Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Kiedy dyskutujący z cichym ożywieniem rybacy doszli już do zgodnych wniosków, Maskacz dopiął skórzany kaftan Odrzyskóry, dociągnął nieco luźny pas, przy którym wisiał zupełnie mu obcy i dziwnie ciężki miecz, potem zaś odwrócił się plecami do towarzyszy, pochylony nad nieprzytomnym hersztem bandy i mruczący pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa wypowiadane w dawno już zapomnianej przez normalnych wieśniaków mowie bagiennych ludów.
Trzęsikęsek poczuł dziwny dreszcz na karku słysząc te dźwięki, cofnął się pośpiesznie o kilka kroków nie chcąc być świadkiem przerażającej przemiany, która się właśnie dokonywała na obliczu czarownika. Przemieszczane mocą zaklęcia, mięśnie jego twarzy zmieniały swe ułożenie i objętość, kości szczęki wydłużyły się nieco z wyraźnie słyszalnym trzaskiem dopasowując swe rozmiary do rysów samego Odrzyskóry. Myśliwy usłyszał zdławiony jęk Zagera, wzdrygnął się pojmując, że cały ów zabieg musiał przysparzać czarownikowi silnego bólu.
Leżący na deskach podłogi ostrogarski rzezimieszek stęknął głucho, otworzył zamroczone oczy i wytrzeszczył je na widok pochylonej nad sobą dziwacznej maski, która szybko przemieniała się w jego lustrzane odbicie. Dartan Odrzyskóra był bezwzględnym i zahartowanym w ulicznych wojnach bandytą, ale żadne nożownicze rozprawy i skrytobójcze mordy nie przygotowały go na podobny widok. Ujrzawszy nad sobą kończącego transformację Maskacza herszt stęknął raz jeszcze głucho, wywrócił oczy i zemdlał niczym nowicjuszka Graama na widok przeciętego skalpelem wrzoda.
- Dobra, idziemy – mruknął hogur odwracając się w stronę Pchełka i Gusłka. Stojący opodal Trzęsikęsek gwizdnął przeciągle z wrażenia, bo nowa maska Zagera była w jego oczach perfekcyjną kopią oblicza herszta i efektu tego nie psuły nawet mniej masywne rozmiary ciała czarownika, w miarę skutecznie maskowane jego nowym strojem.
- Och, jakiś ty z mordy bandycki, co za zbrodnicza gęba – wyraził szeptem swój szczery zachwyt myśliwy – Nic dziwnego, że tamten znowu omdlał, od tera pewnikiem będzie w porty walił za każdym razem jak się w lustro obejrzy, bo pomyśli, że to ty!
- Pchełek, weź Uszatego na sznurek, tylko jako mało widocznie – zalecił Maskacz prostując się na próbę i marszcząc groźnie swą nową twarz – Lepszy by było jakby nikt nie zoczył, że go przemocą wiedziemy, jeszcze gotowy kłopotów narobić.
Chwilę później wyznaczony na tragarza rzezimieszek stał już obok płowowłosego złodzieja, ze swą prawicą obwiązaną mocno krótkim rzemieniem przymocowanym z drugiej strony do metalowego zaczepu na pasie Pchełka. Nim bandyta został z powrotem przywleczony do głownej izby sklepu, rybacy dokładnie przykryli brudnym nieruchome ciało Odrzyskóry.
- Pójdę z wami – oznajmił mu Maskacz, kiedy zbój wlepił swe szeroko otwarte oczy w doskonale znajomą twarz rozmówcy – Zasuwaj przodem z tym oto zacnym człekiem, ja pójdę w tyle. Zmierzaj prosto do naszej kryjówki.
W oczach wciąż zalęknionego rzezimieszka pojawił się znienacka inny błysk, który zaraz znikł, ułamek sekundy wystarczył jednak czarownikowi w zupełności, by pojąć, że zaplanowany przez niego fortel nie miał szans na powodzenie. Uszaty widział obcego noszącego twarz Kostropatego, musiał się z miejsca zorientować, że to utalentowany w mimikrze adept magii. Stojąc przed obliczem herszta, który bez więzów polecił mu prowadzić innego obcego do kryjówki mimo swego towarzystwa, oprych pojął równie szybko, że nie prawdziwego Dartana ma przed sobą, tylko tego samego mimika, który chwilę wcześniej pozował na właściciela sklepu.
Uszaty nie dał tego rzecz jasna po sobie poznać nawet jednym piśnięciem, ale ów króciutki błysk w oczach więźnia Maskaczowi zupełnie wystarczył.
- Spróbuj wykręcić jaki głupi numer, a wypatroszę cię w locie zaklęciem jak włochatą świnię – syknął do kikuta prawego ucha rzezimieszka chłodnym sadystycznym tonem – Ten sznurek to tylko dla pewności, bo wierzaj mi albo nie, wystarczy mi parę uderzeń serca, aby cię zabić i nawet nie będę musiał wyciągać miecza. Wierzysz mi?
Uszaty pokiwał żarliwie głową, a stojący obok Pchełek sam poczuł na dźwięk słów Zagera zimny dreszcz, zastanawiając się w duchu, czy czarownik aby na pewno żartował.
Pchnąwszy więźnia przed sobą Maskacz przepuścił też związanego z nim rzemieniem Pchełka, sam zaś jako ostatni przestąpił próg drzwi sklepu, posyłając na pożegnanie kiwnięcie głowy w stronę Trzęsikęska i Gusłka. Pilnujący załadowanego ziarnem wózka Łamignat ponownie zajmował się obserwacją życia miejskich mrówek i chociaż zerwał się na widok uzbrojonego w miecz Dartana na równe nogi z bruku, uspokojony szybkim pomrukiem Pchełka z zadowoleniem powrócił do swego zajęcia.
Wiedzeni przez Uszatego, dwaj buratarscy rybacy ruszyli śpiesznym krokiem w stronę dzielnicy, którą Pchełek miał sposobność kilka godzin wcześniej odwiedzić i gdzie nawiązał wielce wyczerpującą znajomość z pełną werwy mieszczką. Dla mijanych mieszczan nie byli nikim więcej jak tylko trójką zabijaków, którym lepiej było nie wchodzić w drogę, toteż zwykli Ostrogarczycy nader skwapliwie im z tej drogi schodzili, jawnie dowodząc w opinii Maskacza faktu, że twarz Odrzyskóry nie była w tej okolicy obca. |
|