Wysłany: Pon 17:12, 10 Mar 2008 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Odrzutowiec wylądował we francuskiej bazie w Dżibuti kilkanaście minut po północy. Dwusilnikowa maszyna w barwach ONZ-u dokołowała do wyznaczonego miejsca parkingowego, ale jej pilot nie wyłączył silników, zmniejszył jedynie obroty. Kiedy czterej pasażerowie opuścili samolot i przesiedli się do czekającego już na nich samochodu, maszyna wróciła na pas i poderwawszy się w górę zniknęła z wizgiem odrzutowych silników w mroku gorącej afrykańskiej nocy.
Komitet powitalny tworzyli dwaj żołnierze francuskiej Legii Cudzoziemskiej, kierowca w stopniu szeregowca oraz sierżant. Podoficer sprawdził wręczone mu bez słowa paszporty, rutynowo porównując zdjęcia z twarzami przybyszów. Wedle otrzymanych wcześniej instrukcji Francuz miał odebrać gości z samolotu i przewieźć ich do bocznego wejścia terminalu, przeznaczonego dla rzadko bywających w bazie dyplomatów. Następne dupki ze Stanów, pomyślał legionista oddając obcym ich amerykańskie paszporty. Napiętej atmosferze na Bliskim Wschodzie towarzyszył wzmożony przepływ pasażerów ze Stanów i Wielkiej Brytanii, podróżujących na pokładach niewielkich samolotów do Iraku i Afganistanu, nader często w porze nocnej. Sierżant poczuł się nieco zaskoczony faktem, że czwórka pasażerów w tym miejscu akurat wysiadła, bo zdecydowana większość odrzutowców lądowała w Dżibuti jedynie w celu uzupełnienia paliwa, ale nie zamierzał tej sprawy badać głębiej. Uznawszy, że Amerykanie najpewniej zamierzają dostać się drogą morską do Jemenu, podoficer wskazał im dłonią tylne miejsca w wojskowym furgonie, po czym usiadł w fotelu obok kierowcy i wystawił przez otwarte na oścież okno rękę, próbując się chociaż trochę schłodzić.
Goście okazali przy kontroli nie tylko paszporty, ale i dokumenty identyfikujące ich jako inspektorów jednej z oenzetowskich agencji wspierania regionalnego rozwoju, co Francuz odebrał jako kiepski żart. Nie raz i nie dwa zdarzało mu się widywać tego rodzaju ekspertów i gotów był iść w zakład, że żaden z wiezionych do terminalu obcych nie miał pojęcia o budowie studni głębinowych ani o programie szczepień przeciwko chorobom tropikalnym, specjalizując się w zamian w znajomości technik śledczych, języka arabskiego i urządzeń podsłuchowych. A do dupy z wami wszystkimi, pomyślał legionista sięgając po tkwiącą w drzwiach gazetę i zaczął studiować znudzonym wzrokiem pierwszy lepszy artykuł, poświęcony akuratnie tematowi politycznych aspiracji syna prezydenta Sarkozy’ego. Z tobą też do dupy, zmełł w ustach przekleństwo sierżant, składając gazetę wpół i wachlując się nią w próżnej nadziei na orzeźwienie.
Kiedy kilka minut później samochód zatrzymał się przed oświetlonym jarzeniówkami wejściem do terminalu i pasażerowie opuścili pojazd, podoficer wystawił głowę przez boczne okienko i wskazał im palcem przeszklone drzwi wejściowe.
- This way, please – oświadczył beznamiętnie – Someone awaits you there.
Podziękowawszy żołnierzowi skinięciami głów czterej mężczyźni przeszli za rozsuwające się automatycznie drzwi, zmierzając ku widocznym przez szkło legionistom pełniącym w hali przylotów nocny dyżur.
- Szczęśliwej drogi do Jemenu – rzucił za obcymi sarkastycznym tonem sierżant – I uważajcie na swoje amerykańskie zadki, bo szybko możecie w nich poczuć arabskiego fiuta.
Siedzący za kierownicą furgonu szeregowiec roześmiał się w odpowiedzi, dodając gazu i skręcając w kierunku pobliskiej wartowni.
Ani on ani sierżant nie mieli się nigdy dowiedzieć, że obstawiając tożsamość i cel podróży obcych w obu przypadkach całkowicie się pomylili. |
|
Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Pon 18:27, 10 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
Wysłany: Śro 18:02, 12 Mar 2008 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Samochód przejechał pustymi ulicami miasta, docierając po trzydziestu minutach do niewielkiej rezydencji na przedmieściach, ogrodzonej wysokim murem pod napięciem. Pilnujący bramy wjazdowej czarnoskórzy strażnicy, w mundurach i pod bronią, musieli znać kierowcę oraz spodziewać się przybycia gości, bo przeliczywszy liczbę osób w pojeździe otworzyli bez zbędnych formalności szlaban. Lindsay zaparkował przed frontonem niewielkiej, aczkolwiek eleganckiej willi, nie gasząc przy tym silnika.
- Jesteśmy na miejscu, panowie – oznajmił spoglądając przez ramię na swych pasażerów – Tutaj się pożegnamy. Poproszę panów paszporty.
Mężczyźni wyjęli z portfeli swoje amerykańskie dokumenty, oddali je bez słowa kierowcy. Mówiąc szczerze, żaden z obcych nie zdążył się ze swym paszportem oswoić, bo wszyscy dostali je w bazie na Diego Garcia tuż przed startem odrzutowca do Dżibuti i ledwie się zdążyli nauczyć zawartych w dokumentach danych personalnych.
- Miłego wieczoru – powiedział na pożegnanie jeden z pasażerów, ciemnowłosy mężczyzna o nieco garbatym nosie i szczupłej twarzy. Lindsay już na lotnisku zauważył, że obcy mówili poprawną angielszczyzną, ale z nietypowym akcentem, przez co nigdy nie mogliby uchodzić za rodowitych mieszkańców Stanów.
Pracownik konsulatu odjechał w kierunku bramy w tej samej chwili, gdy w progu willi stanął inny mężczyzna, mocno opalony wysoki brunet o krótko ściętych włosach, szerokim przyjaznym uśmiechu i niebezpiecznych oczach.
Gospodarz zaprosił gości gestem ręki do wejścia, prowadząc ich bez słowa przez hol do urządzonego w stylu kolonialnym pokoju jadalnego. Kiedy wszyscy usiedli przy drewnianym stole, mężczyzna odezwał się po raz pierwszy.
- Jeśli ktoś ma ochotę, proszę się częstować – powiedział wskazując butelki z wodą mineralną i półmisek tropikalnych owoców – Pomieszczenie jest w stu procentach chronione przed podsłuchem, więc wszystko, co zostanie tutaj powiedziane, pozostanie między mną i panami. |
|
|
|
|
Wysłany: Wto 18:55, 18 Mar 2008 |
|
|
ropuch |
Gracz stażysta |
|
|
Dołączył: 11 Mar 2008 |
Posty: 48 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Horst (NL) |
|
|
 |
 |
 |
|
- Bliższe szczegóły? Jak mamy rozumieć określenie "cel misji"? Zakładam, że nie chodzi o jego likwidację? - Alfa zadał pytanie z beznamiętną, wypraną z emocji miną, drapiąc się przy tym mimowolnie czubkiem palca tuż za prawym uchem.
Rezydent CIA w Dżibuti mógł odebrać ten gest jako całkowicie niewinny, jednakże pozostali agenci wiedzieli doskonale, że Alfa monitoruje właśnie kanały swego miniaturowego modułu łączności, upewniając się, że nigdzie w pobliżu nie pracuje aktywne urządzenie podsłuchowe.
Członkowie Wydziału nie posługiwali się w celach komunikacji tradycyjnymi zestawami słuchawkowymi, co często budziło zaskoczenie ich współpracowników pochodzących z jednostek nie posiadających wiedzy na temat źródła doskonałej koordynacji zadań i wymiany informacji przez agentów sekcji specjalnej.
Niecałe dwa lata temu, w sierpniu 2006 roku, wszyscy czterej mężczyźni spędzili dwa miesiące w renomowanej szwajcarskiej klinice chirurgii plastycznej. To tam, w dyskretnych białych salach zabiegowych, każdemu z nich wszczepiono pod skórę tuż za prawym uchem niewielki odbiornik wielkości dwuzłotowej monety. Był to implant pozwalający falom dźwiękowym na ominięcie ucha zewnętrznego i błony bębenkowej, przesyłający wibracje bezpośrednio do kosteczek słuchowych.
Urządzenie, wszczepione pod skórę na stałe, było jednym z dwóch elementów supernowoczesnego modułu łączności, którego obecności przeciętny człowiek nie miał szans odkryć. |
|
|
|
|
Wysłany: Czw 11:25, 20 Mar 2008 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
- Waszym celem jest ewakuacja obiektu - oświadczył rezydent CIA - Przez wzgląd na swoją rozległą wiedzę i kontakty w regionie Rwagasore jest niezwykle cennym źródłem informacji dla naszych służb wywiadowczych. Dopóki przebywa na terytorium Erytrei, pozostaje w niebezpieczeństwie. Etiopska armia regularnie przekracza pas graniczny, zazwyczaj podczas rajdów na obozy lokalnych watażków i ekstremistów. Zlokalizowanie kryjówki Rwagasore jest dla nich kwestią czasu, prędzej czy później ktoś ulegnie pokusie mamony i sprzeda go bez cienia skrupułów. Z tego zresztą powodu cel nie zwrócił się do tej pory z oficjalną prośbą o ochronę do władz Erytrei; wie, że tamci sprzedaliby go równie szybko jak lokalni watażkowie. Addis Abeba ma ugruntowaną pozycję w regionie, Etiopia nie bez powodu nazywana jest obecnie żandarmem tej części Afryki. Ich zeszłoroczna interwencja zbrojna w Somalii tylko ten prestiż umocniła, ku rosnącemu zaniepokojeniu kilku światowych organizacji.
Agenci słuchali w milczeniu słów Amerykanina, zadając sobie w myślach identyczne pytanie: dlaczego do klasycznej pod wieloma względami operacji wybrano właśnie ich? Posiadali specjalizację wykraczającą dalece poza wymagania tej misji i nie potrafili się oprzec wrażeniu, że ich udział w ewakuacji Rawsagore był przesadzoną inwestycją. Operacja budziła zresztą uzasadnione zastrzeżenia gości: po pierwsze, co przesądziło o oddelegowaniu do misji właśnie ich, skoro CIA musiała mieć w regionie Afrykańskiego Rogu znaczącą siatkę agentów operacyjnych? Po drugie, ten rejon świata był dla nich całkowicie obcy kulturowo i rasowo, co niesamowicie obniżało wartość operacyjną czwórki specjalistów. Żaden z nich nie władał lokalnym językiem, nie znali też miejscowych zwyczajów, wierzeń i realiów społecznych. Co gorsza, ich standardowy sprzęt wciąż pozostawał w oddalonym o wiele tysięcy kilometrów arsenale Wydziału. |
|
|
|
|
Wysłany: Czw 16:41, 20 Mar 2008 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
- Dostaniecie SUVA na pięć osób z nawigacją satelitarną. Pojedziecie do Kurunzizy, kilkanaście kilometrów po erytrejskiej stronie granicy. Rawsagore skontaktuje się z wami telefonicznie o godzinie 14.00 i ustali warunki spotkania. Dostaniecie dla niego komplet dokumentów, dzięki którym wszyscy razem opuścicie Erytreę. W drodze powrotnej, już na terytorium Dżibuti, nastąpi przekazanie obiektu naszym ludziom.
Rezydent CIA sięgnął do ustawionej przy stole papierowej torby, wyjął z niej czarną Nokię.
- To aparat z kartą prepaid, numer przekazaliśmy już za pomocą łącznika ludziom Rawsagore. To on zadzwoni do was. Po przekazaniu obiektu naszej grupie zniszczycie kartę. Teraz kwestia wyposażenia. Na podwoziu samochodu, na wysokości przednich drzwi pasażera, będą zamocowane cztery pakiery asekuracyjne, zawartość standardowa. Proponuję zdjąć je dopiero po przekroczeniu granicy, na przejściu zdarzają się sporadycznie kontrole osobiste, ale pojazdów praktycznie się nie sprawdza.
Gospodarz miał na myśli cztery zestawy uzbrojenia, przymocowane za pomocą taśm przylepnych do podwozia samochodu. Skoro były standardowe, musiały zawierać broń krótką z amunicją. W ślad za telefonem na stole pojawiły się niewielkie foliowe woreczki z włożonymi do środka dokumentami, oznakowane za pomocą niewielkich etykietek.
- Alfa, Beta, Delta, Omega, Rawsagore - powiedział rezydent wykładając dokumenty po kolei na blat stołu - Dostaliśmy wasze zdjęcia paszportowe drogą elektroniczną, zanim jeszcze wystartowaliście z Diego Garcia. Papiery są nie do podważenia, wizy też. |
|
|
|
|
Wysłany: Pią 11:04, 21 Mar 2008 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
I wtedy jasne stało się, dlaczego spośród wszystkich agentów służb specjalnych w promieniu tysiąca kilometrów do misji wybrano właśnie czwórkę mężczyzn siedzących w willi na peryferiach stołecznego miasta. Tutaj nie chodziło o specjalizację, znajomość lokalnego języka czy zdolność wtapiania się w tłum.
Tu ważna była przede wszystkim narodowość.
Paszporty miały wbite tranzytowe wizy ważne siedem dni, zarówno dżibutyjskie jak i erytrejskie, lecz agenci nie zwrócili na nie w pierwszej chwili żadnej uwagi, wyraźnie zaskoczeni samymi paszportami.
Trzymali w rękach polskie dokumenty.
Gospodarz kiwnął głową wyczuwając zaskoczenie gości.
- Zakładam, że znacie chociaż podstawy polskiego języka - powiedział i wtedy agenci uświadomili sobie z zadowoleniem, że rezydent nie miał pojęcia, kim tak naprawdę są i skąd pochodzą - Polska Akcja Humanitarna działa zarówno w północnym Dżibuti jak i południowej Erytrei, głównie budując studnie głębinowe. Ich pracownicy regularnie przekraczają granicę w obu kierunkach, dlatego w paszportach znajdziecie też identyfikatory PAH-u. Dzięki temu powinniście poruszać się w strefie operacyjnej bez większych problemów, ich emblemat jest w regionie dość dobrze znany. |
|
Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Pią 11:54, 21 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|