Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Kiedy Pchełek i Łamignat opuścili sklep, Gusłek zawrócił na zaplecze, skąd przy pomocy Trzęsikęska wywlókł za kark prężącego się gniewnie Odrzyskórę - gniewnie, ale nie wściekle, co znaczyło, że herszt bandy spuścił nieco z tonu i zaczął chyba przeczuwać, że jego sytuacja jest znacznie gorsza niż początkowo zakładał.
Przywołany ruchem ręki Maskacz wycofał się z progu zaplecza omiatając wpierw złowrogim spojrzeniem gapiących się na niego zbirów.
- Jeden głupi ruch i łby utrącone - sarknął czarownik - Jeden spróbuje drugiemu rzemień rozsupływać, a ja to zobaczę, łby obu utrącę. I nie szablą, bo to za lekkie by było, tylko czarem, na żywca wam łepetyny zgniją i z karków spadną. Chceta, żebym na którym pokazał?
Bandyci jak jeden mąż pokręcili przecząco głowami, a miny mieli na tyle przestraszone, że hogur uznał swą groźbę za wystarczającą. Stanął w pierwszym pomieszczeniu sklepu tak, by cały czas obserwować kątem oka więźniów, a jednocześnie nie stracić niczego z zabawy, którą było dla niego przesłuchanie Odrzyskóry.
Albowiem Zager Maskacz, wychowanek starego Trzewiskręta i adept mrocznej bagiennej magii, czerpał niewysłowioną wręcz przyjemność ze swej dominującej pozycji w obecnej sytuacji. Stary mistrz, który tak niefortunnie wyzionął ducha po zażyciu pozornie bezpiecznej dawki halucynogennych grzybów, zawsze powtarzał swemu jedynemu uczniowi, że właśnie magia stanowi najpotężniejszy oręż w ręku śmiertelnika, ponieważ to ona w połączeniu z zabobonnymi wierzeniami zwykłych ludzi oraz umiejętną grą na ich emocjami potrafiły zapewnić zdolnemu magowi władzę niemal absolutną.
Ciśnięty na środek izby Odrzyskóra zaczął wodzić złym wzrokiem po spoglądających na niego z góry twarzach trzech rybaków.
- To jak będzie? - zapytał - Złoto za trupy i między nami zgoda?
- Może tak, a może nie - odparł Maskacz - Skąd możemy wiedzieć, że nas nie wykiwasz, psi chwoście? Złoto ktoś inny przynieść bedzie musiał, ciebie nie puścimy, nie ma bata.
- Tak nie da rady - pokręcił głową Dartan - Jeno ja wiem, gdzie ono ukryte, nie myślicie chyba, żem taki głupi, co by tym łapserdakom zdradzić, gdzie dutki chowam. Sam po nie muszę, żadnego z nich nie poślę, bo to psy pierwszej wody, uciekną ze złotem z Ostrogaru zamiast je tu przynieść.
- Masz ty nas za jakowyś ludziów na rozumie słabowitych czy co? - rozdrażniony Trzęsikęsek kopnął herszta w kolano, na tyle mocno, by więzień syknął głośno z bólu - Nawet na postronku bym z tobą nie wylazł, bo za nic ci nie zaufam. Już prędzej bym cię z nożem na gardle powlókł, ale twój niefart, że tu miastowe wszędzie wkoło, tutaj nasze maniery nieobyczajne, z gołym ostrzem się tu nie chadza. Znaczy się, nikaj stędy nie wyleziesz, chyba że po moim trupie.
- A chętnie, chętnie - uśmiechnął się hardo Odrzyskóra, ale uśmiech spełzł mu z twarzy, kiedy rozgniewany myśliwy nadepnął mu piętą na palce jednej z dłoni.
- Tyś Odrzyskóra straszniście mocny w gębie - wysyczał Zager - Ale co rzekniesz jak nam przejdzie ochota na słuchanie tych twoich sarkań i tak dla zabawy jęzor ci odetniemy? No, co stanął ci nagle kołkiem w gębie? Bo wierzaj mi, żem całkiem do takiej zabawy skory, dawnom nikomu jęzora nie ucinał, prawie człek zapomniał jak to się robi.
Herszt nic nie odrzekł, a hogur pewny był, że w jego oczach, gdzieś daleko na ich dnie, pojawił się jakiś dziwny błysk, jakby pierwsza słabiutka oznaka lęku.
- Jeśli szansa jest, że nasz ziomek wciąż żywy, uczynim wszytko, co by go ratować - oznajmił Gusłek - Twoim złotem go wykupimy od Rumburaka, a ty nie dość, że się tak opłacisz, to jeszcze nam w tym pomożesz, rozumiesz? Tylko wtedy zdołasz unieść głowę na karku, inaczy czeka cię ta... jak to się zwało... vendemendetta - nowicjusz postraszył bandytę groźnie brzmiącą nazwą, którą zasłyszał był kiedyś od przejezdnego kupca - Krew za krew, bez zmiłowania.
- Tak - podchwycił natychmiast myśl Maskacz, uśmiechając się sadystycznie - Vendemendetta, znaczy się po naszemu, że mendom ucina się vendy, znaczy się jaja. I co, Odrzyskóra, zostałbyś bez jęzora i jeszcze fiutka byś stracił na dodatek? Chciałbyś tak dalej żyć?
Herszt ponownie nic nie odrzekł, ale w jego oczach znów pojawił się ów dziwny błysk.
- Długo się coś zastanawiasz, parszywcu? - westchnął teatralnie czarownik podchodząc do zrzuconej na pryzmę zdobycznej broni oprychów i wybierając ze sterty nóż o długim wąskim ostrzu - Czas nieco ci jęzor rozwiązać. Samego ozora ci nie obetnę, bo jeszcze potrzebny, ale oczów masz dwa, a jedno przecie wystarczy, drugie bogowie na zapas stworzyli. Tylko się nie szarp, bo cię bardziej zaboli, a tak raz dwa wydłubię i po krzyku.
Tym razem Odrzyskóra zauważalnie pobladł.
- Poślę kogoś po złoto - wyrzucił z siebie - Jak chcecie załatwić sprawę z Rumburakiem? On nigdy nie zwraca towaru. |
|