Trihikilius |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 13 Paź 2008 |
Posty: 406 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Częstochowa Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
No tak Stan, po części masz rację. Udałem się więc w przeszłość, aby pewne sprawy lepiej zrozumieć.
„Goblińska banda wtenczas nam na pola wjechała, wilczarze, ogień podłożyli, a o jadło wrzeszczeli i napitki... i o dziewki też paru gardłowało, ani chybi na chędożenie (…)Czcigodny Wężysplot wielce się wzburzył i grozić tamtym poganom począł gniewem boskim, a inszymi srogimi karami piekielnymi, ale ichny wódz nic, a nic się nie przejął, jeno toporem tak posługacza przy kaplicy w łepetynę zdzielił, że mu ją całkiem na poły rozrąbał, na śmierć ubił nieszczęśnika. I rzekł jeszcze, że jak mu wioska się nie opłaci, to wszystkich tak jak posługacza ubije, a baby zarżnie, a bydło wychędoży! ( zbok jeden) ”
Więc twarda sztuka z niego była, chciał tylko ograbić wioskę. Biedni wieśniacy nie mogli sobie na to jednak pozwolić ponieważ,
„Było ci to przed wieczorem, a następnego dzionka mieli my trybut zapłacić i wielce się wszystcy troskali, co uczynić nam trza.”
Reakcja wioski była następująca,
„Wąsacz się w chacie zawarł z Wężysplotem i z Perzykiem i tam długo się cosik naradzali, a potem kapłan nam rzekł, że daniny nie zapłacimy, bo i z czego nie było, jeno on się do wodza tych goblinów uda, a mu na łeb klątwę strasznistą spuści i nam spokój dają te potwory (…)Całą noc ich nie było, a strasznista to noc była, bo ulewa się zerwała iście jak kara jaka boska (…)Wężysplot rzekł, że gniew Seta na gobliny spadł, a klątwa boska i że kurwie syny tak się przelękli, że uciekli na drugi świata kraniec.”
O tym kiedy ich nie było opowiada Miechoduj,
„Przeklętnik Wężysplot ściągnął na nas gniew dobrych bogów! (…)Krew na jego rękach, a ta krew ku ziemi ciąży, o pomstę woła! I przyszedł czas pomsty, iście jako biedny Perzyk prawił, i za niego też, nie jeno za nią! (…) Więc co on zrobił, ten kapłan przeklętnik?! - nie wytrzymał Pchełek, podrywając się z ławy i nie zwracając najmniejszej uwagi na pełny zgrozy i zgorszenia wzrok naczelnika Miłosza - Co uczynił? Klątwę rzucił?
- Klątwę? - zaśmiał się histerycznie kowal, budząc swoim śmiechem zimne ciarki u wszystkich (…)On ci ledwie bełkotać wtedy potrafił z zalęknienia! Gdzie mu tam było klątwę rzucić?! (…)- Poznał się na nim i Set, na tym przeklętniku! (…)Kedy naszła chwila próby, bóg go nie wsparł! Żmijowy Bóg go opuścił, pewnikiem za wszytkie grzechy żywota ichnego! (…) Stali my tam w deszczu, a wilczarów horda była tam strasznista, obozowali pod Żółwim Kamieniem, na wioskowy okup czekali. (…)A jak przyszło co do czego i my gębą w gębę stanęli z tymi kurwimi synami, począł Wężysplot gaciami trząść tak straszniście, że mu te wszytkie magiczne papierzyska w wodę rypsły. (…) Zabił Kruczkę.(…) Poczemu to uczynił, tego mnie nie wiadome”
Widzimy tutaj desperację kapłana, który stracił wszystkie nadzieje i zaczyna improwizować,
„Ale potem w kaplicy, już po wszytkim, jął nam tłumaczyć, że mus nam było ofiarę z żywej stwory złożyć Setowi, coby nas z opresyji wyratował, a krew dziewczęcia Zmijowi wielce jest oblubna. Tedy wyciągnął ten swój nóż do zarzynania kozów, a ptactwa zza pasa i stanął za Kruczką, co łuk naciągnięty miała, a celowała do ichnego wodza. I gardło jej przeciął, od ucha do ucha, na naszych oczyskach... „
Kapłan zarżną Kruczkę, wódz goblinów dostał strzałę, a Kreptińscy wioskowi pomyśleli, że Set dostał ofiarę i to on go pogromił.
Może kapłan zamiast haraczu chciał oddać mu zakopany pod kamieniem skarb, wiedział, że jest on chroniony, więc zabrał ze sobą karty z zaklęciami. Cóż wydygał i je stracił w kałuży.
Po zabiciu Kruczki,
„ Krzyk tam się podniósł, wrzask tak okrutny, że uszyska prawie pęcły! Wężysplot cosik śpiewał na całe gardło, Perzyk wyć począł niby pies, Wąsacz bluźnić, a Kruczka bez życia z nóg padła! Wilczarze jazgotali na ów widok jak szaleni, a ichny wódz nagle cały po pysku się zrobił czerwony, dyszał i sapał, a topór z łapska puścił, za piersi się począł łapać, a potem mu piana na wargi wylazła i trupem padł! (…) - Set go zabił?! (…)- To jeno bogowie wiedzą – odparł Miechoduj – Ale kapłan począł ku inszym wilczarzom wrzeszczeć, że to kara boska i że jak nas dalszi męczyć będą, to on takową karę na wszytkich ześle i oni też pomrą jako muszy ród. I widać wielce się przelękli, bo choć my zara w las się cofli, to nikto z nich za nami nie polazł.”
Czyż to nie piękna improwizacja w wykonaniu wężowego kapłana?
Załóżmy teraz, że wcześniej gobliński wódz się wygadał o skarbie swojemu goblinowi. Załóżmy, że kapłanowi nie udało się odkopać skarbu, tylko niejako aktywować przypadkową ofiarą jakieś mroczne bóstwo. Załóżmy, że gobliny wróciły do swoich ziemi i przekazały plotkę o skarbie i o strzegącej go mrocznej sile, nad którą ma panowanie Kreptiński kapłan. Gdybyście byli dość sceptycznie nastawieni do takich opowiastek, które same żyją swoim życiem przez siedem lat, to czy nie wybralibyście się na wyprawę po skarb. Obecny wódz najpierw sprawdził prawdziwość opowiadań i okazuje się, iż Wężysplot nieświadomie aktywował klątwę. Ofiarami padają pierwsi kopacze, ale wódz goblinów nie odpuszcza. Porywa dzieciaki z wioski i szantażem chce odzyskać (może i nawet rodzinny) skarb.
Już sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Masakra zamotana jakaś...  |
|