Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Kapitan Fenwick okazał się żołnierzem czujnym i ostrożnym, ale nie paranoicznie podejrzliwym. Już same słowa wioskowego malca wystarczyły, by oficer ruchem dłoni nakazał swym ludziom opuścić broń, prośba Dernavana była w zasadzie zbędna.
- Sierżancie, dajcie tu czym prędzej czterech chłopaków, niech odbiorą im tego biedaka! – kapitan wskazał ręką Arlanda i czterech żołnierzy zawiesiło w mgnieniu oka karabiny na ramionach, nawet nie czekając na rozkaz sierżanta. Ująwszy nieprzytomnego bliźniaka za nogi i ręce ułożyli go na ziemi, czekając aż pracujący w pośpiechu wojak z naszywką medyka przygotuje polowe nosze.
Marcus Dernavan podszedł z miejsca do sanitariusza, szczerze zainteresowany jego ekwipunkiem, albowiem pierwszy raz w życiu Thurianin miał sposobność zobaczyć jak działają w praktyce nowoczesne wojskowe nosze, o których już wcześniej co nieco słyszał. Medyk zrzucił na ziemię swój plecak, po czym wyjął z niego dwa metalowe pręty o długości niecałego metra oraz płachtę zrolowanego ciasno materiału. Rozwinięty materiał okazał się kluczowym elementem noszy, o zszytych grubą dratwą krawędziach naznaczonych w regularnych odstępach metalowymi klamrami. Medyk położył rzekome pręty pośrodku przeciwległych krawędzi materiału, wzdłuż linii prostej wyznaczonej po obu stronach klamrami.
Magianik kiwnął z uznaniem głową, kiedy po naciśnięciu niewielkich guzików z prętów wysunęły się teleskopowe rurki, sprytnie dotąd schowane wewnątrz. Wyskakując pod wpływem sprężynowego mechanizmu rurki przeszły na wylot przez wszystkie klamry płachty, wieńcząc w ciągu sekundy dzieło sanitariusza.
- Niesamowite – skomentował Marcus Dernavan – Ile to trwało? Sześć, siedem uderzeń serca? Nosze gotowe do użytku w tak krótkim czasie, a przy tym tak poręczne w transporcie. Ile tego da się wcisnąć do jednego plecaka, żołnierzu?
- Różnie – pokiwał głową medyk podnosząc się z klęczek i pozwalając, by jego koledzy złożyli Arlanda na płachcie – Na codzień noszę sześć, ale od biedy można i dwanaście zapakować, jak się wywali racje żywnościowe i część amunicji.
- Ten, kto je opatentował, do końca życia nie musi się troskać, co dzieciakom do gęby włożyć – dodał kapitan Fenwick – Podobno to jakiś wynalazca z Unii Żelaza i Stali z Merciru, ludzie powiadają. Na tyłku teraz siedzi i kasę trzepie, a armia tysiącami te nosze zamawia, bo stare w niczym się z nimi równać nie mogą. Dalej, ludzie, szybko z tym nieszczęśnikiem do osady, na miejscu się zobaczy, czy aby warto ten bełt mu wyciągać.
Czwórka żołnierzy natychmiast zaczęła schodzić w stronę parowu biegnącego ku przełęczy, ostrożnie stawiając kroki, by nadmiernymi wstrząsami nie pogorszyć stanu Arlanda. Dwóch innych wojskowych przejęło opiekę nad Phineasem, ujmując go z obu stron pod pachy i wiodąc równie ostrożnie za noszami.
- Ciężką mieliście przeprawę, zaraz to widać – oficer odwrócił się w stronę pozostałych armigerów – Coście za jedni, jeśli wolno mi spytać? |
|