Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Czarownik obejrzał się w stronę Pchełka, ten pojął w mig znaczenie owego spojrzenia i wielkim skokiem dopadł drzwi ujmując klamkę w swym mocarnym uścisku, wzmocnionym siłą krążącego w żyłach wywaru, sapiąc przy tym zabawnie i przewracając zamglonymi oczami. Odwracając się w stronę spanikowanego Uszatego hogur pomyślał cierpko, że Męczywór w swej postępującej starczej demencji zapewne dosypał do dekoktu zbyt wiele sproszkowanych liści bladego skalniaka, przez co mięśnie młodzieńca zyskały wymiernie na krzepie, ale jego ogłupiony wywarem umysł uległ dla odmiany sporej dekoncentracji.
Płomienie ogarnęły szybko całe łóżko, ich głośny trzask mieszał się z łomotem w drzwi i krzykami zaniepokojonych swądem spalenizny łotrzyków. Maskacz doskoczył do cofającego się przed nim panicznie Uszatego, przyparł rzezimieszka do ściany łapiąc palcami obu dłoni za jego skronie.
Ostrogarczyk nie miał pojęcia, co ów gest mógł oznaczać i jakie żywił wobec niego zamiary ten przerażający czarownik noszący na twarzy gębę Odrzyskóry, toteż czując na skórze dotyk obcego wrzasnął wniebogłosy, iście niczym człek, który poczuł na swym gardle wijące się ciało jadowitego węża.
Krzyk ten, zdławiony lodowatym spojrzeniem Zagera, dodał widać wigoru ludziom stłoczonym w korytarzu, bo drzwi zaczęły dygotać pod wpływem uderzających w nie barkami mężczyzn.
- Dartan, trzymaj się! Idziemy z pomocą!
- Puszczaj drzwi, kurwi synu!
- Zamilcz – syknął jadowicie czarownik, tym mocniej kojarząc się struchlałemu opryszkowi z wężem. Uszaty przywarł plecami do ściany, nie potrafiąc wykrztusić ani słowa i mocząc się w zamian w spodnie.
- Jeśli chcesz jeszcze uwiedzieć babę, a bachory, posłuchaj mnie dobrze – Maskacz mówił cicho, ale bardzo szybko, czując za plecami gorąco pożaru – Zostawię ci w głowie magiczne wnyki, taką pułapkę na wypadek, gdybyś jednak okazał się głupszy niż na to wyglądasz. Będziesz trzymał gębę na kłódkę i nikomu nie rzekniesz, co cię dzisiaj spotkało, będziesz zdrów i żywy. Jeśli jednak coś komuś wyjawisz, choćby tylko tycią troszkę, te czarnoksięskie wnyki zatrzasną ci się we łbie i staniesz się obślinioną ludzką rzepą, walącą w gacie i nie pamiętającą nawet jak się wcześniej zwała. Chciałbyś tak skończyć?
Uszaty nic nie zdołał wykrztusić, potrząsnął jedynie panicznie głową, wciąż ściskaną kurczowo palcami hogura. Zager zaczął mamrotać inkantację w archaicznym języku Arjeunu, zapomnianym już niemal przez wszystkich, przekazywanym z pokolenia na pokolenie nielicznym potomkom starożytnego ludu zamieszkującego siedemset lat wcześniej bagna północnego wybrzeża Wielkiego Jeziora. Skóra Uszatego w miejscach dotykanych przez palce Maskacza zaczęła cicho skwierczeć, a sam rzezimieszek przewrócił bezrozumnie oczami i runął z nóg bez przytomności, porażony nie tyle mocą zaklęcia, co najzwyklejszym w świecie strachem.
Drzwi ustąpiły w końcu pod naporem zdesperowanych ludzi, zawiasy trzasnęły z hukiem, popękane drewno grzmotnęło o podłogę, a nagły podmuch powietrza podsycił ogień tak mocno, że płomienie strzeliły pod sam sufit. Maskacz podniósł rękę osłaniając twarz przed bijącym zewsząd żarem, cofając się z desperacją ku wyjściu.
Zatarasowanemu przez czwórkę przerażonych, ściskających obnażoną stal, ale i wrzeszczących coś przeraźliwie zbójów, którzy sami odwracali twarze od płonących jak żagwie elementów pokoju. |
|