RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Czw 7:11, 23 Lip 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Mnie to się widzi kozi cycu – rzekł Gusłek biorąc się pod boki i hardo patrząc w oczy herszta – żeś ty jeszcze nie pojął zasad gry, w którą tu gramy. No to posłuchaj, zasada najpierwejsza: ziomek nasz bezpiecznie z nami wszystkimi do dom wróci - tobie życie ostawimy, choć na nie nie zasługujesz. A tera zapisy dodatkowe: jeden choć włos z głowy jednego z naszych, w tem takoż naszemu uwięzionemu bratymcowi - jeden członek u ciebie mniej. Pierwej oka chyba, ale może najsampierw jajca, to zależy co nam fantazja podpowie. Objaśnienie, jeśliś jeszcze nie pojął: postaraj się, wytęż tę swą wredną łepetynę, radą taką nam służyć winieneś, coby jak najmniej członków postradać. Pogłówkuj kapkę, znasz ty lepiej imć Rumburaka, na pewno coś wykoncypujesz, coby i on był kontent, i my szczęśliwe, a i ty parę członków zachował. Jasno żem to wyłożył?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:54, 24 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Gusłek wyczuwał, że pozornie wciąż pewny siebie i buńczuczny Odrzyskóra zaczynał niezauważalnie pękać, że po powierzchnią bezwzględności rysowały się pierwsze szczeliny zwątpienia i strachu. Nowicjusz musiał przyznać, że Maskacz doskonale grał swą rolę brutalnego oprawcy, umiejętnie strasząc nie tylko pomniejszych rzezimieszków, ale i samego herszta... a przynajmniej taką miał Gusłek nadzieję, bo chwilami zaczynał już powątpiewać w kunszt aktorski Zagera i podejrzewał w zamian, iż bezlitosna poza hogura była w rzeczywistości jego prawdziwą twarzą, dotąd umiejętnie skrywaną, a teraz coraz bardziej przerażającą.

Gusłek nic nie potrafił poradzić na to, że jego biegnące szaleńczym strumieniem myśli co chwila powracały mimowolnie do śmierci starego Trzewiskręta i rzekomego w niej udziału Zagera. Potrząsając głową nowicjusz skoncentrował wzrok na wykrzywionej w nieprzyjemnym grymasie twarzy Odrzyskóry.

- I jak będzie, draniu? – syknął cierpkim tonem, żywiąc nadzieję, że wlał w swój głos przynajmniej połowę jadu skrzącego się w tonie hogura.

- Sześćdziesiąt imperiałów w zupełności wystarczy na wykup... o ile wasz ziomek jeszcze dycha – powiedział ostrożnie Odrzyskóra – Rumburak wystawia więźniów do walk na śmierć i życie dwa razy w tygodniu albo cztery w miesiącu świątecznym, ale do tego jeszcze daleko. Jedna bitna noc już za nami, więc jeśli bogowie mu nie sprzyjali, mógł już trafić do portowego basenu.

- Módl się zatem, aby mu sprzyjali – warknął gniewnie Trzęsikęsek – A zawczasu módl się też o ich łaskę dla siebie samego, bo krucho to na razie wygląda, wielce krucho.

- Jeśli jeszcze żyje, musicie o wykup zabiegać jeszcze dziś wieczór, potem będzie za późno – ciągnął dalej Odrzyskóra, pozornie nie zwracając na ostrzeżenie myśliwego uwagi – Mus mi samemu z nim gadać, obcych do siebie nie dopuści, za próg wyrzuci albo co gorszego jeszcze uczyni... może kijami otłucze i do tego samego dołu na walki wrzuci.

- Wierzaj mi, że to nie jest wielce kłopot, aby ten Rumburak porozmawiał z człekiem o twej twarzy – zaśmiał się bardzo nieprzyjemnie Zager, spoglądając na herszta ciemnymi oczami Kostropatego – Ciekaw jestem w zamian tego, czy naprawdę masz złoto na wykup, chwoście.

- Sześćdziesiąt imperiałów, jak rzekłem – przygryzł wargi Dartan – Jeśli puścicie wolno Uszatego, przyniesie je w trymiga, ale muszę z nim wpierw na osobności parę słów zamienić.

- Na osobności? – zaśmiał się chrapliwie czarownik – Chyba ci się wszytko we łbie pomieszało? Za kogo ty mnie masz, za jakiego ćwoka wiejskiego? Przy nas będziesz z nim gadał, a spróbuj jakie konszachty odprawiać, zaraz po łepetynie zbierzesz. Trzęsikęsek, dawaj tu tego Uszatego.

Chwilę potem przywleczony pod ramiona więzień o bandyckiej twarzy ozdobionej parą kikutów po obciętych dawno temu uszach został ciśnięty bez ceregieli pod odziane w łapcie nogi Maskacza. Opryszek wodził przez chwilę wzrokiem po obliczach swych prześladowców, potem zerknął szybko na Odrzyskórę.

- Pójdziesz do siedliska – powiedział herszt, świadom tego, że trzej rybacy uważnie przysłuchują się każdemu wypowiedzianemu przez niego słowu – W moim pokoju pod barłogiem jest metalowa skrzynka, zamykana na klucz. Klucz mam w lewym bucie...

Trzęsikęsek uklęknął przy nogach Odrzyskóry, Zager zaś przyłożył hersztowi szpic ościenia do gardła dając do zrozumienia, że najmniejsza próba kopnięcia myśliwego zakończy się w bardzo bolesny sposób. Wyciągnięty z zzutego naprędce buta klucz błysnął metalicznie w dłoni rybaka.

- Otworzysz ją i wyciągniesz ze środka sześćdziesiąt imperiałów – instruował dalej swego kompana herszt bandy – Potem przyniesiesz je tutaj, a ja za te dutki wykupię dla was uwolnienie. Rozumiesz, co do ciebie gadałem?

- Sam mam iść? – w oczach Uszatego pojawił się natychmiast pełen nadziei błysk.

- Z osłem żeś się na łby zamienił? – warknął Odrzyskóra – Pójdzie z tobą jeden z tych szacownych jegomościów... albo dwaj? – bandyta przeniósł pytające spojrzenie na Zagera.

- To się jeszcze zobaczy – mruknął w odpowiedzi czarownik – Ale możesz być pewien, łachmyto, że samego nigdzie cię nie puścimy.

Uszaty posmętniał nieco po gębie, ale pokiwał twierdząco głową, dając do zrozumienia, że pójdzie po pieniądze i przyniesie je do sklepu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:56, 24 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wabimuch skrzywił się nieco słysząc objaśnienia Pchełka, potem zaś wypiął pierś i skrzyżował na niej wielkie ramiona.

- Igra ten Kostropaty z moją cierpliwością, zaprawdę powiadam ci, człeku – powiedział w końcu słusznych rozmiarów sprzedawca, spoglądający na Pchełka z góry w sposób, który sprawiał, że złodziej szczerze żałował pozostawienia Łamignata na zewnątrz – Już dwa razy mi nie zapłacił, kręci z należnością, zarzeka się, że za parę dni doniesie, a dutków ani widu ani słychu. A teraz co? Przysyła jakiegoś obcego i chce, żebym mu znowu pożyczył wózek? Takiego!

I tu Wabimuch – Asteriusz jeden wie, skąd jego rodzicom przyszło na myśl takie właśnie miano! – zademonstrował swemu klientowi zgięty prowokacyjnie łokieć, dający jawnie do zrozumienia, że gość nie ma co liczyć na wyrozumiałość naciągniętego tak niecnie sprzedawcy. Pchełek zmarszczył czoło zmieszany otrzymaną odpowiedzią, bo wiedział z drugiej strony jak ważne było dobre zgranie w czasie całego tego skomplikowanego planu, który ułożyli misternie jego przebiegli ziomkowie.

- Szanowany pan zechce może przemyśleć... – gdyby Buratarczyk miał na głowie czapkę, pewnie by ją teraz zdjął z głowy miętosząc w dłoniach, bo harda postawa i groźna mina Wabimucha sprawiały, że Pchełek ponownie poczuł się malutkim człowieczkiem z zabitej dechami prowincji, zupełnie zapominając o zwyczajowej nonszalancji oraz noszonej przy pasie szabli – Jakby się dało...

- Się nie da! – oznajmił gromko Wabimuch – I niech Kostropaty na przyszłość sam przyłazi o wózek prosić, a nie jakich chłystów mi tu przysyła, co ledwie dwa słowa na pięć wyrzec umieją. I przekaż mu jeszcze, że jak nie zapłaci... na bogów, co to takiego?!

Dobiegające zza obciągniętego rybią błoną okna bojaźliwe porykiwania osła przeszły nagle w dziki zew, który swym natężeniem podnosił włosy na głowach. Wabimuch wysadził kilkoma susami za próg kupieckiego przybytku, zapominając znienacka o swym gościu, depczącym mu po piętach z wielce zatroskaną miną.

Porzucony wózek stał z boku, oparty dyszlem o bruk. Uśmiechnięty od ucha do ucha Łamignat zwrócił swą wielką okrągłą twarz ku oniemiałemu handlarzowi, niebywale ukontentowany ze swej najnowszej sztuczki. Przerażony bezgranicznie osioł spoczywał na jego grzbiecie i karku, przełożony przez głowę osiłka niczym jagnię niesione przez pasterza, trzymane w mocarnym chwycie za przednie i tylne nogi. Ryk zwierzęcia niósł się ciasną ulicą budząc zrozumiałe zainteresowanie przechodniów, spoglądających na wielkiego rybaka okrągłymi ze zdumienia oczami.

- Strachał się zdeczko, tom go sobie podniósł dla uspokojenia! – oznajmił Łamignat – Wielkce to nie pomogło i jeszcze mi się zeszczał na kapotę, ale ja mam do bydlątków serce dobre i żem go se tak założył na kark, coby też świat z góry pooglądał, biedaczysko.

- Postaw go natychmiast na ziemi! – ryknął rozgniewany Wabimuch – To mój osioł, łapska precz od niego!

Łamignat spojrzał pytająco na Pchełka, a handlarz natychmiast pojął tego spojrzenia znaczenie i odwrócił się w stronę złodzieja wspierając ręce na bokach.

- Twój to towarzysz? – huknął Wabimuch bardzo, ale to bardzo złym głosem – Każ mu odłożyć na miejsce mojego osła, natychmiast!

- Gnatek, odłóż bydlątko! – polecił donośnym tonem Pchełek. Osiłek posmutniał natychmiast, przybrał wyjątkowo nieszczęśliwą minę, usłuchał jednak rozkazu bez zbędnej dyskusji.

- Raczcie wybaczyć, panie – rzekł śpiesznie Pchełek – Wielce to prostoduszny człek i miłość wielką do zwierzątków żywi, ale mus przy nim nie hukać, a obyczajnie się wysławiać, bo on wielce nie lubi jak kto na niego pokrzykuje, zara mu krew do łepetyny idzie, a myśli mąci i chętnie wtedy po pałę sięga.

Wabimuch otworzył usta, ale nic nie odrzekł w pierwszej chwili, szacując Łamignata wzrokiem i coś tam rozważając w myślach, potem zaś spojrzał ponownie na Pchełka.

- Tamten wózek, ten mały, co się w nim jedno koło koślawi – wycedził przez zęby – Dziś do wieczora ma być z powrotem, inaczej naliczę Kostropatemu dodatkową opłatę. A tego twojego miłośnego w zwierzakach przyjaciela wolałbym tu więcej nie oglądać, niech się trzyma z daleka od mojego osła, jasne?

Uradowany Pchełek kiwnął w odpowiedzi głową, wyszczerzył w uśmiechu zęby.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:57, 24 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kochani, pchnąłem nieco do przodu akcję, w dodatku wróciłem w jednym z updatów do swojskiego humorystycznego klimatu, który przewijał się dość często we wcześniejszych etapach przygody (mam nadzieję, że poprawnie wyobraziliście sobie tę scenkę rodzajową z Łamignatem i osiołkiem). Tak więc macie już dwukołowy wózek, który nadaje się wręcz wyśmienicie do tego, by do niego zaprząc Łamignata, a zakładam, że Pchełek nosi przy sobie kwit Michelona.

Co zatem dalej? Pchełek i Łamignat zapewne do przystani po ziarno, które nastepnie przywiozą wózkiem do sklepu Kostropatego. Jak się dobrze poukłada te worki, to bez trudu pochowacie pod nimi broń, pancerze czy inne łupy zdarte z więźniów w sklepie (wyszczególnijcie ewentualnie, co zabieracie, a czego nie). Czy reszta ekipy czeka na powrót woźnicy i jego dwunożnego pociągowca czy też ktoś wychodzi w międzyczasie z Uszatym po złoto na wykup?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 7:34, 25 Lip 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





GM, bardzo mi brakowało tych humorystycznych scenek bo w końcu dlatego, że „momenty były” to KC ma taki właśnie niepowtarzalny klimat.

Oj ten Łamignaś, bydlątka ukochał sobie w tej prostej łepetynce, hahahaha, bydlątka Smile.

GM, więcej, więcej takich plissssssss.

Co do dalszego planu to ja proponuję dograć jeden szczegół.

Uszatego odprowadzić na zaplecze, Odrzyskórę nieoczekiwanie w łepetynę i schować nieprzytomnego pod jakieś kapoty, potem Maskacz przybierze gębę herszta, a następnie będzie wiernie udawał przed Uszatym jego wodza i przekonywał go na każdym kroku do lojalności wobec okrutnych prześladowców.

No i na koniec jedna uwaga, ze skrzyni to się wszystko zabierze Smile.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:08, 26 Lip 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- Choć Łamignatku, pojedziem po ziarno coby spokój był stom sprawom, a potem do Kostropa pojedziem. Ja tu wsiąde do wózka a ty ciągnij i na plac Karczemny!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:42, 27 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kiedy wyraźnie zły, ale i żywiący zdrowy respekt wobec muskulatury Łamignata Wabimuch wycofał się przezornie do wnętrza sklepu, Pchełek przywołał osiłka do siebie i wskazał mu wymownym gestem dyszel dwukołówki otrzymanej od handlarza – a uczynił to gestem na tyle małopańskim, by Łamignat nie doszedł mozolnie do wniosku, że sadowiący się na koźle dwukołówki towarzysz niecnie go okpił i wykorzystał.

Rosły rybak złapał ochoczo za dyszek wózka, a potem pociągnął go do przodu tak chwacko, że Pchełek omal nie fiknął z kozła koziołka.

- Nie tak żwawo! – zakrzyknął płowowłosy Buratarczyk łapiąc jedną ręką za burtę pojazdu, drugą zaś podciągając portki – Toć się zachowuj jak jaki wół stateczny, a nie dziki osioł! Inaczy jeszcześ gotów jakiego miastowego przejechać, a ja kontrybucyjów płacić nie mam zamiaru! I w niedobrą stronę jedziemy, zawracaj tamoj!

- Dobrze, dobrze! – odkrzyknął Łamignat zdradzając niebywały entuzjazm i nic sobie nie robiąc z pełnych politowania spojrzeń przechodniów, zaśmiewających się do łez na widok truchtającego środkiem ulicy olbrzyma, kierowanego komendami rzucanymi przez rozpartego na koźle dwukołówki młodzieńca z prawicą spoczywającą dumnie na przypasanej do boku szabli i zadartym hardo podbródkiem.

Aż do Placu Karczemnego podróż trwała bez kłopotów, a uśmiechnięty od ucha do ucha Pchełek spoglądał z góry na mijanych pieszych, ale u wylotu wiodącej ku portowi ulicy Łamignat utknął znienacka w znacznie gęściejszym tłumie wypełniającym tętniące życiem wąskie przejścia Placu. Pchełek wciąż puszył się na dwukołówce, lecz harda mina szybko mu spełzła z twarzy, kiedy kilku jadących konno najemnych rycerzy w półpłytowych zbrojach huknęło nań gromko sięgając też z miejsca po nahajki, ku uciesze okolicznej gawiedzi. Złodziej zeskoczył czym prędzej z kozła i pomógł Łamignatowi odciągnąć wózek pod ścianę jednego z domostw, czyniąc szlachetnie urodzonym i niewybrednym w doborze słów mężom przejście.

- A żeby wam trzewia poskręcało, łapserdaki – mruknął pod nosem, dostatecznie cicho, by żaden z rycerzy tego nie usłyszał. Od tego psującego humor spotkania dwaj rybacy pociągnęli wózek ramię w ramię, docierając do portowego spichlerza Michelona na piechotę, niezliczoną ilość razy potrącani, przepędzani z drogi przez możniejszych od siebie i wyzywani od parchatych łajzów.

Wrota spichlerza były szeroko otwarte, toteż czując przypływ figlarnego nastroju Pchełek ponownie wskoczył na kozioł dwukołówki, a roześmiany Łamignat wjechał wprost do wielkiej budowli, ściągając na siebie z miejsca ciekawe spojrzenia dokerów i skrybów.

- Patrzajcie, patrzajcie! – klasnął w dłonie jeden z magazynierów, niski człowieczek o mocno opalonej twarzy i ruchliwych oczach – Cóż za wyborny środek lokomocji! Rzeknij dobry człowieku, czym karmisz swego przyjaciela, owsem czy koniczyną?

- Och, nic z tak prostackich, a chłopskich wiktuałów – machnął teatralnie ręką siedzący w koźle Pchełek – On zwykł się żywić samemu, surowymi wątrobami, co to je wyrywa tym, co się z niego naśmiewają.

Magazynier zaśmiał się z grzeczności, ale błysk w jego oczach zdradził Pchełkowi, że mężczyzna pojął ukrytą w słowach klienta groźbę. Obejrzawszy uważnie wręczony mu przez Buratarczyka kwit przywołał czym prędzej kilku dokerów, ci zaś nie tracąc czasu przynieśli siedem pełnych po brzegi worków pszenic, wrzucając je na wózek. Pchełek obszedł swój pojazd sięgając rękami do pierwszego z brzegu wora, rozwiązując sznurek i z lubością nurzając dłonie w ziarnie.

Za coś takiego starszyzna Burat-aru musiała swych wysłanników szczodrze wynagrodzić, po prostu musiała! Pchełek rozmarzył się z rękami wciąż wsadzonymi w worek, oczami wyobraźni widząc szerokie łany kołyszącej się lekko na wietrze pszenicy i siebie samego w pierwszym planie, w nowych skórzanych butach i z szablą u boku, spoglądającego z dumną miną na nadchodzącą w rozsznurowanym wabiąco kaftaniku młynareczkę, która rzekła z figlarnym uśmiechem...

- ...zabieraj ten zadek, bo niczego więcej się nie doczekasz – zaśmiał się magazynier widząc cielęce spojrzenie zastygłego w bezruchu klienta – Towar wydany, kwit zarekwirowany, miłego dnia.

Pchełek zasznurował czym prędzej worek, potem zaś pomógł Łamignatowi obrócić wózek i wyciągnąć go ze spichlerza.

- Tyle worów, tyle worów! – powtarzał równie podekscytowany osiłek – Jak myślisz, Pchełek, Męczywór będzie zadowolony? Prawda, że będzie zadowolony?

- Prawda – uśmiechnął się szeroko złodziej – Będzie sikał z radości po nogach!

- Po moich?! – skrzywił się Łamignat – Ja nie chcę. Ja bym chciał, coby mi pozwolił trzymać w domu jakie bydlątko albo pieska, najlepszy takiego samego jak ten, com go w lesie znalazł i przygarnął biedaczka.

Pchełek poczuł zimny dreszcz grozy na wspomnienie olbrzymiego basiora o czarnej sierści i kłach długości męskich palców, którego Łamignat przywlókł do wioski kilka tygodni wcześniej, obwiązawszy wpierw zwierzęciu pysk i budząc jego widokiem powszechną panikę. Ku niewysłowionemu smutkowi osiłka przerażona starszyzna poleciła zwierzę natychmiast ubić, co wywołało dalsze komplikacje, bo nie mogąc przyjąć tej decyzji do wiadomości olbrzym uciekł z wilkiem czym prędzej z powrotem do lasu, wypuszczając szarpiącego się wściekle i charczącego niczym piekielny demon drapieżnika na wolność.

- Ty się lepiej trzymaj z daleka od piesków – burknął czym prędzej złodziej, ujmując mocniej drewniany dyszel i napinając mięśnie – I od misów lepiej też. Jak zwierzaczka chcesz, to se fretkę złap, Trzęsikęsek ci pomoże.

Stękając i sapiąc dwaj rybacy rozpoczęli podróż powrotną ku dzielnicy, w której znajdował się sklep Kostropatego, ciągnąc ważący teraz całkiem sporo wózek z ogromną radością i nadzieją, że po powrocie do wioski spłyną na nich wszelakie łaski i błogosławieństwa starszyzny.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:42, 27 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zager pokiwał z zadowoleniem głową widząc mało entuzjastyczną, ale jakoś tam wyrażoną chęć Uszatego do współpracy, potem spojrzał pytająco na swych towarzyszy.

- Poczkajmy, aż Pchełek i Gnatek wrócą, wtenczas puści się tego łapserdaka po złoto, nie wcześniej – zaproponował myśliwy – A teraz z powrotem do kantorka.

Kiedy Uszaty wylądował z łoskotem pomiędzy swoimi pomrukującymi coś przez kneble kompanami, Trzęsikęsek mrugnął porozumiewawczo w stronę towarzyszy, potem zaś złapał herszta za kołnierz kaftana i odwlókł go w bok, między jakieś regały zawalone dziwacznym złomem, poza zasięg wzroku innych więźniów.

- Czego, kurwi synu?! – targnął się wściekle Odrzyskóra nie mając pojęcia, gdzie rybak go ciągnie i po co. Po prawdzie Maskacz i Gusłek też tego nie wiedzieli, ale widok drewnianej pałki, która pojawiła się znienacka w ręce myśliwego powiedział im wszystko – Czego chcesz...

Palnięty w tył głowy Odrzyskóra sflaczał natychmiast, opadł bezwładnie na posadzkę. Trzęsikęsek klęknął przy swej ofierze, sprawdził tętno, wyszczerzył w uśmiechu zęby.

- Dycha, suczy chwost – oznajmił – Szybko, seblykajmy go!

- Po co? – zdziwił się niepomiernie Gusłek – Na golasa chcesz go puścić czyś może ciekawski, jakiego wielkiego ma fajfusa?

- Nie myśl po próżnicy, bo cię łepetyna rozboli – odrzekł Trzęsikęsek rozpinając kaftan herszta – Maskacz, przeblekaj się za niego, podobnyś wzrostem, a posturą do drania, odzienie będzie prawie pasowało. I gębę se wymień na tę jego, dasz chyba radę, co?

- Chcesz, cobym polazł z Uszatym po złoto? – zapytał czarownik, chociaż zdążył już pojąć, co też takiego umyślił sobie chytry Trzęsikęsek.

- Ta – kiwnął głową myśliwy – I pomnij me słowa: tę jego skrzynię to masz do szczętu opędzlować, a zresztą poczkamy na Pchełka i Gnatka, to razem pójdziemy, ty, ja i Uszaty, a jego dla pewności weźmie się na postronek. Nie mam ci ja zamiaru się z kurwim synem układać, będzie w skrzynce więcej imperiałów, to się więcej weźmie i basta.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:43, 27 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kolejny skok akcji, kochani. Ziarno już jest Wasze – Pchełek i Łamignat wracają do sklepu z pełnym wózkiem. Wy w tym czasie zgodnie z deklaracją Trihikiliusa odzieracie ze szmatek Odrzyskórę, a czarownik chcąc nie chcąc ubiera to na siebie (chcąc nie chcąc, bo Stan wraca z wakacji dopiero 30 lipca, więc nie miał szans, by oprotestować tę akcję Wink ). Teraz chciałbym usłyszeć o szczegółach wyprawy po okup Odrzyskóry – czy ktoś idzie z Maskaczem, jakie środku ostrożności chcecie przedsięwziąć w stosunku do Uszatego (kto wie, może zechce uciekać?), inne pomysły. Pchełek i Łamignat dotrą do Was bez żadnych przygód, więc przed udaniem się po okup znów będziecie w pełnym składzie i z wózkiem na dodatek (więc jeśli się komuś będzie chciało, będzie można owijać w płachty żagli złupioną oprychom broń i ładować ją pod worki, tak dla zabicia czasu). Rzezimieszki na zapleczu zaczynają szemrać, wyraźnie przeciągająca się bezczynność ich opresorów chyba ich troszkę zaczyna zachęcać do pierwszych prób uwolnienia się z więzów.

Czekam z niecierpliwością na stosowne deklaracje, gotów opisać we wstrząsający sposób wyprawę do gniazda zła Wink

P.S. Jak myślicie, czy udziałem w tej przygodzie Łamignat zasłużył sobie na pieska? (bo że Radziu nie, nie ma wątpliwości, dezerter jeden).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:55, 27 Lip 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Hahaha, i to lubię.

Oj, Łamignaś ma już na bank nie tylko pieska ale i jakieś bydlątko mu się załatwi, jak oczywiście przyjedziemy do wioski w całym składzie (a mam taką nadzieję bo kontynuacja przygód w KC musi się odbyć w co najmniej takiej ekipie jak teraz).

Nie mam szczególnych deklaracji, jedynie może by wpaść z pałkami na zaplecze i uspokoić trochę bandytów coby im głupoty z głowy wybić.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:11, 28 Lip 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Hehehe, zasłużył nawet na całe stadko bydlątek. Nie wiem jak z pieskami, bo nocą mogą wyżreć bydlątka a Łamignaś tego by mógł nie przeżyć.

Ale wracając do wydarzeń aktualnych: coby nasi jeńcy się nie nudzili, można by ich zająć rozmową, a mianowicie kontynuacją przesłuchania. Pytania nie są tutaj ważne, chodzi wyłącznie o okazję do postraszenia ich nieco. Możemy ich na przykład wypytać o to, co robili powiedzmy w ubiegły wtorek. A niech się głowią po co nam ta wiedza. Może nieco ich to zdezorientuje. Gusłek chętnie się tym zajmie pod nieobecność Maskacza. A co do towarzystwa, to proponuję Pchełka. O ile się zgodzi, może być Maskaczowi pomocny, dzięki swojemu sprytowi i umiejętnościom zawodowym.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 22:50, 31 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kiedy zaprzężony w parę rybaków dwukołowy wózek zatrzymał się w końcu z turkotem obręczy na bruku przed sklepem, Maskacz i Gusłek zaprzestali dalszego ciągnięcia za ozory zgromadzonych w kantorku więźniów i pozostawiwszy ich pod opieką Trzęsikęska wyskoczyli na schodki przybytku Kostropatego.

Zziajany, ale ogromnie zadowolony z siebie Pchełek stanął na baczność w sposób podpatrzony u żołnierzy z dworu elejata, prawicę złożywszy na szabli, lewą ręką wycierając zaś zupełnie nieregulaminowo mokry od potu nos.

- Zacny generale, setnik Pchełek i jego wierny giermek Łamignat meldują wykonanie rozkazu! Zboże zdobyte, Burat-ar ocalony, a żem człek honoru, furda mi ten złoty medal, dajcie mi lepiej w nagrodę obie dorodne córy kowala, bom tak waleczny w robieniu pałką, że mi jedna nie podoła!

Czarownik i nowicjusz roześmiali się jednocześnie, co w przypadku Maskacza było autentyczną rzadkością i świadczyło dobitnie o tym, że do przesady umiarkowany w okazywaniu emocji hogur odzyskał na widok zawartości wózka doskonały humor. Gusłek klepnął w ramię Łamignata, obszedł wózek, rozwiązał jeden z worków zanurzając w nim dłonie i pozwalając, aby ziarno płynęło mu złotymi strumieniami między palcami.

- Siedem worów – szepnął rozmarzonym głosem, oczami wyobraźni widząc już kołyszące się na wietrze bezkresne łany dojrzałej pszenicy, siebie samego w odświętnym stroju kapłana Piana z dzbanem wybornego wina w rękach, wyciągniętym w stronę nadchodzącej z figlarną miną młynarzówny o rozsznurowanym kusząco kaftaniku, odsłaniającym większą część jej piersi – Za siedem Męczywór nas ozłoci, jakby go odważnie zapytać, może by i nową chałupę pozwolił postawić albo kawałek ziemi dla każdego wykroi z wioskowego areału. Jak myślicie?

- Ta, a mnie na dworze elejata nowiuśki żelazny sagan kupi, cobym mógł więcej lubczyku warzyć dla tych, co cichaczem po niego przyłażą, bo się aż palą do tego, żeby się za tyłek młynarzówny zabrać – parsknął kpiąco Zager.

- Jakiej młynarzówny, tej cycatej? – Gusłek udał, że nie ma pojęcia, o czym czarownik gada, po czym zaraz zmienił temat – Pchełek, Gnatek, świetnie żeście się sprawili, jak się ogolicie, dostaniecie ode mnie po całusie. Gnatek, zostań tutaj, pilnuj wózka, jeno grzecznie i obyczajnie, nikogo nie płosz ani nie próbuj się zaznajomować.

- I żadnych osłów nie tarmoś, perwersyjasie ty jeden – pogroził kompanowi palcem złodziej ocierając pot z czoła i wstępując na schodki – Zara ci rzepy trochę przyniosę z mojej torby, to se podjesz aż miło.

Ostatnie słowa rybaka uświadomiły znienacka wszystkim, jak bardzo byli już głodni. Skromny poranny posiłek nawet po części nie zdołał zaspokoić ich głodu, spotęgowanego dodatkowo pełnymi wrażeń przeżyciami mijającego dnia. Pchełek nie mógł się oprzeć przekonaniu, że gdyby go teraz napadł niedoszły piesek Łamignata, nieszczęsny zwierzak zostałby pożarty do szczętu, razem ze swoim kudłatym ogonem i szpiczastymi uszami.

- Alem jest głodny – westchnął Pchełek – Co nam tam jeszcze w tych sakwach zostało?

- Zawilgły chleb, stwardniała rzepa i chyba trochę cebuli – skrzywił usta czarownik – Ale mus nam paski jeszcze troszkę zacisnąć, bo czas ucieka. Potarmosiliśmy trochę tego Odrzyfiuta i zląkł się w końcu o swą skórę. Gotów nam czystym złotem zapłacić, i za Sękacza i za Krzesimira. Gusłek umyślił sobie, że za te dutki jednego z niewoli wykupimy, a co nadto zostanie, dobrze wydamy, najsamprzód na jaką dobrą wieczerzę.

- Toć to wyborna nowina! – klasnął w dłonie złodziej – I kiedy będzie płacił, kurwi syn?

- Choćby i zaraz – odparł Gusłek – Trza po te dutki do jego chałupy iść, z jednym jego patałachem, a dobrze po drodze baczyć, coby nie próbował zwiać. Takeśmy sobie umyślili, coby Maskacz jego gębę przybrał, toby się nikt nie pomiarkował, że jaki obcy z tamtym oprychem przylazł do barłoga, a nie sam Odrzyskóra.

- A to po temu żeś się tak elegantnie oblekł, co? – cmoknął znacząco Pchełek spozierając na zbyt dużą skórzaną kurtkę, która zdawała się nieco wisieć na ramionach szczupłego czarownika. Zager nic nie odrzekł, poprawił tylko rękawy bawełnianej przeszywanicy i podciągnął obciążony długim mieczem skórzany pas.

- I by my chcieli, cobyś razem z nimi poszeł, bo we dwóch łatwiej będzie i tego zbójca upilnować i złoto przynieść – odparł Gusłek – A im szybciej pójdzieta, tym lepiej, bo trza Sękacza czy Krzesimira jeszcze dziś z niewoli wykupić, inaczej możno go ten chędożony Rumburak na śmierć zamęczy. To jak będzie, pójdziesz?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 22:51, 31 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dobra nasza, cała ekipa w komplecie (w dodatku Stan wrócił z urlopu, więc koniec opieszałości w postowaniu, dajemy czadu). Jak już wzmiankowałem wcześniej, ziarno jest Wasze. Plan ogólny wygląda następująco: Uszaty w obstawie udaje się do siedziby bandy, pobiera co najmniej sześćdziesiąt sztuk złota ze szkatuły (wiadomo, będzie więcej, wyszabrujecie skrzynkę do czysta), wraca z pieniędzmi do sklepu Kostropatego. W ten sposób zamierzacie zdobyć fundusze na uwolnienie wciąż żyjącego (prawdopodobnie ziomka). Kiedy złoto dotrze do sklepu, ktoś uda się do Rumburaka w celu dokonania wykupu pobratymca. Reszta cały czas pilnuje sklepu i więźniów.

Chciałbym teraz, abyście zdecydowali ostatecznie, kto oprócz Maskacza idzie z Uszatym (o ile w ogóle ktoś pójdzie) i dogadali się również w kwestii losu pozostałych członków bandy. Czy plan porwania na sam koniec Odrzyskóry i wywiezienia go do Burat-aru wciąż jest aktualny? Czy zamierzacie dokonać rzezi wszystkich świadków przed opuszczeniem Ostrogaru czy też raczej im darujecie życie? Co zamierzacie zabrać ze sobą w formie łupów – tylko broń oprychów czy też może odrzecie ich z wszystkiego aż do bielizny? Czy zamierzacie zakończyć swą skomplikowaną operację bieżącego dnia (jest późne popołudnie) czy też planujecie kolejny nocleg w stolicy?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 6:58, 01 Sie 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Oooo, Keth właśnie podsunął mi mały pomysł.

Do naga tych bandytów rozbierzmy to dodatkowo odechce im się ucieczki, może łatwiej będzie ich upilnować jak pozostali pójdą po złoto.

Jak wrócą cali i zdrowi to się pomyśli co zrobimy z porwanymi, ale ja wiecie jakie mam na ten temat zdanie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 11:45, 03 Sie 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Dobry pomysł, z tym rozbieraniem.
A co do zarzynania / darowania życia, to chyba pomyślimy nad tym, gdy wszystko załatwimy / nie uda nam się załatwić.
Mogę dodać, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, jestem za opuszczeniem Ostrogaru jeszcze dzisiaj.

Aktualnie: z Uszatym idę ja (w ubranku Odrzyskóry), Uszaty i jakiś ochotnik w ubraniu jednego z bandy (lepiej nie Pchełek, ktoś mógł go zapamiętać). Przed wyjściem chciałbym się zapytać, jaki mam zapas mocy w amulecie. Jeśli nie jest bardzo szczupły można by rzucić na Uszatego "Utrzymanie prawdy"...
PS: Jak to jest z Uszatym? Ma oba uszy (dobrze napisałem? Wink ) odcięte? Jeśli tak, to chyba nie słyszał poleceń Odrzyskóry dotyczących miejsca ukrycia złota...
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 30 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin