RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> W górach Wyrmwallu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38, 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 20:26, 17 Gru 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Zechciejcie mu wybaczyć, kapitanie – wtrącił pojednawczym tonem Marcus Dernavan – Wiele w ostatnich dniach przeszedł i wiele w nim goryczy pozostało. Kilka dni spędzonych w takich okolicznościach jak nasze potrafi odcisnąć piętno nawet na najtwardszych mężach.

- W dodatku go bogrin w głowę ugryzł, mało ucha nie pożarł – dodał Deegan, lekko ironicznym tonem – Już sam ów wstrząs potrafiłby zdrowo w umyśle namieszać. Jak mu będziemy opatrunek na uchu zmieniać, całą głowę zabandażujemy dla pewności, że nikogo nieopatrznymi słowy znowu nie poirytuje.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:07, 17 Gru 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Theoffrey, mimo, iż uznawał się za człowieka, którego dom jest tam, gdzie akurat przebywa, poczuł lekki dyskomfort po usłyszeniu słów kapitana dotyczących Morridiańczyków. Mimo to chcąc wywrzeć na kapitanie nieco lepsze wrażenie niż Rutger, rzekł:
-Zapewniam mości kapitanie, że to w znacznej mierze przesądy. Theoffrey Moggs, do usług. - Theoffrey uśmiechnął się serdecznie w stronę kapitana i podał mu rękę.

Mam nadzieję, że kapitan (z tego co widzę, to dość obyty w ludziach) pozna mój akcent i powiąże moją wypowiedź ze swoją poprzednią. Powinno to nieco złagodzić sytuację (cóż, żołnierze jak na razie są nadal uzbrojeni).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:28, 17 Gru 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





- Panowie nie stójmy tu i nie gadajmy po próżnicy - Dragan wyraźnie chciał się już znaleźć w wiosce gdzie jego brat mógł otrzymać pomoc - porozmawiać możemy w drodze. Ranni nie powinni czekać...

Obrzucił Woodsa znaczącym spojrzeniem i pokręcił głową z dezaprobatą...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 17:52, 18 Gru 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Grupa wyczerpanych, pokrytych zaschłą krwią agentów Kompanii wlokła się górską ścieżką wspierana co rusz ramieniem któregoś z bardziej uczynnych żołnierzy. Kapitan Fenwick szedł na czele pochodu wraz z Deeganem, słuchając uważnie wywodu płowowłosego furmana, kiwając głową i zadając co chwila rzeczowe konkretne pytania.

- Małą bandę bogrinów widzieliśmy w drodze do osady, wczoraj wieczorem. Kurwie syny zwiały w krzaki, zanim moi ludzie zdążyli wypalić - powiedział kapitan przygryzając z wyraźnym niezadowoleniem usta - To mogły być te pokraki z kopalni.

- Raczej nie będą niebezpieczne, prędzej przyłączą się do innego krila niż zaczną napadać podróżnych na własną rękę - odparł Deegan.

- Ale poharatały was znacznie - oficer cmoknął znacząco, choć bez złośliwości.

Fenwick przesunął wzrokiem po najmitach, popatrzył dłużej na Woodsa.

- Hej, ty tam, złośliwy człowieku - machnął ręką w stronę idącego powoli Morridańczyka - Czy my się aby nie znamy? Dałbym głowę, że gdzieś widziałem twoją twarz... Służyłeś w wojsku?

- Swego czasu - burknął Rutger, po czym rozkasłał się okrutnie, bo drapało go niemiłosiernie w wyschniętym na wiór gardle. Kapitan machnął ponownie ręką i zmienił temat rozmowy.

- Zadziwia mnie fakt, że mordercą był Idrianin - powiedział - Samotni barbarzyńcy nie zapuszczają się na ten brzeg Czarnej Rzeki, przynajmniej ja o niczym takim nie słyszałem. Co mogło go do tego skłonić? Uważacie, że ten poganin nie działał na własną rękę?

- W kopalni nie było nikogo więcej, ręczę za to głową - odparł Deegan - Jeśli w okolicy kręci się jeszcze jakiś Idrianin, trudno będzie go odnaleźć. Mówiąc szczerze, wątpię w to, by było ich tutaj więcej.

- Ja też - skinął głową Fenwick – Skoroście mi dopowiedzieli tę historię o najeździe Idrian sprzed laty, wnioskuję, że ten człowiek powrócił po latach z zamiarem zemsty za śmierć swych ziomków. Zabił górników, sprowadził sobie tylko znanym sposobem chorobę na mieszkańców osady. Skoro faktycznie powodowała nim żądza zemsty, musimy założyć, że chciał również zabić ludzi z Exter.

- Dunn Bregan i Vahn Halstead - powiedział prawie szeptem Deegan. Oficer spojrzał w jego stronę pytająco.

- Naczelnik Exter i jego były zastępca w milicji przed siedmiu laty - wyjaśnił furman - Pięć miesięcy temu zginęli pod lawiną w drodze do Bainsmarketu. Plotki mówiły, że ktoś rozmyślnie tę lawinę wywołał, ale nigdy nie znaleziono ku temu dość dowodów.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Wto 17:53, 18 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 17:54, 18 Gru 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Powrót do osady wywołał kolejny wybuch płaczu i lamentów wśród owdowiałych nieoczekiwanie kobiet i osieroconych dzieci. Chociaż nadzieja na ocalenie przynajmniej części górników była mniej niż nikła, niektórzy mieszkańcy Przełęczy Duvika wciąż łudzili się, że ich bliscy jakimś cudem zdołali ukryć się cali i żywi w mroku kopalni. Wieści przyniesione przez żołnierzy i agentów Kompanii nadzieję tę ostatecznie rozwiały.

- Zostawię wam dwudziestu ludzi pod sierżantem Donovanem - tłumaczył zdjętej bezbrzeżnym smutkiem Mearze kapitan Fenwick - Tych kilku osesków i starców, którzy tu mieszkają nie powstrzyma grasantów ani bogrińskiej szajki. Zażądamy od Kompanii wysłania pracowników kontraktowych na kilka miesięcy, żebyście jakoś stanęli na nogi i nie przerywali prac w kopalni.

- Tutaj życie nie ma już celu - odparła kobieta wpatrując się niewidzącym wzrokiem w jakiś punkt ponad ramieniem oficera.

- Życie toczy się dalej, proszę pani - głos Fenwicka nieco złagodniał - Ból przechodzi z czasem, proszę mi wierzyć.

- A co pan może o tym wiedzieć, kapitanie? - żona naczelnika zamrugała z nagłym gniewem, spojrzała ostro na rozmówcę.

- Jestem zawodowym oficerem, moi ludzie to moja rodzina - odparł szorstko Fenwick - Kiedy któryś z nich umiera mi na rękach, czuję się jakbym tracił brata. Proszę przyjąć moje szczere kondolencje. Zostawię wam dwudziestu żołnierzy, to wszystko, co mogę zrobić.

- Dziękuję i za to - powiedziała Meara, głosem przejmująco smutnym i pozbawionym dźwięczącej w nim moment wcześniej złości - A co z nimi?

Kobieta wskazała dłonią siedzących na schodach jej domu agentów Kompanii.

- Zabieram ich ze sobą - oświadczył kapitan - Będą bezpieczni, odstawię ich aż do Fharinu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:28, 18 Gru 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





- Chwileczkę! - odezwał się Ordyjczyk. - Nim ruszymy w powrotną drogę trzeba nam dokończyć niektóre interesy. Mearo pamiętasz o naszej umowie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 19:44, 18 Gru 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Sk...- westchnął znacząco Moggs, kładąc akcent na środkową część wyrazu. Zachowanie Degraty wzbudzało w nim wstręt, mimo, iż sam nie był święty. Nie miałby jednak serca brać pieniędzy od pogrążonej w rozpaczy kobiety, która straciła kilka dni wcześniej swoją rodzinę. Fakt ten tym bardziej irytował go z tego względu, że Flachi ciągnął ze sobą niemal cały ekwipunek Idrianina, który sam w sobie zapewne wart jest majątek.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:44, 18 Gru 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- O a skoro już Falchi raczył poruszyć tę kwestię - napomknął Marcus - to chyba przy kolacji pora zebrać, wycenić i równo rozdzielić zdobycze z tej wyprawy. Nieprawdaż?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 2:08, 19 Gru 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





- Dobrze mówisz Marcusie. - odparł Ordyjczyk. Po chwili milczenia dodał, jakby usprawiedliwiając swoją rzadko okazywaną szczodrość. - Kto był kiedykolwiek na okręcie ten wie, że Brać dzieli się wszystkim i każdy otrzymuje swoją część. Sugeruję jednak poczekać z tym do rana aby przy dzieleniu majątku umysły nasze były świeże i bardziej do zgody skore.

Falchi zamyślił się chwilę po czym podszedł do Marcusa i odciągnął go od towarzyszy. Zaraz potem zaczął mu coś energicznie tłumaczyć.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 10:27, 19 Gru 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






- Jak dla mnie, możemy podzielić i rano - rzekł Woods - a teraz pozwolicie, że się oddalę. Nie chcę razić naszych dzielnych wojaków widokiem prostackiego Morridiańczyka.
- A tak na marginesie, to za co niby mam im być wdzięczny? - rzucił w kierunku towarzyszy - Za to, że odwaliliśmy za nich całą robotę, a oni jak zwykle przybyli na koniec?
Odwrócił się na pięcie, wzruszył ramionami i odszedł.

Idę sprawdzić, jak tam moje zielsko.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 13:57, 19 Gru 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Opatrzeni i umyci, zjedliście posiłek w dość posępnej atmosferze, bo i trudno, żeby ktoś tryskał radością po minionym dniu. Po kolacji zjawiła się na chwilę Meara, by podziękować wszystkim za pomoc i by z dość ostentacyjną miną wręczyć Degracie mieszek z dwudziestoma koronami w srebrze i miedzi. Wojskowy medyk, szeregowiec Klaggan, dość wprawnie oczyścił wszystkim rany, zszywając co trzeba i smarując maścią, gdzie trzeba – w cywilu był pomocnikiem weterynarza, toteż możecie mu okazać pełne zaufanie w tych kwestiach.

Wojskowi obozują w udostępnionej im chacie, stajni oraz kilku namiotach rozbitych na terenie osady – jest ich w sumie około pięćdziesięciu. Kapitan Fenwick obsadził częstokół i bramy wartownikami, więc nikt nie musi się martwić o żaden nocny napad.

Po wyjściu Meary (która zakomunikowała też zainteresowanym, że Arland żyje i ma się już lepiej) pozostaliście sami – czas więc zadać inrygujące chyba wszystkich pytanie: jak podzielić łupy? Skoro Woods wyszedł (i pewnie będzie nocował w stajni), może faktycznie poczekać z podziałem do rana? Tak czy inaczej, wszyscy idą spać czy ktoś gdzieś jeszcze chce poleźć?


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Śro 13:59, 19 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 14:23, 19 Gru 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-No i polazł. - Theoffrey westchnął na wspomnienie Woods'a, który najprawdopodobniej kolejną noc spędzi w wiejskiej szopie.
-Trzeba będzie zaczekać z podziałem do rana. Aczkolwiek już teraz możemy zobaczyć, co też wogóle mamy do podzielenia. Falchi? - Moggs czekał, aż Degrata rozłoży przed nimi zdobycze dzisiejszej wyprawy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 14:28, 19 Gru 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Urbik napisał:
Aczkolwiek już teraz możemy zobaczyć, co też wogóle mamy do podzielenia.


Łupy – koszulka kolcza, drewniany puklerz, lekka kusza (orientalny design) z kołczanem pełnym bełtów, myśliwski nóż o orientalnych zdobieniach na rękojeści (komplet z pochwą), nabijana metalowymi guzami maczuga, krzesiwo.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Śro 14:35, 19 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:34, 20 Gru 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zmęczeni armigerzy szybko poszli spać, z braku miejsca w zatłoczonej osadzie lokując się razem w jednej izbie (tylko Woods wylądował w stajni). Falchi Degrata uznał, że do chwili podziału łupów nie pozwoli nikomu w nich grzebać, toteż zawiniętą z powrotem w tobół zdobycz wcisnął pomiędzy ścianę i swe posłanie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:01, 20 Gru 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Marcus Dernavan zamrugał oczami, podniesiony z posłania przez czyjeś krzepkie ręce. W izbie było jeszcze ciemno, toteż magianik rozejrzał się wokół próbując rozpoznać pochylające się nad nim postacie. Ktoś przytrzymał go w miejscu i wykręcił ręce, ktoś inny bez ostrzeżenia zatrzasnął coś na nadgarstkach Thurianina. Czarownik zdławił pomruk bólu czując palące skórę metalowe obręcze. Wybudzony w ułamku chwili, uświadomił sobie natychmiast, że ktoś założył mu kajdanki z dwimerytu, stopu metalu o właściwościach insulatora magicznego. Skuty nimi magianik w przeciągu sekundy pozbawiony został możliwości korzystania ze swego nadnaturalnego talentu.

- Brać wszystkich, pozostałych na powrozy! – warknął czyjś głos i Dernavan z miejsca rozpoznał w nim sierżanta Donovana. Thurianin napiął mięśnie stawiając opór napastnikom i otworzył usta chcąc zaprotestować, ale tylko jęknął, natychmiast zdzielony kolbą karabinu w kark.

- Jak który gadać będzie, w łeb go! Przy próbie ucieczki zastrzelić! – polecił sierżant, tonem pełnym ledwie wstrzymywanej wściekłości – Na dwór z nimi!

Powleczony w stronę drzwi Dernavan zdążył jeszcze zauważyć jak żołnierze wiążą grubymi sznurami wykręcone do tyłu ręce pozostałych mężczyzn. Moggs i Deegan mieli na twarzach wypisany wyraz bezgranicznego zdumienia i niedowierzania, potraktowany równie brutalnie co inni Phineas krzyczał natomiast z bólu.

Na dworze panował zimny przedświt, blady brzask obramowywał strzelające ku przestworzom górskie szczyty. Wszędzie pełno było wojaków pod bronią, śledzących najemników złowrogim wzrokiem. Wyciągnięty ze stajni Rutger Woods kręcił na wszystkie strony głową, wyraźnie nie wierząc w to, co się wydarzyło. Chyba próbował protestować, bo jeden z wlokących go pod pachy żołnierzy uderzył więźnia łokciem w pierś, uciszył natychmiast. Dernavan spostrzegł zaskoczonych osadników, opuszczających swe chaty na dźwięk łomoczących w drzwi męskich pięści.

Wciąż niczego nie rozumiejący magianik spostrzegł, że wojskowi prowadzili armigerów i furmanów Kompanii w to samo miejsce, na tyłach jednej z mniejszych chat, gdzie palisada podchodziła pod same zabudowania. Stała tam grupka kilkunastu żołnierzy, otaczających ciasnym kręgiem jakiś leżący na ziemi kształt. Thurianin poczuł na jego widok rosnącą w gardle lodowatą kulę, dławiącą mu krtań.

Żołnierze rozstąpili się na boki, kiedy ich towarzysze rzucili więźniów na kolana przed kapitanem Fenwickiem. Młody oficer miał morderczy wyraz twarzy, mięśnie szczęki drgały mu w rytm nerwowego tiku. Nic nie mówiąc, kapitan schylił się nad okrytym płachtą szarego materiału
kształtem i odsunął plandekę.

Na ziemi leżał jeden z żołnierzy, ułożony na plecach. Ktoś mógłby pomyśleć w pierwszej chwili, że piechur spał, ale klęczący tuż przy nim Marcus z miejsca pojął, co takiego się stało.

Cienka czerwona szrama znaczyła miejsce, w którym gardło żołnierza przecięte zostało jakimś ostrzem.

- Sprawdziliśmy wszędzie, sir, jednego drania nie ma! Zabrał mu karabin i wszystkie ładownice, reszty ekwipunku nie tknął! – warknął sierżant Donovan i wtedy zdrętwiały z zimna i lęku Marcus zrozumiał raptownie, że razem ze swoimi towarzyszami znaleźli się w opałach poważniejszych nawet niż zejście do nawiedzonej kopalni.
Zobacz profil autora
W górach Wyrmwallu
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 37 z 41  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38, 39, 40, 41  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin