Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Gusłek uniósł niepewnym gestem dłoń, nie wiedząc czy w drzwi pukać czy też od razu pchać je i pakować się do środka faktorii. Dylemat rozwiązany został w prosty sposób, albowiem chwilę później drzwi stanęły otworem i ze środka wypadł jakiś niewielki, ale szybki kształt, kędzierzawowłosy, wielkooki i bosostopy.
- Ki bies?! – syknął zaskoczony kleryk cofając się mimowolnie o krok. Mały kształt zerknął na niego w biegu okrągłymi oczami gnoma i popędził przez Plac ściskając w rękach opieczętowane lakiem pergaminowe zwoje.
- To chyba taki mały krasnolud – bąknął niepewnie Trzęsikęsek – Młody widać, bo mu jeszcze broda nie urosła. A jaki szybki, patrzajta!
Ale Gusłek nie patrzył w ślad za pędzącym na złamanie karku gońcem, tylko wetchnął ciężko, a potem przekroczył próg budowli.
Rozległa kamienna izba zastawiona była drewnianymi regałami pełnymi oprawnych w skórę ksiąg buchalterskich, zwojów oraz granitowych tabliczek, których obecność zdradzała istnienie handlowych powiązań pomiędzy kupcem Michelonem i górskimi krasnoludami. Podzielono ją na dwie części: parter oraz odgrodzone barierkami podwyższenie, gdzie schodki wiodły ku kantorkom zajmowanym przez intendentów i skrybów pracujących dla Michelona. Wszędzie panował ożywiony ruch, coś tam spisywano, oglądano wysypane na misy próbki ziarna, odważano jakieś miary.
Kiedy tylko buratarańscy rybacy zbili się w kupę za progiem izby, jeden z najbliższych skrybów przeprosił na chwilę swego klienta i podszedł szybkim krokiem do niezbyt pasujących strojem do miejsca gości.
- Chyba pomyliliście wejścia, dobrzy ludkowie – oznajmił spozierając na młodzieńców z ukosa – Zaciąg do flotylli rybackiej dwa domy dalej i podobno skończył się wczoraj wieczorem. Sio stąd!
- Krzesimir i Sękacz, z Burat-aru – powiedział szybko Gusłek, oczami wyobraźni widząc już gnających go za próg pachołków Michelona – Ziomki to nasze, mieli u was ziarno kupić ze trzy dzionki od tera, za pięć dziesiątek srebra, na zasiew. Po dzisiaj dzionek do wioski nie wrócili, niczem my od nich nie słychali. Byli tu aby?
- A, z Burat-aru – na twarzy skryby pojawił się wyraz zrozumienia – Zechciejcie tu zaczekać, ludkowie. Panie asesorze, zechce się pan tu na chwilę pofatygować? Spóźnieni klienci!
Po schodkach wiodących na podwyższenie zszedł żwawym krokiem starszy wiekiem mężczyzna o łysiejącej czaszce i świdrującym spojrzeniu.
- Asesor Hubała, do usług – przedstawił się zlustrowawszy wpierw przybyszów od stóp po głowy – Jak mogę pomóc?
- Ja sem Gusłek, z Burat-aru, to zaś moje druhy – odparł śpiesznie kapłan – Szukamy Sękacza i Krzesimira, dniów kilka temu mieli tu ziarno dla wioski kupić, na zasiew, ale dotąd nie wrócili. Byli aby tutaj?
- Byli, trzy dni temu w południe – przytaknął Hubała splatając ramiona na piersiach – Cieszę się, że nie tylko ja na nich czekam, chociaż to kiepska pociecha, bo interes nie znosi zastoju. Mieliśmy akurat pusty magazyn, nowa dostawa miała przypłynąć z wieczora. Wpłacili zaliczkę, dziesięć srebrników, mieli przyjść na następny dzień po ziarno, ale przepadli jak kamień w wodę. Jeden dzień czekałem, ale potem sprzedałem wasze ziarno komu innemu. Jak chcecie zrobić nowe zamówienie, nie widzę żadnego kłopotu, będzie jutro rano do odbioru. Tyle, że wasza zaliczka przepadła, mus wam znowu pięćdziesiąt srebrników wpłacić, inaczej z interesu nici. |
|