Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Chociaż dzień zapowiadał się pogodnie, na ulicach miasta wciąż jeszcze panował ziąb. Piątka objuczonych plecakami mężczyzn szła przez narastający z każdą chwilą tłum mieszkańców Fharinu, zawijając się szczelnie płaszczami i zacierając dłonie. Uliczni handlarze rozstawiali stragany i wykładali towary, mieszczki w narzuconych na suknie barwnych pledach krążyły pomiędzy nimi tocząc z kupcami żywe dysputy na temat cen i jakości produktów. Konie parskały, psy poszczekiwały, perlisty śmiech małych uliczników mieszał się z przekleństwami przechodniów obrzucanych przez dzieci wyłowionymi z rynsztoka śmieciami. Tu i ówdzie dostrzec można było znacznie od człowieka niższą sylwetkę krasnoluda, odzianego w bogato zdobione szaty cechu metalurgów lub doskonale utrzymaną zbroję zdradzającą profesję najemnego żołnierza.
Fharin budził się do życia, w ciasnej przestrzeni miejskich murów narastał łoskot manufaktur, syk parowych tłoków, dudnienie młotów, gwar i zgiełk ludzkich rozmów. Na rogach ulic pokrzykiwali małoletni sprzedawcy gazet, wymachujący świeżo wydrukowanymi egzemplarzami Fharińskiego Kuriera. Grupki słabo radzących sobie z czytaniem przechodniów zbierały się wokół lepiej wykształconych posiadaczy dziennika, prosząc o odczytanie bijących w oczy nagłówków na głos.
- Dam pracę ! - obwieszczał donośnym głosem mężczyzna w skórzanym fartuchu, stojący na opasanej żelaznymi obręczami beczce przed wejściem do swego warsztatu - Dam pracę ! Do pięciu tarcz na dzień ! Garbowanie skór, farbowanie tkanin, szycie ! Przyjmę od zaraz !
- W rzyć sobie wsadź taką ofertę, Gorman ! - zawołał któryś z przechodniów, przezornie oddalony od rzemieślnika na bezpieczny dystans - Skąpiec i dusigrosz !
Gniewna odpowiedź mężczyzny w fartuchu utonęła pośród śmiechu i gwizdów gawiedzi.
- Ostatnia partia ryb z Corvis nie spełniała żadnych wymaganych norm - tłumaczył swemu towarzyszowi postawny kupiec w eleganckim płaszczu, wsparty na rzeźbionej laseczce - Musimy zmienić warunki ich przewozu. Używanie lodu do mrożenia towaru nie ma w lecie najmniejszego sensu, sam przecież dobrze o tym wiesz.
- Nie chcesz chyba ograniczyć się do handlu suszonymi rybami, to niebezpiecznie ograniczy nam obroty - parsknął drugi kupiec, niższy i tęgi, o upierścienionych dłoniach - Liga Mercirańska zdominowała Gildię Handlową w Corvis, a przy ich zniżkach na transport towarów koleją...
Handlarze rybami urwali na chwilę, przesunęli spojrzeniami po sylwetkach mijających ich najemników, zniknęli gdzieś w tyle za plecami piątki mężczyzn.
Poskrzypująca furmanka przystanęła na pobliskim skrzyżowaniu, ustępując drogi kompanii żołnierzy zmierzającej od strony Północnej Bramy ku centrum miasta. Wojacy w uniformach piechoty okopowej szli szybkim krokiem nie rozglądając się na boki, zawieszone przy pasach ciężkie hełmy obijały im się o uda. Przez plecy mieli przewieszone wypchane po brzegi żołnierskie chlebaki i ukryte w skórzanych pokrowcach karabiny. Dźwięk ich kroków mieszał się ze metalicznym pobrzękiwaniem dźwiganych w rękach łopat i toporków.
- Siedemnasty pułk strzelców okopowych z Corvis - oświadczył z przekonaniem starszy wiekiem handlarz wełną, stojący przed swym kramem i spoglądający na naszywki mundurów - Pewnie rotacja garnizonu w Forcie Falk albo przygotowują ich do wymiany służby granicznej.
- I kobiety mają - dodała sąsiadka straganiarza, niska szczupła kobiecina sprzedająca wiklinowe koszyki - O, tam patrzajcie. Co te bidule robią w wojsku, Morrow jeden tylko wie. Toż to nie po bożemu tak razem z chłopami służyć. Śpią razem, kąpią się, to się w głowie nie mieści !
Faktycznie, w szeregach kompanii można było dostrzec kilka dziewczęcych twarzy. Żołnierki o krótko przyciętych włosach kryły swe kobiece kształty pod grubymi mundurami, ale wyróżniały się pośród męskich kopanów przez wzgląd na niższy od nich wzrost. Przechodnie odprowadzali je wzrokiem wymieniając ściszone komentarze, nikt jednak nie ważył się na docinki. Król Leto zezwolił kobietom zaciągać się do armii i wiele młodych dziewcząt ochoczo z tej możliwości korzystało, widząc w służbie pod królewskim sztandarem jedyną szansę na ucieczkę od ciężkiego życia chłopek, wstydliwej dla wielu profesji kurtyzan czy udręki pracy barmanek i pomywaczek. Początkowo gnębione przez mężczyzn, żołnierki szybko wypracowały sobie należny szacunek i respekt, zdobywały też coraz więcej oficerskich patentów. Teraz mało kto miał w sobie dość ikry, by posłać złośliwą uwagę pod adresem kobiety w mundurze królewskiej armii.
Idący skrajem chodnika Teofrey posłał zaciekawione spojrzenie w kierunku co ładniejszych piechurek, te jednak nie zwracały najmniejszej uwagi na obserwujący kompanię tłumek przechodniów. Morridańczyk wzruszył ramionami i zaczął pogryzać jabłko skradzione chwilę wcześniej z mijanego straganu. Kobiety kobietami, wokół można było bez trudu znaleźć spragnione męskiego towarzystwa i zastrzyku gotówki dziewczęta. Moggs mógł zrezygnować z bliższej znajomości z królewską żołnierką, nie odmówiłby natomiast okazji do pochwycenia w swe dłonie jednego z niesionych przez kobiety karabinów. Broń palna, zwłaszcza długa, przez wzgląd na ogromne ceny stanowiła dla większości ludzi odległy przedmiot pożądania i wielu tego właśnie żołnierzom regularnej armii zazdrościło - okazji do zabawy ołowiem i czarnym prochem.
Północna Brama wyrosła ponad głowami najmitów w jednej chwili - dostrzegli ją w momencie, kiedy ominęli róg wąskiej brukowanej uliczki wiodącej między warsztatami sukienniczymi i rymarskimi. Wzniesiony z użyciem masywnych kamiennych bloków miejski mur obiegał Fharin wkoło opasając miasto patrolowanymi przez królewskich żołnierzy blankami wystrzeliwującymi ponad dachy fharińskich kamienic. Brama o podniesionej podwójnej kratownicy była szeroko otwarta, potok konnych zaprzęgów i idących na piechotę ludzi wlewał się poprzez nią do środka miasta. W miesiącach letnich miejskich bram nie zamykano wcale, jedynie w nocy zmniejszano kontyngent celników zastępując ich wzmocnionymi oddziałami regularnych żołnierzy. Kupcy i rzemieślnicy, pielgrzymi, żebracy, chłopi wiozący płody rolne na targowiska, krowy, owce, niesione w klatkach kury - wszystko to płynęło w cieniu wielkiej bramy poddawane skrupulatnej kontroli i ewentualnej taksacji myta.
Spory plac dzielący mur miejski od najbliższych budynków mieszkalnych pełnił po części rolę jednego z licznych fharińskich targowisk, po części zaś stanowił punkt zbiorczy dla opuszczających miasto karawan. Kompania Przewoźnicza dzierżawiła własny kawałek gruntu tuż przy bramie, starannie ogrodzony i pilnowany przez grupę pachołków dbających o to, by nikt nieupoważniony nie robił sobie w tym miejscu postoju. Widząc jej emblematy powiewające na maszcie pośrodku placu, piątka mężczyzn nie miała żadnego kłopotu z odnalezieniem miejsca spotkania.
Trzech pachołków, dłubiących dotąd w nosie i debatujących z rozbawieniem nad pękniętym dyszlem wozu, spostrzegłszy nadchodzących gości przerwało swą rozmowę i zagrodziło im drogę. Najroślejszy z nich, drab w nabijanej metalowymi płytkami kamizelce i czerwonej chuście zawiązanej na głowie, uniósł nieco rękę.
- Witam szanownych panów - oświadczył grzecznym, wręcz aż zbyt grzecznym w stosunku do swej podejrzanej aparycji tonem - To teren Kompanii Przewoźniczej, obcym wstęp wzbroniony. Co panów tutaj sprowadza, jeśli spytać można ? |
|