Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Nie sposób było rozstrzygnąć jednoznacznie, co tak właściwie uratowało bogrińskiego herszta: ogromny łut szczęścia czy też łaskawa opatrzność Bestii – pierwotnego boga Caenu czczonego z krwiożerczym oddaniem przez niemal wszystkie bogrińskie plemiona. Faktem jest, że Arland, Dragan i Rutger wystrzelili niemal równocześnie. Gdyby ich celem był normalny człowiek, musiałby bez dwóch słów zginąć i to śmiercią natychmiastową. Przywódca bandy, aczkolwiek większy od swych pobratymców, wciąż pozostawał mniejszym od przeciętnego człowieka, a kiepskie oświetlenie pieczary znacznie utrudniało strzelcom zadanie.
Bełt Morridańczyka trafiła go w prawy bark, kiedy stwór odwracał się w miejscu pokrzykując coś na kulącego się w strachu ziomka. Impet trafienia zaczął obracać bogrina w miejscu i strzała jednego z bliźniaków, miast ugodzić go między oczy, prześlizgnęła się wzdłuż kościanej narośli na czaszce drapieżcy żłobiąc w jego oleistej skórze krwistą szramę. Druga strzała chybiła celu na szerokość palca, furknęła w powietrzu tuż nad głową kucającego bogrina i wpadła w ognisko rozrzucając wkoło iskry.
Kręcący się wokół palenisk drapieżcy zaczęli odwracać głowy w stronę swego herszta, zdumieni niepomiernie jego donośnym wrzaskiem, w którym ból mieszał się pospołu z pełnym wściekłości zaskoczeniem. Bogrin skoczył sprężystym susem za jeden z pobliskich głazów, chowając się przed wzrokiem trójki strzelców. Ciśnięte przez ludzi lampy zaczęły opadać w tym samym momencie ku obozowisku stworów. Drapieżcy wciąż jeszcze nie rozumieli do końca, co takiego się stało, chociaż najprzezorniejsi z nich już zdążyli podnieść z ziemi kordy i oszczepy. Kiedy pierwsza lampa roztrzaskała się o kamienie i wypełniający ją olej zajął się ogniem, w pieczarze wybuchło iście piekielne pandemonium płomieni, wrzasków i przeraźliwych skowytów. Najemnicy strzegący grupki strzelców widzieli wśród półmroku miotające się dziko małe kształty, ogarnięte żarłocznymi językami ognia. Bogriny oszalały w ułamku chwili, całkowicie zaskoczone oślepiającymi wybuchami. Górniczy olej rozsadził przewrócone lampy i flaszki, rozlał się po skalnym podłożu bryzgając na wszystkie strony ciekłym ogniem. Szaleńcza i nieprzewidywalna gra świateł i cieni sprawiała, że ludzie dostrzegali jedynie ulotne kształty, skaczące na wszystkie strony, potrącające się wzajemnie, wrzeszczące coś chrapliwie na całe gardło.
Pieczara zmieniła się w rozświetlone żarłocznymi ognikami piekło - kilkunastu małych drapieżców tarzało się po skalnym podłożu próbując zdławić trawiące ich płomienie, kilku najwyraźniej konało, bo ruszali się już tylko niemrawo i skrzeczeli słabym głosem. Reszta stworów biegała bez składu i ładu we wszystkich kierunkach, zderzając się ze sobą, wrzeszcząc na całe gardło. Niektóre bogriny zdążyły wcześniej sięgnąć po broń - krótkie włócznie o żelaznych grotach i zębate kordy - ale płomienie strzelające z kałuż palącego się oleju rzucały na ściany pieczary dziesiątki ruchliwych cieni i drapieżcy nie wiedzieli za bardzo, z którego kierunku miał nadejść ewentualny atak.
Arland i Dragan strzelali raz za razem, z wprawą zdradzającą wieloletnie doświadczenie we władaniu łukami, kilka stworów padło przeszytych strzałami. Woods nie posyłał bełtów równie często, bo potrzeba mu było czasu na naciąganie korbą kuszy, ale i on zdołał uśmiercić dwóch całkowicie zdezorientowanych i wrzeszczących w ślepej panice bogrinów.
Wielki bogrin w prymitywnym pancerzu pierwszy dostrzegł intruzów, wystawiwszy uszaty łeb ponad skrywający go głaz i popatrując bursztynowymi ślepiami ku górnej półce. Zakrzyknął chrapliwie unosząc w górę włócznię, wyraźnie swym odkryciem zdumiony. Najwyraźniej sądził, że to jego wygnani do górnej groty pobratymcy przedsięwzięli skrytobójczy plan chcąc usunąć herszta raz na zawsze; tak więc widok skrywających się w półmroku ludzi bardzo go zaskoczył. |
|