Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Delta kiwnął głową bez słowa słysząc polecenie Alfy, złapał Etiopczyka pod ramię i niemal powlókł przemoczonego Murzyna za skały, co sił w nogach zmierzając ku odległemu o cztery kilometry miejscu przekazania obiektu.
Oddawszy wcześniej dowódcy swój zapasowy magazynek do Glocka.
- Dobra, na skały – polecił Alfa – Znajdźcie kryjówki z szerokim polem widzenia, żeby pokryć ogniem jak najszerszy odcinek rzeki. Będziemy strzelać, kiedy pierwsi dojdą do połowy rzeki.
Nikt nie zakwestionował od razu tego planu, ponieważ sprawiał wrażenie logicznego. Gdyby napastnicy zostali ostrzelani jeszcze na przeciwnym brzegu, podwojona odległość zmniejszyłaby znacznie efektywność broni krótkiej, a sami przeciwnicy mieli do dyspozycji mnóstwo odległych na wyciągniętą rękę kryjówek, które następnie mogli wykorzystać do przemieszczenia części grupy tak daleko w obie strony brzegu, by ich członkowie mogli się bezpiecznie przeprawić na drugą stronę.
A potem oskrzydlić agentów Wydziału w góra kilkanaście minut.
Plan Alfy mógł się wydawać niebezpieczny, bo zakładał dopuszczenie przeciwnika na bliższy dystans, ale rekompensata za ponoszone ryzyko była kusząco wysoka i nie chodziło tu jedynie o wyższą celność pistoletów na tak krótkim zasięgu. Ludzie idący po pierś przez wodę stanowili doskonałe cele ze względu na kiepską mobilność, a zadanie im widowiskowych strat w momencie przeprawy mogło wywołać wśród napastników panikę skutecznie zniechęcając ich do kolejnych prób pokonania rzeki.
Kiedy tylko trzej agenci przypadli do skał w górnych partiach południowej linii brzegowej, Alfa wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał połączenie z Amerykaninem.
- Realizujemy plan zgodnie z rozkazem – rzucił do aparatu przyciskając telefon głową do ramienia i sprawdzając jednocześnie broń – Obiekt z jednoosobową eskortą są w drodze do wyznaczonego punktu, dotrą tam za dwadzieścia do czterdziestu minut. Trzyosobowy zespół podejmuje akcję opóźniającą na linii rzeki w oczekiwaniu na wsparcie. Przyjmujemy, że dostaniemy pomoc do trzydziestu minut, do tego czasu jesteśmy skazani na siebie.
- Tak – rezydent ograniczył się do jednego słowa, ale nie zerwał połączenia. Po chwili ciężkiej ciszy Alfa usłyszał jeszcze jedno – Powodzenia.
Dowódca zespołu schował telefon z powrotem do kieszeni, a potem wyprostował się i rozejrzał wzdłuż rzeki. Subaru stało z wyłączonym silnikiem po przeciwnej stronie, ściągając na siebie tęskny wzrok Omegi. Alfa przyznał w duchu, że stosunkowo proste zadanie sypnęło się klasycznie. Gdyby nie uszkodzenia wozu, agenci mogliby pozbyć się w drodze do granicy broni i spokojnie ją przekroczyć, a tak przyszło im zaciekle walczyć o życie, i to w okolicznościach nie leżących wcale w interesie ich ojczystego rządu.
Nad rzeką panowała niesamowita cisza, wręcz mesmeryczna dla ludzi przywykłych do działania w hałaśliwym cywilizowanym otoczeniu. Skwarny dzień na afrykańskim odludziu miał w sobie pewien nieodparty urok, na który składał się leniwy szum wody, zgrzyt osuwających się sporadycznie kamyków, odległy ostryzyk jakiegoś padlinożernego ptaka. Alfa przeciągnął się udając, że nie czuje zdenerwowania, jego nerwy były jednak napięte niczym postronki. Spojrzał w prawo i lewo lustrując wzrokiem stanowiska Bety i Omegi. Wszyscy trzej mężczyźni mieli dobre pole ostrzału na szerokości pięćdziesięciu metrów i doskonałą widoczność.
- Są – powiedział Alfa, kiedy na grzbiecie wzniesienia odgradzającego północne pustkowia od koryta rzeki pojawił się pierwszy pojazd – Czekać na mój sygnał. |
|