Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Leśna polana opodal Kreptinu, późny wieczór
Podchodząc do skurczonych trupów goblinów Maskacz pochylił w ich kierunku głowę, lustrując uważnym spojrzeniem odrażające przez swój stan zezwłoki, ale i zerkając podejrzliwie na boki w oczekiwaniu na nagły atak szamana. Noszący jelenie rogi drapieżca przyglądał mu się coraz baczniej, chociaż Zager wystrzegał się się jak ognia jakiegokolwiek gestu mogącego zdradzić jego czarodziejski talent. Wiszący na piersi hogura amulet zdawał się palić skórę młodzieńca niczym wyciągnięty z paleniska węglik, lecz dobrze skryty, jak dotąd uszedł uwadze szamana. Ewentualny rabunek bezcennego amuletu budził w myślach czarownika zimny dreszcz, toteż młodzieniec nie omieszkał zanieść w duchu krótkiej modlitwy do Morglitha polecając się łasce Boga Śmierci.
- Jak oni umarli? - zapytał spoglądając badawczo na wytrzeszczone w grymasie przerażenia gęby goblinów, ich wytrzeszczone ślepia i rozcapierzone palce przesłaniające oblicza w geście bezsilnej rozpaczy. Wzrok czarownika nie dostrzegał śladu żadnych fizycznych obrażeń u którejkolwiek ofiary, co najwyżej kilka siniaków, które mogły powstać w wyniku upadku na kamieniste podłoże.
- Techo ne wym - potrząsnął głową Grughor, wwiercający w twarz hogura płonące gniewem okrągłe oczy - Une chopaly w kruhane kole tego kamyna jacho szildkrejta, chde sme smego ujca chowli. Sme yno wijty słyszit, a jakemy unych swidli, une nieżwite. Uroch starsicho modlacza!
Za plecami młodzieńców rozległo się wściekłe powarkiwanie i pomruki kilku otaczających Łamignata drapieżców, poszturchujących osiłka ostrzami dzid w nadziei na zniechęcenie go do głaskania jednego z toczących pianę z pysków wargów.
- Ty modlacz, ty se z urochem sprawysz! - Grughor pchnął Gusłka pięścią w pierś tak silnie, że młody kapłan wypuścił z płuc powietrze i stęknął głucho - Idy pret, inszi gardolo pretnit.
Trzymany w uścisku szamana chłopiec zaczął płakac i szarpać się rozpaczliwie na widok odpędzanych ku krawędzi obozowiska ludzi, ale goblin ścisnął go jeszcze mocniej, przydusił do ziemi targając dziecko za włosy z brutalnością, która budziła w Gusłku pełną bezsilności dziką wściekłość. Potrącani przez drapieżców wieśniacy z trudem omijali kłapiące groźnie pyski wargów, wyraźnie wyczuwających, że ich zdobycz opuszcza potrzask bez szwanku. Oświetlana blaskiem księżyca i poświatą ognisk polana sprawiała koszmarne wrażenie, toteż pomimo obecności jeźdźców młodzieńcy odetchnęli z nieskrywaną ulgą, gdy już znaleźli się na wąskiej ścieżce prowadzącej ku krawędzi lasu i położonej za linią drzew wiosce.
- Mus nam z naczelnikiem gadać - szepnął Gusłek, kiedy truchtający szybko Maskacz się z nim zrównał - Trza dobrze starszyznę za jęzory pociągnąć, bo cosik mi się widzi, że ten stary kapłan Seta miał w tej opresyji jakowyś udział. |
|