Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Wymieniwszy między sobą śpieszne uwagi rybacy złapali pośpiesznie za wiosła, ale nie zdążyli ich już zanurzyć w wodzie. Okrzyknięty przez Pchełka poławiacz ostryg podpłynął bliżej swą niezgrabną łódką, złożył wiosła w dulkach spozierając podejrzliwie na obcych.
- Czego chceta, chłopy? – zapytał chrapliwym głosem, odpędzając jednocześnie długim kijem kilka bezczelnych mew próbujących wykraść mu za plecami małe rzeczne raczki wrzucone do glinianej misy na rufie łódki – Czego szukata?
- Toć żem gadał, że Placu Karczemnego – odpowiedział Pchełek posyłając jednocześnie pełne wyższości spojrzenie w stronę Gusłka – Bo my tu pierwiej nie bywali, a mus nam na Plac i nie wiemy, kędy.
- A skądżeście som? – indygował dalej poławiacz, kręcąc na boki swą zarośniętą zbójecko gębą. Miał szczupłe opalone ciało, na sobie zaś jedynie krótkie ociekające wodą spodnie, co świadczyło, że ledwie chwilę wcześniej nurkował w poszukiwaniu małży – Skądy was tu przyniosło, co?
- Z Burat-aru – odpowiedział chłodnym tonem Zager – I jeśli wiedzieć chcesz, czyśmy tu przypłynęli ostrygami kupczyć, to ci rzeknę: nie.
- Przecie nie pytam – poławiacz roześmiał się gardłowo, klasnął dłońmi w uda – Płyńta do tamtej bramy, o tamoj, a potem kanałem aż po pomosty dla rybaków.
- Dzięki i bywaj – machnął ręką Pchełek ujmując ponownie wiosło – I widzita? Czego żeście się strachali? Dyć to całkiem fajny chłop.
Pchnięte wiosłami łódki szybko znalazły się w cieniu rzucanym przez kamienne mury. Fale uderzały z sykiem w podstawy wodnych fortyfikacji, pieniąc się na wielkich blokach granitu. Wpływając do szerokiego zacienionego kanału rybacy słyszeli wyraźnie łopot wywieszonych wysoko w górze miejskich proporców i nawoływania strażników. Woda w kanale miała ciemnozieloną barwę, unosiły się na niej jakieś śmieci, Łamignat zaś wyłowił końcem wiosła zdechłego szczura.
- Z drogi, łajzy! – z dziobu nadpływającego z przeciwnej strony holka padły szydercze okrzyki i śmiechy. Rybacy odbili swymi łupinami w bok, pod stromą ścianę bramy, ale wywołana przejściem ciężkiego statku fala i tak rzuciła nimi o kamienną podstawę kanału – Won, psie syny!
Ktoś cisnął z pokładu ogryzkiem jabłka, ale chybił, ktoś inny zarechotał donośnie. Holowany przez dwie wielkie łodzie holk przesunął się obok siedzących w łodkach rybaków, wypłynął na szerokie wody jeziora, gdzie mógł już rozwinąć żagle.
- Lać ich? – jęknął Łamignat patrząc z rozczarowaniem na oddalającą się rufę statku – Za nimi i lać?
- Daj spokój – mruknął Gusłek – Patrzta lepiej tutej.
Przed oczami Buratańczyków rozciągnęła się panorama wielkiego portowego akwenu przylegającego do pełnych żurawi i magazynów doków, oplecionych plątaniną zbitych z desek pomostów. Spojrzenia oszołomionych tym widokiem młodzieńców skakały od statku do statku, od magazynu do stoczniowej pochylni, sięgając hen ku wysokim dachom kamienic i lśniącobiałym murom Pałacu Katana.
- Tam, tamoj jest miejsce! – syknął Pchełek wskazując palcem jeden z pobliskich pomostów – Przywiążemy łódki tamoj, do tego drąga.
Przybiwszy do pomostu rybacy wydostali się po kolei z chwiejnych łódek, wciąż rozglądając się wkoło cielęcym wzrokiem. W porcie cumowało istne mrowie statków, łodzi i łódeczek, a przelewające się pomostami i nadbrzeżami morze ciał wprawiało rybaków w stan skrajnego oszołomienia.
- Patrzajcie tamoj – stęknął Gusłek – Czy toto małe tam, co idzie kole furmanki to to, co mnie się zdaje?
- Tak – odparł Pchełek – Toż to prawdziwy krasnolud! Jaki brodaty, no nie mogę!
- Lepiej się na niego tak nie gapcie, bo się jeszcze wzburzy – doradził Trzęsikęsek odwracając śpiesznie samemu wzrok – Lepiej z tym tam pogadajcie, co tu lezie.
Faktycznie, środkiem pomostu sunął tęgi człowiek o krótko przystrzyżonych włosach i jowialnym obliczu, targający przewieszoną przez ramię skórzaną sakwę oraz pergaminowy zwój i wykonany z grafitu rysik.
- Witam jejmościów! – zakrzyknął donośnie ciskając sakwą wprost pod nogi Łamignata.
- Ja jejmość? – burknął osiłek spoglądając z góry na Ostrogarczyka – Ja przecie Łamignat, nie jej...
- Nieważne! – uciął ruchem ręki grubas – Opłata trzy miedziaki od łodzi, jako regulamin portowy rzecze. Pokwitowanie ważne od wschodu do wschodu słońca. Kto płaci? |
|