RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> W górach Wyrmwallu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie 11:39, 11 Lis 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





- No poszczęściło się nam, nie ma co. - przerwał milczenie Degrata. - Jeśli ta walka miałaby trwać dłużej to byśmy tu wszyscy nie wrócili.

Czas było pogadać z towarzyszami na pewien temat, którego nie mógł wcześniej zacząć.

- Co myślicie o tych bliźniakach... Arlandzie i Draganie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 13:06, 11 Lis 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Słyszałem ja o takich...to odmieńcy, nie warto wchodzić im w paradę. Ale czasem mogą się przydać... - Theoffrey zamyślił się głęboko i spojrzał w swoje odbicie na świeżo wypolerowanym ostrzu noża. Mimo, że ogrzewał się w tej chwili w ciepłej sieni, myślami nadal był ciemnych i zimnych korytarzach kopalni, osaczony przez nie kończące się stada bogrinów. Nie był on człowiekiek skorym do bójek, a tym bardziej do prawdziwych potyczek na śmierć i życie. Nie potrafił dobrze walczyć i zazwyczaj starał się unikać walki - wyprawa do kopalni odcisnęła na nim głębokie piętno.
Bracia Arland i Dragan od początku wydawali się Moggsowi podejrzaną parą. Mimo, że to on był winien ich chłodnego zachowania względem niego (skrzynie), to zauważył, iż odnoszą się oni w taki sam sposób względem każdego z najemników. Starał się nie nawiązywać z nimi żadnego kontaktu, być wobec nich całkowicie neutralny.

Keth, mógłbyś powiedzieć coś więcej na temat naszych ran? W jakim są stanie, kto tak naprawdę ile ich ma i czy jest zdolny do dalszej walki/pracy/życia (patrząc na Dernavana, to niekoniecznie).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 13:07, 11 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Dawnom takich dziwaków nie widzał, daję głowę. Ten, co się tak leczyć umie, cosik musi mieć nie tak z łepetyną, zważcie jak on czasami gada. Nic z tego pomiarkować nie idzie. Drugiemu też dziwnie z oczu patrzy. Niby się do ciebie śmieje, a spojrzeniem to tak wierci jakby ci chciał wątrobę wydrzeć.

- Wątrobę raczej nie, już prędzej mózg... – wtrącił Deegan – Ja też nie znam ich za dobrze, wiem tylko, że od lat chowała ich babka. Włóczą się po lasach całymi dniami, razem z Aideen zioła warzą. Nic dziwnego, że im obycia między ludźmi brakuje, ale i tak trzeba na nich mieć oko. Nie wiem, co potrafi Dragan, ale Arland dwa razy się w kopalni samemu wyleczył, wszyscy to widzieli. Nie wiedziałem wcześniej, że któryś z nich takim talentem włada, bo i nie było okazji się zwiedzieć. Ciekawy jestem niezmiernie, skąd oni tę moc biorą, bo zważcie na jedno: ani razu tutaj nie widziałem, żeby się modlili do Morrowa lub Menotha, świętych symboli też nie noszą. Z tego, co tam po swojemu gadali, miarkuję, że cześć Dhunii oddają, ale pewien nie jestem.

- Dhunii? – zaskoczony Anselm aż uniósł się z krzesła; jego morrowiańska natura widać nie mogła pojąć, że człowiek mógłby pokładać wiarę w bogi innym niż patron Cygnaru – Aleć to poganie...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:20, 11 Lis 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Wyznawców Dhunii uznajecie za pogan? A w czym oni Wam szkodzą? - Moggs wiedział, że Dhunia jest bóstwem i patronem dzikich plemion trolli - tych mniej i bardziej cywilizowanych - jak i ludzkich szamanów, mieszkających zazwyczaj zdala od gwarnych ludzkich osad. Byćmoże kryła się za tym nimi jakaś mroczniejsza prawda...
-Ehh,jak miło jest być neutralnym w tych, hm, "sprawach"...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:06, 11 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Być neutralnym? – powtórzył Anselm przenosząc swe spojrzenie na Moggsa – Chcecie przez to powiedzieć, mości panie, że nie wierzycie w Morrowa? Ja tam do spraw Menitów się nie mieszam, bo wiara w Stworzyciela to ich wybór, ale dla ludzi to przecie tylko Morrow i Menoth, kto w jakieś pogańskie bożki wierzy, ten heretyk jest i świętokradca...

- Nie unoś się tak, Anselm, bo się zatchniesz – wtrącił się do rozmowy Deegan – Panie Moggs, jeśli gotowiście dobrą radę przyjąć, starajcie się w obecności obcych ludzi nie deklarować zbyt otwarcie swej... ekhm, neutralności religijnej. We wschodnich prowincjach ludzie podejrzliwi są co niemiara w tych sprawach i wierzcie mi, mają ku temu powody. Za Czarną Rzeką fanatyczni Menici z Protektoratu tylko patrzą, kogo by tu na stos wysłać, najlepiej całą wioskę, żeby się z pojedynczymi stosami nie męczyć. W górach nie tylko Dhunianie żyją, wyznawców Bestii też tutaj można spotkać, a oni z miłosierdzia wobec innowierców nie słyną. O Thamarytach już nawet nie wspominam, bo ich i my i Protektorat równie chętnie spaleniem karzemy. Jak komu zbyt szczerze wspomnicie, żeście neutralni religijnie, jeszcze was kto za heretyka weźmie i zadenuncjuje, a Kościół płaci czystym złotem za głowy Thamarytów.

W pomieszczeniu zapadła na chwilę ciężka cisza, przerwana ponownie przez Deegana.

- Religię pozostawmy na inny wieczór, bo mnie bardzo coś męczy i ciekawym waszego jest zdania. Daliście się złapać na bajeczkę tego bogrysa o potworze, co w dole kopalni siedzi? Widział go kto? A jeśli bogriny wymordowały wszystkich w kopalni, pożarły większość ciał, a teraz zmyśliły naprędce historię o rzekomej bestii polującej na górników? Na tych zwłokach są ślady po metalowych ostrzach i grotach strzał, tam na dole mieli przecież parę łuków. Rękę dam sobie uciąć, że przynajmniej tych trzech nieszczęśników na górze zabiły bogriny, jeśli nie wszystkich. Gdybyśmy nie byli tak okaleczeni, nie odpuściłbym walki do końca, ale zbyt wielkie ryzyko było, że do szczętu wyginiemy, tamci szybsi byli i lepiej bronią władali. Sam nie wiem, czemu nie zdecydowali się nas dobić, mieli ku temu spore szanse. Coś mi się widzi, że musieli mieć gdzieś młode schowane...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 20:18, 11 Lis 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





- A ja myślę, że oni prawdę gadali. - Odezwał się Degrata nie próbując kontynuować rozmowy o religii, która mało go obchodziła. - Tych na górze zabiły pewnie strzały ale równie dobrze mogły być to strzały tych co żeśmy ich wysiekli. A wódz sam gadał, że to wszystko chore i niewiele mają z nimi wspólnego teraz.

Falchi był już w miarę wypoczęty. Teraz chciałby tylko garniec zimnego piwa i może jeszcze fajeczkę popykać. Nic tak nie odpręża i nie ułatwia myślenia jak puszczanie fajkowego dymu.

- Tak czy inaczej przekonamy się czy gadali prawdę za dwa dni. Choć sądzę, że jak uda się nam wcześniej doprowadzić do ładu to powinniśmy tam wrócić jak najszybciej. Jeśli to rzeczywiście te bogriny i herszt nas oszukał to nie będą się nas spodziewać przez dwa dni. Warto na nich wcześniej uderzyć jeśli będzie taka możliwość.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:00, 11 Lis 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






Proponuję porządnie się wyspać i zająć ranami. Mamy dwa dni, żeby dojść do siebie. Kto wie, co nas czeka w kopalni - powiedział Woods
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 23:04, 11 Lis 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Dobry pomysł... - Theoffrey zamyślił się głęboko na chwilę, spoglądając mętnymi oczyma w posadzkę.
-...ale posiedzę jeszcze trochę przy kominku. Coś czuję, że i tak nie zmrużę oka przez najbliższe kilka godzin.

Mimo zmęczenia wrażeniami i odniesionymi ranami, Theoffrey nadal był oszołomiony wydarzeniami sprzed kilku godzin. Próbował zająć się czymś innym, lecz obrazy walki z hordą bogrinów nieustannie go gnębiły. Rana od czasu do czasu mocniej pobolewała, dokuczliwie przypominając mu o wspomnianych wydarzeniach. Theoffrey nie dałby rady zasnąć w tym momencie. Chciał posiedzieć jeszcze przez jakiś czas w spokoju.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:01, 12 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Jak dwa dni żeście ustalili, to lepiej dwa zaczekajcie, a nie leźcie tam już jutro – podjął temat bogrinów Anselm – Teraz przy kopalni niebezpiecznie, a nuż się na nich nadziejecie jak będą wyłazić.

- Tu zawsze było niebezpiecznie, to przecież Wyrmwall - powiedział w zamyśleniu Phineas - Czasami wpadniesz w wykrot i zginiesz w śnieżycy ze złamaną nogą, czasami kopniki ogryzą cię przez noc do kości, szpik wyssą nim słońce wstanie. Może trafisz do kotła dzikunów, jeśli cię szczęście opuści... Te góry zabijają na przeróżne sposoby, samiście to dzisiaj mieli sposobność widzieć.

Phineas podszedł do przeciwnej ściany, przeciągnął czubkami palców po ostrzu zakrzywionej szabli zawieszonej na tle egzotycznego kobierca. Furman rozważał coś w myślach, marszczył czoło. Po chwili odezwał się ponownie, spoglądając w oczy obserwującego go z beznamiętną miną Degraty.

- Siedem lat temu plemię Idrian przedostało się na zachodnią stronę Czarnej Rzeki. Kilkudziesięciu dorosłych wojowników, mieli też grupkę młodzików. Próba męskości połączona z łupieską wyprawą. Wyrżnęli dwie karawany kupieckie pod Corvis, potem zaczęli uciekać w stronę rzeki, ale odcięli ich królewscy z Fortu Falk. Żołnierze ścięli się z nimi raz i dwa, popędzili w drugą stronę. Oni tam na tych Pustkowiach nie mają gór, nie takich jak Wyrmwall. Byli tu niczym dzieci, bez pojęcia o tym jak chodzić po lesie, jak się ukrywać i szukać pożywienia. Z zaskoczenia spalili jedną z górniczych osad, potem wieści się rozniosły i ochotnicy z górskiej milicji dopadli ich dwie przełęcze od tej wioski. Luan Aghamore dowodził oddziałem z Przełęczy Duvika, Dunn Bregan grupą z Exter. Większość barbarzyńców zginęła w bitwie, tylko garstka pierzchła gdzieś w góry i nigdy więcej już ich nie widzieliśmy. Ci, co się żywcem w niewolę wziąć dali nie pożyli długo. Niewolnictwa w górach nie ma, a Idrianie okupu za swoich też nie płacą, kto by zresztą się na Pustkowia zapuszczał, by tym dzikusom okup proponować. Jak który jeniec ranny był, to go na miejscu dobito, nożem po gardle albo sztychem miecza w serce i po krzyku. Zdrowych popędzono nad Czarną Rzekę i powieszono na szubienicach, które na brzegu zbudowało wojsko. Chodziło o to, żeby ich ziomkowie widzieli z drugiego brzegu jaki los czeka tych, którzy ważą się pustoszyć ziemie Cygnaru.

Phineas umilkł na chwilę, skrzyżował ręce na piersiach.

- Niech cię nie dziwi mój dzisiejszy gniew, cudzoziemcu - podjął wypowiedź po chwili milczenia - Walczyłem wtedy ramię w ramię z Luanem Aghamore. Jużbym w Urcaenie teraz zasiadał, gdyby mnie Luan ostrzem nie zasłonił przed ciosem szabli, gdyby tamtego dzikusa nie zarąbał. To był przywódca tej bandy, istny rzeźnik. Mało mi głowy z karku nie zdjął, bom dostał pałką w ciemię i zamroczyło mnie na chwilę. Ta właśnie szabla wisi na ścianie, Luan zabrał ją sobie z pobojowiska na pamiętkę. Zresztą wszyscy zbierali wówczas każdy idriański łup, który miał jakąś wartość... Życie temu człowiekowi zawdzięczałem i dług musiałem spłacić. Nie uratowałem go, to przynajmniej żonie ciało zwróciłem, by je po bożemu pochowała... Morrow jeden wie jaki los każdemu z nas pisany. Patrzajcie sami. Siedem lat temu pogromca idriańskiej bandy, a teraz bóg go opuścił w potrzebie, wydał na pastwę bogrinów...

- Morrow życie daje i odbiera, nie nam jego wyroki osądzać - oświadczył przyciszonym głosem Anselm.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 13:37, 13 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





No i zapadła taka krępująca cisza Laughing Nie macie żadnych więcej pomysłów na rozmowę? Chcecie już iść spać? Ciekawe, że nikt się nie martwi o biednego Marcusa (a jeśli on już ducha wyzionął?). A może warto pomyśleć o tym, by skrzyknąć do pomocy byłych milicjantów z Exter, skoro Phineas najwyraźniej zna ich naczelnika?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 13:40, 13 Lis 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





no ja się nie odzywam bo mnie tam nie ma Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:25, 13 Lis 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






Po zadymie w kopalni mam w głębokim poważaniu konwersację i spełnianie się towarzyskie, o czym pisałem. Idę spać i niech nikt nie waży się mnie budzić ^^.
A co do Marcusa, to rozumiem że Babka się już nim zajęła. W końcu wrócił z Wyprawy Mającej Na Celu Rozwikłanie Zagadki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:58, 13 Lis 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





- Jeśli możesz nam polecić jakiś swoich towarzyszy wojennych to będziemy wdzięczni Phineasie. - Odezwał się Ordyjczyk. - Ale jak ten wykład z historii to gadanie po próżnicy racz siedzieć cicho bo zmęczeni jesteśmy po tej wycieczce i chętnie spać byśmy poszli.

Przykro mi żeś stracił przyjaciela. - rzekł po chwili milczenia głosem wcale nie wskazującym, że mu przykro. - Ale lepiej interesować sie żywymi niż trupami.

Dla Degraty przywożenie trupów do wioski było bezsensowne. Lepiej zostawić towarzyszy w pamięci a nie widzieć ich ciała pokiereszowane, okrwawione i niemal już gnijące. Taki widok nikogo nie pocieszy a jedynie nową żałość wpoi w serca. Trup to trup, a łyk gorzałki za dusze towarzysza wypić można i bez jego ciała.

- Któryś z was wie coś o Marcusie? - Zapytał. - Cholernie dobrze go poraniły te sucze syny... jak myślicie? Wyżyje?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 13:10, 14 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Nikogo ci nie mogę ze starej grupy druhów polecić, Ordyjczyku – odparł zgryźliwie Phineas, ignorując na tę chwilę temat związany z Marcusem - Dunn Bregan już nie żyje. Ubiegłej zimy, dobre pięć miesięcy temu, pojechał z urobkiem do Bainsmarketu. Na południowych stokach Puchacza zeszła lawina, pogrzebała żywcem całą karawanę. Parę dni później ich odkopano, ale było już za późno. W Exter naczelnikiem jest teraz Hogan Lowreigh, człek uczciwy, ale nadto ostrożny. Można spróbować go o pomoc prosić, ale może być trudno. Trza będzie przekonywać, krzyczeć, może i postraszyć nieco. Odżałować nie mogę, że w Exter nie ma już ani jednego ochotnika sprzed siedmiu lat, oni pewnie by pomogli druhom w potrzebie. Ostatni umarł razem z Breganem pod lawiną. Vahn Halstead, zastępca Dunna w bitwie z koczownikami, chłop na schwał i z żelazną głową. Szkoda wielka.

Rutger Woods odchylił się na drewnianym krześle, przesunął spojrzeniem po rozmówcach, chrząknął znacząco.

- Słyszałem o tym wypadku pod Puchaczem, bo wracałem wtedy na południe od strony Bainsmarketu i minąłem grupę tych, co znaleźli karawanę z Exter. I różne rzeczy ludzie potem gadali, a i to niechętnie... bo podobno wszyscy tamci pod śniegiem umarli, ale nie wszystkich trza było wykopywać. Dwóch jakoby znaleźli na wierzchu, już spod lawiny wyciągniętych. Chyba zresztą tylko dlatego natrafili na miejsce, gdzie śnieg pogrzebał wozy, bo przełęcz na południe od Puchacza jest rozległa i na ślepo to mogliby tam kopać aż do wiosny i nie trafić na ciała. Alem się nie dowiedział nigdy, kto to był i jak spod śniegu się wydostał, bo jakem pytał, to wszyscy tylko pluli w ognisko albo gestami złe odpędzali, nikt pary z gęby nie puścił.

- Nie wierz we wszystko, co ludzie na popasie lub w karczmie bajają - sarknął Phineas, ale w jego głosie pobrzmiewała nuta niezdecydowania - Ja żem też słyszał wiele na ten temat. A to, że Bregan z Halsteadem lawinę na własnych ziomków spuścili, by urobek zagarnąć i sprzedać po kryjomu, a Morrow ich ukarał śmiercią na miejscu. A to, że trasę podróży źle obrali, lekkomyślnie wleźli na niebezpieczną przełęcz, chociaż ich ostrzegano. O śnieżnych demonach, o bogrińskiej pułapce czy innych podobnych opowieściach nawet nie wspomnę. Ktoś nawet kiedyś twierdził, że tę lawinę wywołał jakiś kupiec z Bainsmarketu, któremu Bregan żonę uwiódł i zemścić się chciał za to. Dziś do prawdy pewnie już nie dojdziemy.

- Do Exter jeden dzień drogi przez góry - powiedział Deegan - Jeden dzień drogi dla człowieka, który ją zna, inny może się błąkać i dobry tydzień. Szlak w drugą stronę wiedzie, z dala od kopalni, z dala od tamtych bogrinów. Kobiety ani dziecka posłać nie możemy, jeśliby pomoc ściągnąć albo ostrzeżenie posłać, to musiałby to jeden z nas zrobić. Pytanie tylko, czy cokolwiek tam wskóramy, bo ja też wiele o Lowreighcie słyszałem i podobno jest to człowiek dość niechętny takim eskapadom. Strzeżonego Morrow strzeże, ale z drugiej strony... Co, jeśli w kopalni nikogo już nie będzie, jeśli ta opowieść o bestii pożerającej umarłych to wymysł bogrinów? Lowreigh może zażądać zapłaty za czas, który jego górnicy zmitrężą u nas, a prawo będzie stało za nim, bo jeśli oficjalnie zgłosi wyprawę ratunkową, a się okaże, że niebezpieczeństwa nie było, należy mu się zadośćuczynienie. A nie wydaje mi się, żeby Meara miała spory zapas gotówki,od wybuchu choroby nikt rud do Fharinu nie woził, skąd mają mieć pieniądze? Sam nie wiem, co robić... co wy o tym myślicie?

- Może odpuścimy Lowreigha i poślemy kogoś na Trakt Kupiecki? - zaproponował Phineas - Wybierzmy jednego konia, parę zaprzęgowych chodziło też kiedyś pod siodłem. Jeździec pod bronią, bez bagażu, z lekkim prowiantem. Jeśli dobrze zwierzę popędzi, pokona drogę w czasie od świtu do zmierzchu. Pamiętajcie, że w tamtą stronę droga z górki, łatwiejsza. Na Trakcie pełno wojskowych patroli się kręci, łatwiej będzie pomoc zyskać.

- Jakeśmy pierwszy raz w tej sprawie gadali, toście co innego rzekli - obruszył się Anselm - Trza było od razu po wojsko posłać, aleście się uparli, że to zbyt niebezpieczne wysyłać jednego, dwóch ludzi na Trakt, bo ich jeszcze co w puszczy zeżre. Prawda to czy fałsz?! A tera co, inna śpiewka?

Deegan uderzył pięścią w stół tak szybko, że niemal nikt nie spostrzegł ruchu jego ręki, wszyscy za to podskoczyli na swych miejscach.

- Nie zaczynaj następnej pyskówki! - wycedził przez zęby - Nikt nie jest nieomylny poza Morrowem. Błąd to był z mej strony i gotów jestem się do niego przyznać, jeśli humor ci to poprawi. Ale nie tylko my dwaj władniśmy teraz decyzję podjąć, każdemu wolno się tu wypowiedzieć.

W pokoju zapadła cisza ciężka niczym płyta krasnoludzkiego nagrobka. Kerrigan opatulił się szczelniej kocem, wlepił spojrzenie w trzaskające płomienie kominka. Moggs westchnął ciężko, zajrzał do pustego kubka po winie, zastukał nim o blat stołu.

- Ja tam przeciwny jestem temu pomysłowi - oświadczył poprawiając swój temblak - Do Exter zbyt daleko, my drogi nie znamy, to musiałby który z was tam pojechać, ty albo Phineas. Z Traktem też nie jest ciekawie, nie wiesz nigdy, czy zdołasz sierżanta przekonać do nadłożenia drogi w góry po to, by zarżnąć jakiegoś stwora, który poluje na osadników. Kto wie zresztą, czy on tego aby nie weźmie za kłamstwo. Słyszałem kiedyś w Corvis o mistrzu krawieckim, którego zaprzęg napadli w drodze zbóje. Uszedł z życiem z zasadzki, a uciekając natknął się na obozowisko piechoty okopowej rozbite kilka mil dalej. Oficer, który tam dowodził, bodajże młody porucznik świeżo po akademii, uznał biedaka za przynętę wysłaną przez bandytów i kazał go powiesić. Krawiec bronił się jak szalony, wyrwał któremuś z żołnierzy karabin, wypalił przez przypadek i to tak nieszczęśliwie, że sobie między oczy strzelił.

- Sam sobie w łeb palnął? - Anselm z wrażenia aż usta otworzył - Nie bajasz aby?

- Mówię tylko, com słyszał od człowieka, który to podobno na własne oczy widział - oświadczył z urażoną godnością Moggs - Krawiec trupem padł na miejscu, ale oficerowi jeszcze po śmierci zdołał zaszkodzić, bo dobry był w swym fachu i wielu miał klientów na dworze diuka w Fharinie, a ci nie mogli jego śmierci odżałować.

- A wiesz może jaka kara tego porucznika spotkała? - zainteresował się oparty ponownie o parapet Phineas.

- A tego to już nie wiem - odparł z rozbrajającą szczerością Morridańczyk zaglądając jednocześnie do dzbana, który okazał się równie pusty jak jego kubek.

- Pewnie go zesłali do któregoś z fortów na zachodnim wybrzeżu albo pod Caspię, na granicę z Protektoratem - uznał Deegan - Nawet jeśli się wybronił przed trybunałem wojskowym, a na pewno tak było, to nowego przydziału nie polubił, możecie mi wierzyć. Na wybrzeżu cały czas grasują piraci z Wysp Scharde, to już podobno jakaś plaga. Palą rybackie wioski, ludzi mordują na miejscu albo wywożą w kajdanach, królewska flota nie nadąża z topieniem ich okrętów. A piraci to nie wszystko... różne rzeczy człowiek miał okazję słyszeć, ale mało kto mówi wprost o tym, czemu rybacy na noc ryglują drzwi i bramy, a na zamkach wieszają święte symbole...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 9:54, 16 Lis 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






- Przestańcie już dziobami kłapać - rzekł Woods
- Czas wypocząć, a robicie harmider jak baby przy studni. Nie wie któryś, co z Marcusem? Babka go opatrzyła? - zapytał
Zobacz profil autora
W górach Wyrmwallu
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 27 z 41  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 39, 40, 41  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin