Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Łąka opodal północnej bramy Kreptinu, poranek
Dostrzegając postać szamana Gusłek poczuł nagle napływ przemożnej wściekłości, zupełnie nie licującej z jego prostodusznym charakterem i kapłańskim etosem. Pozbawiony swej odstręczającej maski stwór skrzyżował wzrok z pianickim duchownym, kipiąc nienawiścią, która zdawała się otaczać go namacalną aurę zagęszczającą wręcz powietrze. W ułamku chwili Gusłek zapomniał o swym strachu, zapomniał o nadbiegającym w stronę Maskacza Grughorze, o poszczekiwaniu wargów i świście pierwszych tnących strzał. Cała uwaga sponiewieranego, ubrudzonego błotem i krwawiącego z nosa i uszu młodzieńca skupiła się na goblińskim szamanie i wiszących w jego dłoni amuletach.
Poderwawszy prawą dłoń Gusłek wykrzyczał słowa kapłańskiego zaklęcia, drgnął czując jak nagłe zawirowanie mocy wysysa z niego życiową energię podsycając rzucony właśnie czar. Krzepnąca już strużka krwi cieknącej z jego nosa trysnęła nagle ze zdwojoną siłą, ale młodzieniec nie zwrócił na to uwagi, z nigdy dotąd nie przeżywaną tak intensywnie satysfakcją patrząc na zwijającego się nagle w konwulsjach szamana. Goblin opadł na kolana ściskając rękami brzuch i tocząc pianę z ust, z jego gardła wydarł się głęboki lament wibrujący nutą niewysłowionego cierpienia. Dobiegający do kapłana Niemoj, gotowiący się już do pochwycenia młodzieńca za ramię i pociągnięcia go w tył, pojął od razu, co było na rzeczy i w ułamku chwili zadecydował za siebie. Unosząc w jednej dłoni rybacki oścień sięgnął drugą po wiszący przy boku nóż runął na złamanie karku w stronę szamana, zamierzając wypatroszyć goblińskiego czarownika, zanim ten odzyska władzę na szarpanymi gwałtownie trzewiami.
Maskacz nie podzielał nagłej nienawiści i determinacji Gusłka. Widząc nadbiegającego z impetem szarżującego bawoła Grughora hogur ześlizgnął się z małpią zwinnością z barków Łamignata, lądując na ugiętych nogach i wciskając wielki topór w równie wielkie spracowane łapska osiłka. Zager nie wierzył, by Łamignat zdołał wygrać pojedynek z wodzem czambułu, nie wierzył nawet, by wioskowy ulubieniec zdołał Grughorowi w jakikolwiek sposób zaszkodzić: wszak Łamignat większość życia spędził na rąbaniu nieruchomych kłód drewna, które ani myślały stawiać mu opór, Grughor zaś w tym czasie pewnikiem rąbał już nielada zawadiaków, którzy mieli pecha wejść mu w drogę.
W tej chwili liczyło się tylko to, by pomiędzy wodzem i samym Zagerem znajdował się ktoś, kto mógłby szarżę rozjuszonego goblina spowolnić chociaż na kilka uderzeń serca. Odskakując o krok do tyłu czarownik wykrzyczał krótką inkantację o ostrym brzmieniu, a czubków jego wyprostowanych palców prawej dłoni wystrzeliła kulka skrzącej się iskrami czarnej energii. Przemknąwszy w ułamku chwili pomiędzy dłonią hogura i torsem wodza uderzyła Grughora prosto w środek piersi i poraziła go siateczką skaczących po ciele łuków czarnej energii palących odsłoniętą skórę wodza aż do żywego mięsa. Goblin zaryczał ponownie, tym razem z głęboką nutą bólu, zwolnił nieco kroku, chociaż wciąż parł do przodu. Jego przekrwione oczy nie odrywały wzroku od trzymanego w rękach Łamignata topora, jakby przyciągane niewiarygodnie silnym magnesem.
Druga kulka czarnej energii dosięgnęła wodza, kiedy od buratarskiego osiłka dzieliło go zaledwie kilka kroków, wydarła z gardzieli stwora kolejny ryk bólu, kłęby dymu buchnęły z nosa i uszu Grughora, a w powietrzu rozniósł się ostry swąd spalenizny. Goblin zachwiał się w ruchu, odzyskał równowagę z głuchym stęknięciem unosząc swój tasak i runął pośród błysku ostrej stali wprost na Łamignata. |
|