RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> W górach Wyrmwallu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 28, 29, 30 ... 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 11:41, 24 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wezwani na posiłek wieczorną porą, wszyscy mężczyźni zeszli się ponownie do chaty naczelniczki. Obsłużeni przez smutne dziewczęta, zjedli kolację złożoną z pieczonej rzepy, chleba i koźliny, popijając jadło mlekiem i wodą. Dokończywszy posiłek pozwolili góralkom sprzątnąć stól, po czym rozsiedli się wygodniej chcąc chwilę porozmawiać przed spoczynkiem, przede wszystkim na temat dziwacznego wynalazku Marcusa Dernavana, który leżąc na pobliskiej szafce przez cały wieczór ściągał ku sobie ciekawskie spojrzenia pozostałych armigerów. Wtedy to właśnie spotkała ich pierwsza tego wieczoru niespodzianka.

Drzwi izby skrzypnęły cicho i do środka weszli dwaj wnukowie Aideen Bradigan. Tym razem nie mieli przy sobie ani łuków ani pałek, ale wyglądające groźnie myśliwskie noże wciąż wisiały im przy pasach. Arland wyglądał na całkowicie zdrowego, natomiast przedramię Dragana wciąż spowijał ściągnięty mocno bandaż, skrywający pod warstwą materiału ślady po ugryzieniu przez bogrina.

Mina Arlanda zdradzała, że młodzian chciał coś powiedzieć, więc najmici pokiwali mu jedynie na powitanie niemo, zachodząc w głowę, cóż takiego przywiodło do izby obu jasnowłosych łowców.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 14:10, 24 Lis 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Arland rozejrzał się po izbie. Jego wzrok spoczął na Marcusie.

- Jak Twoje zdrowie? Jeśli jeszcze potrzebujesz pomocy powiedz słowo. Doświadczyłeś niemożliwego, bądź z tego dumny.

Zwracając się do pozostałych rzekł.

-Jutro o świecie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:12, 24 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zaskoczeni słowami Arlanda armigerzy wymienili między sobą spojrzenia. Znając temperament i charakter górala każdy z mężczyzn prędzej by się spodziewał jakiejś reprymendy za nieodpowiednie zachowanie względem miejscowych kobiet albo mglistego proroctwa o niezrozumiałej treści. Podczas pierwszej wyprawy do kopalni obaj bliźniacy okazywali wobec thuriańskiego czarownika niechętną rezerwę przechodzącą chwilami w stonowaną wrogość, dlatego pozbawiony cienia uprzedzeń ton łowcy zdumiał nie tylko samego Dernavana.

- Mnie się tam zdało, że mamy iść na dół pojutrze, ale jak się uprzecie, to mnie tam za jedno – wzruszył ramionami Phineas – Tyle, że może lepiej nie z samego świtu, bo jutro pochówek Luana i jego ziomków, chciałem przy tym być, żeby druhowi ostatni raz cześć oddać. Wam zresztą też by się zdało przy pogrzebie ziomków być.

- Odczekajmy ten drugi dzień, skoro Marcus i Rutger tak na to nalegali – dodał Deegan – Chyba, że macie jakieś ważkie powody ku temu, by zerwać rozejm z tymi kurwimi synami i wejść tam dzień wcześniej?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:50, 24 Lis 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Dragan popatrzył prosto w oczy Deeganowi.

- Nie - powiedział cicho - nie mamy powodu do zrywania rozejmu.

Uśmiechnął się do własnych myśli i spojrzał na brata.

- Byłem wczoraj w okolicy kopalni - pokręcił głową i spojrzał na powrót w kierunku Deegana - ani śladu bogrinów. Albo się tak dobrze
maskują...albo nigdzie nie odeszły....

Zamyślona mina Dragana zdradzała szarpiące nim sprzeczne uczucia...

- Chyba powinniśmy poczekać Brat - wzruszył ramionami - tak jak się umawialiśmy...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:00, 24 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Próbowaliście je tropić? – zapytał Phineas odchylając się w krześle – Nie za mądry to pomysł, ale odważny. Te małe skurwiele potrafią się kryć niczym duchy, zwłaszcza w górach. Myśliwy, który za nimi chadza szybko może się przekonać, że właśnie został zdobyczą. Dobrze, żeście się na nich nie nadziali, bo się to mogło źle skończyć. Ten wypasiony herszt i jego ziomki to niebezpieczne bestyjki... nawet dla pary takich zwariowanych zabijaków jak wy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:02, 24 Lis 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Phineasie wracając do pogrzebu, mam nadzieję, że moja obecność na uroczystości nie będzie przeszkadzać. - głos Marcusa jak zwykle był spokojny - po uroczystości powrócę do warsztatu. Muszę sprawdzić jeszcze kilka teorii.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 23:44, 24 Lis 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Arland popatrzył po zdziwionych minach. Na jego twarzy pojawił się cień.

- Miałem na myśli spotkanie o świcie. Nie zamierzam iść do kopalni przed ceremonią pogrzebową. Odpoczynek o jeden dzień dłuższy też nam się przyda a i przygotuję się lepiej do zejścia w czeluście kopalni.

Przerwał na moment. Poprawił spadający na twarz biały kosmyk włosów.

- Dzisiaj zatrzymałem swoje słońce bo dlaczego nie. Dzień stał się bardziej rzeczywisty jakby zabrakło tchu, jakby oczy mogły obracać się w nieskończoność i do końca. Czy faktycznie musimy być blisko tych, których kochamy? Boli to całe umieranie. Dzieci? Dzieci biegają , stopy są pełne umierania. Więc patrzę na tych co pod powiekami i na tych co pod paznokciami znaleźli swój dom w moim ciele. Czasami czuję jak przyciskam ucho do swojego serca, oni drżą bezpośrednio i jakże muszę być dzielny żeby nie płakać. Nie musicie tu przychodzić? Musicie bo takie już mam myśli, że nie potrafię ich odpędzić.
Nie pamiętam jak? Doskonale, tylko wrócę jeszcze do dni mojej starości bo przecież kiedyś będzie prawda? Kiedyś będzie wszystko albo doczekamy do kołatania wzroku. Mam w sobie upartość zwierząt i .... i dygoty.

Otrząsnął się. Przetarł twarz dłonią. Pomiędzy oczami spływały trzy krople potu.

- Ekhm... – odchrząknął Phineas przerywając niezręczną ciszę, która nastała po słowach Arlanda. Wszyscy zachodzili w głowę, cóż takiego łowca chciał wyrazić, ale objęcie rozumem jego wypowiedzi przychodziło im z niemałym trudem – Nie wiedziałżem, żeś jest taki... wrażliwy. Jakeś rżnął te bogriny w kopalni, tobym gotów rzec, że ci całe to umieranie... a zwłaszcza zabijanie, z wielką przychodzi łatwością, a przy tym i z ochotą.

- Jutro o świcie – wtrącił Deegan nie chcąc widać, aby zawiła konwersacja z Arlandem jeszcze się pogłębiła po prowokacyjnej uwadze Phineasa – Jutro spotkamy się na cmentarzu, by pożegnać waszych druhów. A że późna już pora, raczcie nam wybaczyć, ale zmierzamy na spoczynek.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 10:50, 25 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przełęcz Duvika, 12 solesh 602 AR

Drugi dzień pobytu w osadzie minął armigerom znacznie szybciej niż pierwszy. Tuż po wschodzie słońca górale odprawili ceremonię pogrzebową, w której oprócz Phineasa i Deegana wzięli udział również Dernavan, Moggs, Woods i wnukowie Aideen. Nieobecny był jedynie Degrata, zdradzający bezsprzeczną odrazę do oddawania jakiejkolwiek czci zmarłym. Dziwny ów obyczaj, skrajnie w opinii Cygnarytów cudzoziemski, niektórych najemników poruszył i wzburzył, nikt jednak nie wyrzucił tej opinii Ordyjczykowi w twarz. Wszyscy znali opowieści o marynarskich pochówkach, gdzie zmarłych członków załogi wyrzucano za burtę, prosto w toń Merediusa i zapewne stąd brało się uprzedzenie Falchiego do tradycyjnej formy pogrzebu.

Cmentarz położony był za wioską, w cieniu wystrzeliwującej ku chmurom górskiej iglicy. Widać było, że miejscowi dbali o miejsce pochówku swych bliskich, bo proste groby utrzymane były w porządku, a na wielu leżały wieńce zwiędłych kwiatów z górskich hal.

Morrowiańską modlitwę zaintonowała Meara Aghamore, ale emocje szybko odebrały jej mowę i przewodnictwo nad nabożeństwem objął Phineas. Odmówiwszy kilka wersetów furmani opuścili do płytkich grobów drewniane trumny, po czym odeszli do wioski pozostawiając na cmentarzu nieutulone w smutku rodziny zmarłych.

Marcus Dernavan spędził większość dnia w kuźni, wykuwając z żelaza krótkie metalowe pręty, które po zaostrzeniu miały mu posłużyć za pociski do naręcznej sprężynowej kuszy. Teofrey Moggs pomagał Thurianinowi w miarę swych możliwości, interesując się wszystkim i zadając mnóstwo pytań, na które czarownik niestrudzenie odpowiadał, z pełnym pobłażliwości uśmiechem na twarzy. Widać już było, że ci dwaj przypadli sobie do gustu i praca w duecie bardzo im odpowiadała – zażyłość ta jednak nie była jeszcze dość głęboka, by Dernavan pozwolił swemu kompanowi wziąść do rąk niesamowity przedmiot posiadający zdolność łączenia metali, a zwany przez niego spawarką.

Rutger Woods przepadł na prawie cały dzień w górach, zaskakujące było jednak to, że nie poszedł tam sam – towarzyszyli mu obydwaj wnukowie zielarki, wyraźnie przez nią instruowani przed opuszczeniem osady. Na twarzach bliźniaków można było zauważyć z trudem skrywaną niechęć względem nieoczekiwanego towarzysza włóczęgi; najwyraźniej obaj nie byli przyzwyczajeni do tego, by ktoś jeszcze chadzał im tylko znanymi ścieżkami. Respekt i posłuszeństwo wobec babki wzięły jednak górę – zarzuciwszy na plecy wielki worek Morridańczyk pomaszerował w ślad za idącymi w góry łowcami, dotrzymując im wytrwale kroku, chociaż widać było, że bliźniacy od początku narzucili całej trójce tempo mające Woodsa najwidoczniej zmęczyć i zniechęcić do wyprawy.

Ponieważ trzej furmani Kompanii nie mieli już zbyt wielu zajęć, razem z Degratą rozsiedli się na ostrokole obserwując okolicę i grając jednocześnie o drobne stawki w kości.

Woods wrócił przed wieczorem, udając się wprost do swego prowizorycznego suszarnika i wysypując do niego pełen worek charakterystycznych czerownych liści.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:12, 25 Lis 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Ja Ci powiem, Marcus, zszedłem świat wzdłuż i wszerz, ale takich dziwactw to jeszcze nie widziałem. - Theoffrey westchnął i z ciekawością popatrzył na metalową kuszę i tak zwaną "spawarkę", cokolwiek miałoby to znaczyć.
-Świat idzie naprzód, coraz trudniej jest się w tym wszystkim połapać. Gdzie można się nauczyć takich...praktyk? - Dla Theoffrey'a cały czas poświęcony na produkcję kuszy i odpowiedniej doń amunicji był nie mniej tajemniczy i na swój sposób dziwny, niż napady niezrozumiałego bełkotu Arlanda.
Podczas swoich długich podróży, Moggs poznał wielu ciekawych ludzi - od każdego mógł dowiedzieć się i nauczyć czegoś nowego, z czym jeszcze nie miał nigdy do czynienia. Miał nadzieję, że Marcus uchyli rąbka tajemnicy, którą owiane były dziwaczne narzędzia i sprzęty nad którymi pracowali.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:29, 25 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przełęcz Duvika, 13 solesh 602 AR

Wszyscy wstali tego dnia jeszcze przed wschodem słońca, wyraźnie poruszeni i zdenerwowani, chociaż nikt nie chciał się do tego otwarcie przyznać. Wspomnienia szaleńczych walk stoczonych dwa dni wcześniej w mrocznych trzewiach gór powróciły ze zdwojoną siłą. Ludzkie krzyki, charkot bogrinów, szarpanina niemalże po omacku, potem eksplozje górniczych lamp, zadawane w amoku ciosy... wszystko to odcisnęło się piętnem na umysłach armigerów, bez względu na to jak bardzo starali się sprawiać wrażenie odpornych na tego rodzaju wrażenia. Widać to było szczególnie po Moggsie – młody Morridańczyk nie nawykł do tak brutalnych przygód, jego kędzierzawe włosy i chłopięca twarz bardziej pasowały do zatłoczonych fharińskich ulic niż dzikiej kniei; nikt jednak nie odmawiał mu odwagi i determinacji. Chociaż młodzian zwykł się przechwalać wędrówkami po całym Cygnarze, pozostali mężczyźni podejrzewali, że zabity przez niego dwa dni temu drapieżca był pierwszym bogrinem, jaki padł z ręki Teofreya - co tym bardziej dowodziło mężnego ducha Morridańczyka.

Również tym razem – pamiętni ostrzeżeń Phineasa – mężczyźni nie zjedli śniadania, nie chcąc ryzykować ciężkiej infekcji w przypadku obrażeń wewnętrznych. Pozbierawszy swój ekwipunek wszyscy wyszli na zewnątrz chaty, wciągając w płuca zimne górskie powietrze i ciesząc oczy pierwszymi promieniami słońca, wyzierającymi zza majestatycznych szczytów. Chociaż żaden z ludzi nie zadał tego pytania wprost, wszyscy zastanawiali się w duchu, czy aby nie oglądają ostatniego wschodu słońca w swoim życiu.

Rutger Woods oprócz kuszy zabrał również swoją myśliwską włócznię, zawieszając ją na plecach na zmyślnym skórzanym pasie. Marcus Dernavan założył na lewą rękę zbudowany dwa dni wcześniej sprężynowy miotacz bełtów, starannie naostrzone pociski wsunął do kieszeni swego płaszcza. Pozostali mężczyźni uważnie sprawdzili swoją broń, chociaż była to niepotrzebna troska, bo dzień wcześniej wszyscy starannie naostrzyli klingi mieczy i noży.

Arland i Dragan czekali przy tylnej bramie osady, opatuleni w grube płaszcze. Rozmawiali półgłosem z kilkoma chłopcami trzymającymi wartę na częstokole, urwali jednak tę konwersację dostrzegając nadchodzących najemników.

Wszyscy gotowi do drogi? Ktoś chce coś jeszcze zadeklarować?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 13:43, 25 Lis 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





(Jeśli w wiosce pozostały jakieś zapasy oliwy czy innych palnych substancji to chciałbym przygotować trochę koktajli Mołotowa, i oczywiście lampy, pochodnie itp)
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:55, 25 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Poranek był zimny, wiał silny wiatr, skostniałe członki niechętnie się poruszały. Nikt nie machał na pożegnanie rękami, nikt nie pokrzykiwał radośnie. Panowała cisza przerywana jedynie skrzypieniem zawiasów bramy, szczękiem metalu i chrobotem deptanych kamyków.

Pochód wiódł Falchi Degrata. Zawinięty w gruby płaszcz Ordyjczyk, dzierżący w ręce swój lekki toporek, zdawał się promieniować posępną zawziętością. Phineas i Deegan szli tuż za nim, równie szczelnie opatuleni ciepłymi płaszczami, z ich ust buchały obłoczki pary. Na nizinach Cygnaru pyszniło się lato, ale tutaj, w wyższych partiach Wyrmwallu, poranki i noce przez okrągły rok należały do nieprzyjemnie zimnych.

Na szlaku nikt nie ujrzał nawet śladu bytności bogrińskich drapieżców, przełęcz wyglądała na całkowicie opustoszałą, jedyne żywe istoty znajdujące się w jej obrębie były ptakami lub małymi górskimi gryzoniami w rodzaju świstaków. Otwór wejściowy kopalni ział chłodnym mrokiem, rdzewiejąca powoli maszyneria stała nadal tuż obok, wilgotna od kropel porannej rosy. Mężczyźni zapalili naprędce olejne lampy, dłoni starając się nie zdejmować nawet na moment z rękojeści mieczy i siekier. Powoli i ostrożnie, nasłuchując co kilka kroków, ruszyli w głąb mrocznego skalnego chodnika wiodącego do pierwszej groty. Nikt nie wiedział, czy bogriny faktycznie dotrzymały słowa, łowcy krilu mogli przecież przygotować zasadzkę i czekać teraz na powrót łatwowiernych ludzi śmiejąc się przy tym w kułak.

Uwaga, mamy cztery sprawne górnicze lampy. Kto je bierze (poza Deeganem)?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:03, 25 Lis 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Ja biorę lampę w wolną rękę. W prawej ręce trzymam toporek i w razie nagłego ataku zaczynam siec. Prowadzę grupę dość szybkim marszem. I tak jesteśmy oświetleni jak choinka na święta więc nie ma się co skradać a w szybko poruszający sie cel jest nieco trudniej trafić z łuku Wink

Phineas wziął trzecią - została jeszcze jedna.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:08, 25 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wejściu do górnej groty towarzyszyła nieprzenikniona cisza i równie głęboka ciemność. Na skalistym podłożu poniewierały się nieruchome, lekko już ulegające rozkładowi zwłoki zarąbanych dwa dni wcześniej bogrinów. Deegan zauważył, że część ciał została przeciągnięta w inne miejsca, brakowało też broni, którą drapieżcy zaatakowali grupę najmitów. Sala jadalna była pusta i mroczna, palenisko wygasło pozostawiając po sobie warstwę zimnego popiołu, wielki sagan okazał się opróżniony do ostatniej łyżki.

- Tak to wygląda jakby sucze syny zabrały wszystko, co im się mogło przydać - mruknął Phineas świecąc wokół uniesioną wysoko lampą - Ja bym się tylko chętnie dowiedział, gdzie to zawlokły? Precz w góry ze sobą czy na dół, do wyrobiska?

- Nie dowiesz się, póki tam nie zejdziesz - odrzekł cicho Deegan, gestem ręki nakazując ruszenie w stronę chodnika prowadzącego na niższy poziom kopalni.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:14, 25 Lis 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





- Idziemy. - Odezwał sie do towarzyszy Falchi wskazując toporkiem na niezbadany dotychczas tunel kopalni. - Teraz powoli i cicho...
Zobacz profil autora
W górach Wyrmwallu
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 29 z 41  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 28, 29, 30 ... 39, 40, 41  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin