalem wzrokiem po swoim miastowym kaftanie.

- Przecie go nie musisz precz wyrzucać - dodał cierpkim tonem hogur - Nowe szmatki na się wdziejesz, a te na wóz się schowa, pod wory. Jak nas strażnicy przetrzepią, zajedno będzie, czy tam jeno kupę oręża znajdą czy kaftan jakiego zbója na dodatek. Tera jeno nam krawca jakiego trza odnaleźć, co by dutków nie darł zanadto... hej, dobra kobieto, pozwól no tutaj!

Rzeczona "dobra kobieta" - otyła niewiasta o ludzkich rysach twarzy, odziana w opinającą ją ciasno suknię i dźwigająca w ręce jakieś zwinięte w rulony papiery - przystanęła na dźwięk słów obcego, obrzuciła go od stóp po głowę mało przyjaznym spojrzeniem. Trafił swój na swego, pomyślał natychmiast Trzęsikęsek.

- Czego... dobry człowieku? - białogłowa zaakcentowała dwa ostatnie słowa w sposób jawnie dający do zrozumienia, że wcale hogura za takowego nie ma - Datków nie daję, w służbę nie przyjmuję.

- Ani nam jałmużna potrzebna ani praca - czarownik wyprostował się instynktownie, spoglądając na mieszczkę z góry, iście niczym jaki rodzony Ostrogarczyk - Mus nam za to wywiedzieć się, gdzie tu jaki krawiec urzęduje abo inszy człek, co strojami kupczy. Jaśnie pani wielce miastowo odziana, z razu widać, że się obleka u jakiego znacznego w fachu krawca.

Przemowa Zagera odniosła zamierzony skutek - mieszczka pokraśniała nagle po obliczu, uśmiechnęła się, po czym podeszła bliżej, wyraźnie ukontentowana taką pochwałą.

- Od razu tak trzeba było, drogi panie - oznajmiła znacznie milszym niż dotąd tonem - Jak wam dobry krawiec potrzebny, idźcie tą ulicą do końca, w prawo skręćcie, a potem kole starego browaru w bramę wlećcie. Tam ci urzęduje w suterenie pan Kopytko, wielce w igłą obracaniu wprawny.

Czarownik skłonił się w odpowiedzi w gracki sposób, który podejrzał w ciągu dnia u kilku mijanych ulicą Ostrogarczyków.

- Dziękuję szanownej pani i zdrowia życzę - powiedział, po czym machnął władczo ręką dając do zrozumienia swej kompanii, że mają podążać w ślad za nim.
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 35 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 34, 35, 36 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin