Dobro |
Elokwentny gracz |
|
|
Dołączył: 13 Lis 2008 |
Posty: 609 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Ankh-Morpork Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Dziura w drzwiach się powiększyła, kiedy ręka wysunęła się jeszcze dalej, aż po ramie. Podwinięte rękawy ujawniały sino-fioletowe plamki pokrywające chaotycznie dwadzieścia procent skóry.
- Boże, przebacz – szepnął cicho polak, oddając dwa strzały to zainfekowanej ręki.
Pociski przeszły na wylot, wywołując okropny, mrożący krew w żyłach wrzask dziecka. Stefan odruchowo się cofnął, dotykając plecami szafę na ubrania, zajmującą dobre pół przedpokoju. Ręka na chwilę się schowała, sekundę później w dziurze pojawiła się głowa dziewczynki.
Ulrich nie marnował czasu. Drżącymi rękami otwierał komodę stojącą w kuchni w poszukiwaniu jakiejś szmatki. Po paru sekundach nerwowego otwierania i zamykania szuflad znalazł czysty, biały obrus. Szybko rozpruł go, zabierając kwadratowy kawałek postrzępionego materiału. Ostrożnie minął zwłoki Frau Brumber, i trzymając palcem wskazującym i kciukiem materiał zanurzył go do połowy w garnuszku z dziwną cieczą.
Rozejrzał się jeszcze po kuchni i zobaczył puszkę na cukier. Szybko wysypał zawartość, przedmuchał i ostrożnie wsadził tam materiał do badań, zamykając puszkę kwadratowym kawałkiem cieniutkiej blachy.
Z przedpokoju padły dwa strzały, po których nastąpiła cisza.
Cisza, która wręcz uderzała w uszy.
- Ulrich! Bierz to i spadamy stąd! - krzyknął polak, po czym ostrożnie cofając się w stronę wyjścia ciągle celował Coltem w stronę drzwi.
*
- Bloody bastards! - krzyknął sir James, wypalając z Browinga HP, standardowej broni brytyjskiej armii. Kula poleciała prosto w otwartą szczękę staruszki, która już była w locie. Siłą pędu wpadła na brytyjczyka, przygwożdżając go do drewnianej podłogi. Na szczęście krwawiąca głowa staruszki ominęła ciało Felswicka, nie dopuszczając do kontaktu z krwią. Na razie.
Sekundę później nad nimi przeskoczył starszy pan, który wyciągając ręce chciał dorwać rosjanina. Ten, przewidując co się stanie, odskoczył do tyłu, czując za plecami ścianę.
- Trzeba się stąd wynosić... - rzucił, przekładając prawą dłoń pod lewą pachą a lewą dłoń kładąc płasko na prawym łokciu. Saper już dawno nauczył się że rozkładanie szeroko rąk w czasie mierzenia w przeciwstanych kierunkach ułatwia tylko napastnikom odtrącenie na bok broni albo zwyczajne jej odebranie. Wystrzelił trzy pociski, trafiając dwoma w klatke piersiową napastnika a jednym parę centymetrów pod prawym okiem.
Krew trysnęła z ran, ochlapując nogawki rosjanina. Starszy pan osunął się na kolana, ręce trzymając opuszczone wzdłuż ciała. Nagle drzwi z kamienicy się otworzyły, gdy do środka wpadło kilku radzieckich sołdatów, krzycząc po rosyjsku, żeby podnieść ręce do góry i odwrócić się twarzą do ściany.
Sir James właśnie zrzucił z siebie truchło staruszki, starając się nie dotykać krwi zarażonej, gdy starszy mężczyzna podniósł się z klęczek i zaszarżował w stronę spiętego Volodii. Ten, nie zwracając uwagi na wbiegających już po schodach sowietów, oddał kolejne dwa strzały do dziadka. Napastnik dostał znowu w klatkę piersiową, powodując kolejne strumienie krwi. Zatoczył się jeszcze, poplątał się o własne nogi i uderzył bokiem w szybę, tłucząc ją na kilka dużych kawałków, które wyleciały na zewnątrz. Zaraz po tym osunął się na kolana i opadł głową na podłogę. Emerytowany major podniósł się i poczuł na brzuchu przystawioną lufę kałasznikowa. Zaraz potem spojrzał w obojętne oblicze kapitana rosyjskiej żandarmerii, który strasznie kalecząc powiedział po niemiecku:
Podnieść ręce. Zrzucić broń i się nie ruszać.
Do Volodii zaś podszedł szeregowiec i patrząc chwilę na niego rzucił pytająco:
- Volodia Griszkowicz Nastugov? To wy, towarzyszu?
Na parterze, w pierwszym piętrze coś wybuchło, rzucając wszystkich na ziemię – bardziej ze strachu niż z fali uderzenia - i ogłuszając na chwilę. Zaraz po tym kolejne krzyki i pojedyńczy wystrzał.
*
Chwilę później na półpiętrze sir James Felswick otrzepywał płaszcz z kurzu i brudu. Saper myślał już jak spławić młodego żandarma, który patrząc na niego z nieukrywanym podziwem zadawał kolejne pytania. Widocznie po mieście poszła plota, że jeden z żołnierzy biorących udział w „Mad Box” jest w Berlinie.
Kapitan żandarmerii odpalał papierosa, kiedy z dołu dało się słyszeć głos młodszego żołnierza.
- Wszystko oczyszczone, towarzyszu kapitanie. Czekamy na rozkaz.
Z góry budynku dobiegł dźwięk dwóch strzałów. Sowieci chwycili broń i powoli zaczęli się wspinać po schodach, trzymając broń gotową do strzału.
*
Informacja dla Makotto i Sambora: doszliście do porozumienia z żandarmami: dostali informacje, że jesteście z PAPu i przyjechali zabezpieczać teren, kiedy usłyszeli strzały i wbiegli do budynku. Z ich strony nie będzie żadnego oporu, który będzie wam przeszkadzać w wypełnianiu zadania. |
|