Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Kreptin, chata naczelnika Miłosza, północ
Usłyszana w ciemnej izbie Miłosza historia wzbudziła w słuchaczach zimne ciarki, które przez dłuższą chwilę nie chciały ich opuścić. Okrucieństwo i bezwzględność setyckich kapłanów były dobrze znane nie tylko w wielkich miastach Orkusa, również prości chłopi wiedzieli, że duchownych Wężowego Boga nie należy niepokoić bez ważkiego powodu, a na codzień omijać szerokim łukiem, a mimo to zbrodnia popełniona przez Wężysplota poruszyła wszystkich. Trzask płomieni, ciche ludzkie oddechy i odległe wilcze wycie splatały się ze sobą tworząc upiorną atmosferę, w której przestraszone twarze wieśniaków podświetlane czerwonawą poświata padającą od strony paleniska nabierały iście diabolicznego wyrazu.
Gusłek poruszył się pierwszy, spojrzał przez ramię na Maskacza szukając w czarnych oczach hogura potwierdzenia dla swych zamiarów.
- Czas nam tedy działać, a bez zwłoki – powiedział kapłan – Własnym słowem ręczę, że ciało Wężysplota w niczym uszczerbku na czci nie odniesie, a jak jeno się jemu przyjrzemy, tedy zara z powrotem do ziemi pójdzie. Łamignat ze mną pójdzie, krzepki w barach, łopatą za trzech inszych robi, i Roch dzielny młodzian nam pomoże.
- My tedy do kaplicy – odezwał się natychmiast Niemoj, samemu też wstając z drewnianej ławy i wsuwając dłonie za parciany pas, przy którym wisiał jego długi nóż do patroszenia ryb – Mus mnie wiedzieć, czy aby w środku czego nie najdziem, coby nam mogło o klątwie czego więcej rzeknąć. Może wy jakich papierków jeszcze nie spostrzegli, a może tam jakie skrzyneczki nie otwierowywane jeszcze będą. Pchełek, tyś bracie w onych sprawach łepski, palce wielce masz zwinne, iście jak hafciarka, pójdziesz ty ze mną?
Nim złodziej zdążył odpowiedzieć, z półmroku izby wychynął zbrojny we włócznię Pomścibór, popatrujący z nieprzyjemnym błyskiem w oczach na Pchełka i wciąż widać żywiący wobec przybysza lekką urazę za jego „pomściburka”.
- Jak Roch czcigodnego kapłana, a tego grubasa do mogiły poprowadzi, to ja wam drogę wskażę – powiedział tonem, który nie znosił sprzeciwu.
- Miesiączek wysoko, pewnikiem północ już przeszła – powiedział Miłosz wyglądając za okno – Tedy mus nam żwawo działać, bo do świtu wielce czasu nie ostału. Jako rzekniecie, czcigodny Gusłku, damy radę tej klątwie? Wiecie wy jak z nią walczyć?
- Cosik już tam wiem, a reszty szybko doszukam – odparł Gusłek głosem tak dźwięczącym fałszywą pewnością siebie, że jeno znający go od dawien dawna Trzęsikęsek pojął, że młodzieniec lże jak z nut – I wiarę w Pianie pokładam, że nam czasu styknie.
- A ja wam do czego jeszcze zdatny? – wtrącił niepewnie Miechoduj – Ogień żem w kuźni ostawił, nie lza tedy za długo bamencić, inakszy jeszcze co zgorzeć gotowe.
- Tyś nam potrzebny za przewodnika, przyjacielu – odpowiedział przyjacielskim tonem Gusłek – Jak my już wszytko sprawdzimy, co musimy, pójdziemy do Żółwiego Kamienia, bo tam pewnikiem czeka rozwiązanie tej strasznistej zagadki, lecz wpierw...
- Tak mnie do łeby jeszcze nie naszło, co bym tam wracał! – huknął przerażony kowal cofając się szybko w tył i niemalże wpadając na Bławatkę i Trzęsikęska – Po moim trupie! Sami idźta jak taka wasza wola, ale mnie tam nie zaciągniecie nawet siłą! |
|