Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Kiedy zaprzężony w parę rybaków dwukołowy wózek zatrzymał się w końcu z turkotem obręczy na bruku przed sklepem, Maskacz i Gusłek zaprzestali dalszego ciągnięcia za ozory zgromadzonych w kantorku więźniów i pozostawiwszy ich pod opieką Trzęsikęska wyskoczyli na schodki przybytku Kostropatego.
Zziajany, ale ogromnie zadowolony z siebie Pchełek stanął na baczność w sposób podpatrzony u żołnierzy z dworu elejata, prawicę złożywszy na szabli, lewą ręką wycierając zaś zupełnie nieregulaminowo mokry od potu nos.
- Zacny generale, setnik Pchełek i jego wierny giermek Łamignat meldują wykonanie rozkazu! Zboże zdobyte, Burat-ar ocalony, a żem człek honoru, furda mi ten złoty medal, dajcie mi lepiej w nagrodę obie dorodne córy kowala, bom tak waleczny w robieniu pałką, że mi jedna nie podoła!
Czarownik i nowicjusz roześmiali się jednocześnie, co w przypadku Maskacza było autentyczną rzadkością i świadczyło dobitnie o tym, że do przesady umiarkowany w okazywaniu emocji hogur odzyskał na widok zawartości wózka doskonały humor. Gusłek klepnął w ramię Łamignata, obszedł wózek, rozwiązał jeden z worków zanurzając w nim dłonie i pozwalając, aby ziarno płynęło mu złotymi strumieniami między palcami.
- Siedem worów – szepnął rozmarzonym głosem, oczami wyobraźni widząc już kołyszące się na wietrze bezkresne łany dojrzałej pszenicy, siebie samego w odświętnym stroju kapłana Piana z dzbanem wybornego wina w rękach, wyciągniętym w stronę nadchodzącej z figlarną miną młynarzówny o rozsznurowanym kusząco kaftaniku, odsłaniającym większą część jej piersi – Za siedem Męczywór nas ozłoci, jakby go odważnie zapytać, może by i nową chałupę pozwolił postawić albo kawałek ziemi dla każdego wykroi z wioskowego areału. Jak myślicie?
- Ta, a mnie na dworze elejata nowiuśki żelazny sagan kupi, cobym mógł więcej lubczyku warzyć dla tych, co cichaczem po niego przyłażą, bo się aż palą do tego, żeby się za tyłek młynarzówny zabrać – parsknął kpiąco Zager.
- Jakiej młynarzówny, tej cycatej? – Gusłek udał, że nie ma pojęcia, o czym czarownik gada, po czym zaraz zmienił temat – Pchełek, Gnatek, świetnie żeście się sprawili, jak się ogolicie, dostaniecie ode mnie po całusie. Gnatek, zostań tutaj, pilnuj wózka, jeno grzecznie i obyczajnie, nikogo nie płosz ani nie próbuj się zaznajomować.
- I żadnych osłów nie tarmoś, perwersyjasie ty jeden – pogroził kompanowi palcem złodziej ocierając pot z czoła i wstępując na schodki – Zara ci rzepy trochę przyniosę z mojej torby, to se podjesz aż miło.
Ostatnie słowa rybaka uświadomiły znienacka wszystkim, jak bardzo byli już głodni. Skromny poranny posiłek nawet po części nie zdołał zaspokoić ich głodu, spotęgowanego dodatkowo pełnymi wrażeń przeżyciami mijającego dnia. Pchełek nie mógł się oprzeć przekonaniu, że gdyby go teraz napadł niedoszły piesek Łamignata, nieszczęsny zwierzak zostałby pożarty do szczętu, razem ze swoim kudłatym ogonem i szpiczastymi uszami.
- Alem jest głodny – westchnął Pchełek – Co nam tam jeszcze w tych sakwach zostało?
- Zawilgły chleb, stwardniała rzepa i chyba trochę cebuli – skrzywił usta czarownik – Ale mus nam paski jeszcze troszkę zacisnąć, bo czas ucieka. Potarmosiliśmy trochę tego Odrzyfiuta i zląkł się w końcu o swą skórę. Gotów nam czystym złotem zapłacić, i za Sękacza i za Krzesimira. Gusłek umyślił sobie, że za te dutki jednego z niewoli wykupimy, a co nadto zostanie, dobrze wydamy, najsamprzód na jaką dobrą wieczerzę.
- Toć to wyborna nowina! – klasnął w dłonie złodziej – I kiedy będzie płacił, kurwi syn?
- Choćby i zaraz – odparł Gusłek – Trza po te dutki do jego chałupy iść, z jednym jego patałachem, a dobrze po drodze baczyć, coby nie próbował zwiać. Takeśmy sobie umyślili, coby Maskacz jego gębę przybrał, toby się nikt nie pomiarkował, że jaki obcy z tamtym oprychem przylazł do barłoga, a nie sam Odrzyskóra.
- A to po temu żeś się tak elegantnie oblekł, co? – cmoknął znacząco Pchełek spozierając na zbyt dużą skórzaną kurtkę, która zdawała się nieco wisieć na ramionach szczupłego czarownika. Zager nic nie odrzekł, poprawił tylko rękawy bawełnianej przeszywanicy i podciągnął obciążony długim mieczem skórzany pas.
- I by my chcieli, cobyś razem z nimi poszeł, bo we dwóch łatwiej będzie i tego zbójca upilnować i złoto przynieść – odparł Gusłek – A im szybciej pójdzieta, tym lepiej, bo trza Sękacza czy Krzesimira jeszcze dziś z niewoli wykupić, inaczej możno go ten chędożony Rumburak na śmierć zamęczy. To jak będzie, pójdziesz? |
|