|
|
|
Wysłany: Nie 13:26, 04 Lip 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Łąka opodal północnej bramy Kreptinu, poranek
Buratarskim magikom wystarczył jeden rzut oka na wyraz twarzy goblińskiego wodza, by obaj pojęli, że może ich ocalić tylko jedno: ucieczka na złamanie karku w stronę wioski. Gusłek wykrzyczał jeszcze jedno krótkie zaklęcie, zginając się przy tym z bólu szarpiącego mocno trzewia, potem zaś odwrócił się w miejscu widząc, że gobliński wódz nawet nie zwolnił kroku. Albo umysł Grughora zbyt był owładnięty żądzą mordu albo Gusłek nie dość wiele włożył w rzucenie zaklęcia wysiłku, czar nie poraził jednak wodza równie spazmatycznymi torsjami, co szamana; wręcz przeciwnie, jakby go jeszcze bardziej rozjuszył.
- Wiać! - wrzasnął Maskacz gnając co sił w nogach wprost w kłęby dymu, słysząc za plecami wściekłe wycie Grughora i ujadanie wargów. Świat zniknął młodzieńcom na chwilę z oczu, pogrążył się w drażniącej płuca i szczypiącej w oczy białosiwej chmurze, potem potykający się o kamienie Buratarczycy wychynęli znienacka z powrotem na odkrytą przestrzeń dostrzegając słomiane dachy kreptińskich chat, a tuż przed sobą zdezorientowaną twarz trzymającego magiczny topór Miłosza, którego okoliczni jeźdźcy omijali szerokim łukiem przez wzgląd na szacunek wobec ich rodowego artefaktu.
- Gusłek! - krzyknął gromko Łamignat wywijając ponad głową swą pałą - Toć żyw i cały, Pianowi niechaj będzie łaska!
Zdążający z odsieczą wieśniacy dopadli naczelnika w tej samej chwili, co zlani potem Buratarczycy, natychmiast przybierając wojownicze postawy i mierząc szpicami wideł w najbliższych jeźdźców.
- Co tera? - ryknął wioskowy drwal wywijając młynki własną siekierą i tocząc wokół dzikim wzrokiem człeka, który nie spocznie, jeśli sobie wpierw czego nie ubije.
W tej samej chwili spośród dymu wychynął Grughor, zbrojny w wielki tasak i toczący z ust pianę. Oczy wodza zwęziły się na widok garstki nędznie odzianych i uzbrojonych ludzi, po czym otworzyły się szeroko łowiąc błysk słońca na ostrzu magicznego topora. |
|
|
|
|
|
Wysłany: Pon 19:15, 05 Lip 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Łąka opodal północnej bramy Kreptinu, poranek
Roch dopadł jednym susem boku swego ojca, zasłonił się dzierżoną oburącz włócznią kierując jej lśniący w słońcu grot w kierunku najbliższego jeźdźca. Pozostali wieśniacy utworzyli obronny półkrąg wokół mokrych od potu i nie potrafiąc wykrztusić z siebie ani słowa buratarskich magików. Gusłek opadł na kolana w gęstą trawę, krwawiąc mocno z nosa i przyciskając do skroni zaciśnięte pięści, Maskacz zaś wsparł się na krzepkim ramieniu uradowanego niepomiernie Łamignata.
Wilczarze wychynęli spośród kłębów gryzącego dymu z grymasami złości i gniewu na smagłych okrągłych twarzach, szczerząc niewielkie kły i potrząsając wojowniczo orężem. Ich trzymane wciąż jeszcze na wodzy wargi poszczekiwały groźnie, wiele z nich toczyło pianę z pysków czekając tylko chwili, w której ich jeźdźcy pozwolą rzucić się na zdobycz. Grughor odepchnął na boki dwóch tarasujących mu drogę kawalerzystów waląc zaskoczone wilki płazem ostrza po zadach, ryknął donośnie dając upust swej frustracji i dzikiej żądzy mordu.
Od strony wioski dobiegały pełne przerażenia okrzyki kmiotków i odgłosy powszechnego lamentu, bo obserwujący zajście zza ziemnego nasypu wieśniacy pojęli znienacka, że garstka ich kamratów nie miała w starciu z czambułem najmniejszych szans. Blisko pięćdziesięciu jeźdźców otaczających wodza gotowiło się do ataku lub wpadnięcia na plecy grupki straceńców, gdyby ci zdecydowali się złamać szyk i uciec... zresztą nikt się nie łudził tym, że wieśniacy zdołają ów szyk utrzymać w razie goblińskiej szarży przez czas dłuższy niż kilka uderzeń serca.
Grughor uderzył klingą podłużnego tasaka w metalowy guz na swej zbroi, potrząsnął okrytą cieżkim hełmem głową i postąpił krok w stronę Miłosza, w gniewie zapominając się całkowicie i krzycząc coś w swojej chrapliwej mowie. Tuż za wodzem truchtał jego wierzchowiec – potężny kosmaty wilk o czarnej sierści, które sprawiał wrażenie nieco zdezorientowanego faktem, że goblin nie zamierzał na niego wsiąść.
- Wrukk azharr gethin bankk! – wyrzucił z siebie Grughor pokazując na ściskany przez naczelnika topór, lśniący w blaski wschodzącego słońca. Głos goblińskiego wodza aż dudnił wściekłością, toteż twarze wielu wieśniaków pobladły na ów dźwięk wyobrażając już sobie w myślach wielki tasak rąbiący ich ciała niczym świńskie ćwierci.
- Co on gada? – zdumiał się Łamignat występując przed półkrąg i mimowolnie puszczając wciąż o niego opartego Maskacza – Dać mu po ryju, Gusłek?
- Nie lej go, nie lej! – krzyknął z nutą determinacji w głosie Niemoj – Toć to się da jeszcze po dobroci załatwić! |
|
|
|
|
Wysłany: Pon 19:16, 05 Lip 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Dach chaty opodal północnej bramy Kreptinu, poranek
Bławatka syknęła przeciągle przez zaciśnięte zęby, ponieważ wynurzający się z kłębów dymu wilczarze prowadzeni byli przez samego Grughora, a zajmowana na krawędzi dachu pozycja dawała dziewczynie doskonałe pole widzenia na to, co się na łące działo.
- Kęsek! – syknęła ponownie, ponaglająco – Toć ten kurwi syn się objawił jak malowany! Będziem szyć?!
Buratarski myśliwy napiął natychmiast własny łuk, nic wszelako nie odpowiadając i budząc swym niezrozumiałym milczeniem coraz większe poirytowanie Bławatki. Dziewczyna obiecała sobie w duchu, że jeśli wyniesie z całego tego strasznego zamierzania całą głowę, chętnie powie Trzęsikęskowi prosto w twarz, co takiego o nim myśli.
Łuczniczka spojrzała na zbitych w ciasny półkrąg wieśniaków, czując od razu zimny chłód przenikający jej walące jak kowalski młot serce. Kilkunastu chłopów, wśród nich jakby cudem odratowani Gusłek i Maskacz, stanęło przed pyskami czterech tuzinów wilczarzy, a to była siła, o której pokonaniu nawet nie mogli marzyć. Gdyby nagle rzucili się do ucieczki, ich los byłby przesądzony, bo gibkie w łapach drapieżniki dopadłyby zbiegów po krótkim pościgu wyrzynając ich w pień. Stając ramię w ramię do obrony odwlekali nieuniknione, gdyż czekał ich w zasadzie ten sam los. Bławatka poczuła ukłucie rozpaczy, ponieważ nie miała pojęcia jak bliscy jej sercu druhowie mogli unieść z takiej opresji głowy, ale poprzysięgła sobie w myślach jedno.
Jeśli z głów Gusłka i Łamignata spadnie chociaż jeden włos, Grughor poczuje między żebrami jej szyp! |
|
|
|
|
Wysłany: Pon 19:17, 05 Lip 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Ziemny nasyp opodal północnej bramy Kreptinu, poranek
Stojący na nasypie Pomścibor pojął od razu beznadziejność sytuacji swych ziomków i ich buratarskich sojuszników. Zbici w ciasną grupkę wieśniacy nie mieli najmniejszych szans w starciu z pięćdziesiątką doświadczonych wilczarzy, a chociaż od Grughora dzielił młodzieńca spory dystans, Pomścibor widział wyraźnie, że wódz był wściekły, zdradzała to jego pełna gniewu mowa ciała.
- W strzępy ich rozniosą! – jęknął Pleciuga doskakując do naczelnikowego syna i potrząsając w geście bezradnej rozpaczy łukiem. Inni wieśniacy zaczęli pokrzykiwać i lamentować rozpaczliwie na dźwięk tych słów. Pomścibor zgrzytnął zębami ze złości tracąc w jednej chwili bardzo wiele ze swego niezwykłego stanu uduchowienia.
- Stulić gęby! – krzyknął gromko młody wojownik, dla podkreślenia swych słów kręcąc młynka włócznią – Żeby mi ani jeden więcej tak nie krzykał, bo inakszyj gniew Katana na jego oślą łebę!
W najbliższym otoczeniu Pomścibora natychmiast zapadła dzwoniąca w uszach cisza, świadcząca dobitnie o respekcie, jakim od zaledwie kilku godzin cieszył się w oczach swych ziomków młodzieniec. Wojownik kiwnął niemo głową akcentując w ten sposób swe zadowolenie z posłuchu sąsiadów, a potem wspiął się na palce spoglądając raz jeszcze na scenę na łące.
Grughor pokrzykiwał coś do Miłosza, waląc wpierw wielkim tasakiem w swą tarczę, zapewne dla zastraszenia naczelnika i jego towarzyszy. Wśród garstki straceńców zapanowała chwilowa konsternacja, wielki buratarski osiłek coś tam pokrzykiwał wskazując swą pałą na Grughora, inny Buratarczyk machał w zaprzeczeniu rękami.
Pomścibor przechylił nieco głową, wciąż próbując zgłębić przesłanie ukryte w wizji boga i nagle poraziła go niezwykła myśl, która sprawiła, że wojownik aż zesztywniał z wrażenia. A jeśli Katan dotknął go cząstką swej mocy dając młodzieńcowi namaszczenie jako nowemu przywódcy kreptińskiego ludu? Może to wszystko było zapisane w gwiazdach od czasu narodzin bliźniaków? Wszak tak właśnie mogło się stać, a czyniąc rzeczy pozornie niezrozumiałe i straszne bóg postanowił usunąć Pomściborowi przeszkodę w postaci trzymającego się twardo swej funkcji ojca i ambitnego brata? Jeśli tak; jeśli ta niebywale śmiała i budząca dreszcze ekscytacji koncepcja nie mijała się z prawdą, czy Miłosz i Roch nie byli tak czy owak skazani na śmierć z rąk najeźdźców? |
|
|
|
|
Wysłany: Śro 13:08, 25 Sie 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Łąka opodal północnej bramy Kreptinu, poranek
Zdesperowany, pobladły na swej smagłej twarzy Zager doskoczył do Miłosza i wyszarpnął naczelnikowi topór z rąk, stękając pod ciężarem broni. Sam Miłosz nie odezwał się ani słowem, nie stawiał też hogurowi oporu zbyt porażony perspektywą rychłej śmierci z ręki Grughora. Czarownik odwrócił się w stronę Łamignata, waląc osiłka w ramię płazem broni i krzycząc z nutą przestrachu w głosie, którego buratarscy wieśniacy nigdy wcześniej nie mieli sposobności słyszeć.
- Na bary mnie bier, na bary! - ryknął hogur łapiąc topór oburącz. Łamignat spojrzał na niego ze zdumieniem, które przeszło znienacka w ukontentowanie. Olbrzym pochwycił Maskacza za biodra i uniósł go w górę iście niczym worek agawy, sadzając sobie w ułamku chwili na karku. Grughor przystanął w miejscu widząc tak cudaczne poczynania ludzi, których miał zamiar bezzwłocznie ubić i korzystając ze zdziwienia zauważalnego nawet na jego zaślepionym żądzą mordu obliczu Zager począł wydzierać się na całe gardło, machając przy tym toporem i modląc się w duchu do swego boga, by broń przypadkiem nie wyślizgnęła mu się z rąk.
- Jeśli wy nie odejść, ja przy pomocy magia topora zrobić wielkie bum i my wszytcy martwi! - rozwibrowany głos czarownika poniósł się ponad łąką, wrzaskami goblinów i poszczekiwaniem wargów - Jeśli wy odejść, wy wszytcy żywi!
Tworzący świtę naczelnika kreptińscy wieśniacy - wszyscy prócz Rocha - cofnęli się natychmiast o kilka kroków w tył, pozostawiając między sobą i goblińskim wodzem Miłosza z synem i buratarskich gości. Grughor zawahał się na ułamek chwili, potem zrobił krok do przodu podnosząc tasak w górę i przełamując swe zwątpienie. Gusłek złożył przed sobą ręce potrząsając głową i gotowiąc się na rychłą śmierć, kiedy spośród dymu płonących stogów wychynęła znajoma mu już postać goblińskiego szamana. Czarownik aż trząsł się z wściekłości, trąc mimowolnie palcami zwęgloną skórę w miejscach, gdzie poparzył go czar Maskacza. Z uniesionej prawicy goblina zwisały na rzemykach dwa amulety zrabowane o świcie posłom: bursztynowa grudka Gusłka i czarny kryształek Zagera. Wrzeszcząc coś i potrząsając amuletami szaman wskazał drugą ręką na Maskacza, a słyszący jego słowa Grughor przełamał do końca swe wahanie i rzucił się prosto na Łamignata i siedzącego na jego karku hogura. |
|
|
|
|
Wysłany: Śro 13:17, 25 Sie 2010 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Wiem, wiem i posypuję głowę popiołem! Przerwa była strasznie długa, ale może istnieje jeszcze szansa, by doprowadzić do końca tę sesję. Jeśli o obecną sytuację idzie, Grughor podjudzony słowami szamana rusza do ataku w pojedynkę na tandem Maskacz i Łamignat. Zapewne idzie tutaj o sprawę honoru, wódz stracił wszak twarz i jego władza w czambule może uleć zapaści, jeśli nie zrehabilituje się w oczach obserwujących bacznie całe zajście jeźdźców. Pozostałe gobliny nie okazują teraz żadnych agresywnych ruchów, nastawiając się raczej na oglądanie krwawego widowiska, w którym ich wódz pociacha z dzikim rykiem wszystkich bezczelnych ludków, a wtedy cały czambuł będzie mógł spokojnie wrócić w bardziej cywilizowane strony Orkusa.
Przypominam, że Maskacz wciąż może rzucić Czarny Pocisk (trzymając topór w lewej ręce), musi tylko wybrać Grughora lub szamana (w tej chwili wódz sprawia dużo groźniejsze wrażenie). Gusłek wciąż ma do dyspozycji Aurę Bólu. Roch z włócznią i Łamignat z wielką pałą mogą wodzowi przynajmniej trochę uprzykrzyć życie, w przeciwieństwie do ościenia Niemoja (zabójca decydując się na ewentualne wsparcie towarzyszy musiałby obejść przeciwnika z flanki, inaczej wpakuje się ze swym lichym orężem wprost pod wielki tasak). Na samym końcu pozostają jeszcze nasi łucznicy, chociaż Trzęsikęsek raczej nie podejmie już żadnej własnej decyzji - ale jeśli Bławatka wskaże mu sama cel, gotów jestem uznać, że strzeli podług jej rozkazu! Zarówno Grughor jak i szaman są teraz na samym skraju zasięgu ich łuków.
Ci z Was zatem, którzy ciągle jeszcze pozostają w grze mogą teraz pomyśleć nad swoimi deklaracjami! Czekam niecierpliwie na odzew! |
|
|
|
|