Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
![](http://picsrv.fora.pl/Aeolus/images/spacer.gif) |
![](http://picsrv.fora.pl/Aeolus/images/spacer.gif) |
![](http://picsrv.fora.pl/Aeolus/images/post_corner.gif) |
|
Przełęcz Duvika, 10 solesh 602 AR, świt
Poranek okazał się lodowaty i wietrzny. Ostatnią wartę trzymali Anselm i jeden ze starszych chłopców, ponieważ jako osoby wyłączone z udziału w wyprawie do kopalni mogli spokojnie wyspać się w przeciągu dnia. Kiedy pierwsze promienie wschodzącego słońca dotknęły strzech chat, Teofrey Moggs wychynął z domu Meary Aghamore i skierował swe kroki ku studni. Morridańczyk ziewał i przecierał palcami oczy, wyraźnie niewyspany. Bez specjalnego entuzjazmu pomachał wartownikom na powitanie, potem wyciągnął na cembrowinę kubeł przeraźliwie zimnej wody i zaczął obmywać sobie twarz, posykując przy tym niczym rozzłoszczony kot.
- Nie wyglądasz na wyspanego - oświadczył Deegan, który dołączył do myjącego się najemnika rozpoczynając własne ablucje. Moggs nic nie odrzekł, płukał bowiem właśnie usta.
Falchi Degrata usiadł na schodkach wejściowych domu, ostrząc kolejno swoje noże i zerkając co chwila na jasnowłosą Delse, dojącą w pobliskiej zagródce kozy. Dziewczyna odwzajemniała te spojrzenia niechętnie, ale dość regularnie, przez co robota szła jej wolniej niż powinna. Ordyjczyk miał przy sobie wypchany jedzeniem i bandażami skórzany plecak, o nogę oparł sobie znalezioną w arsenale siekierę. Chociaż kute w Carre Dova noże były miłością życia mężczyzny, zdawał on sobie sprawę, że w kopalni może potrzebować nieco cięższej broni, stąd też jeszcze poprzedniego wieczora starannie naostrzył zarówno zarekwirowaną przez siebie masywną siekierę jak i prosty miecz Marcusa Dernavana.
Kwadrans później cała grupka, w tym i wnukowie zielarki, stała już pod tylną furtą osady, odprowadzana przez milczących wartowników oraz kilka kobiet, z Mearą Aghamore na czele. Paru najemników pomrukiwało co prawda o śniadaniu, bardziej chyba mówiąc to po to, by ukryć swoje zdenerwowanie niż zaspokoić autentyczny głód, Phineas uciął jednak te narzekania jednym ruchem ręki.
- Lepiej nam z pustym kołdunem tam iść - powiedział furman - Jak któremu co brzuch rozpruje albo przebije żołądek, na głodnego może to i przeżyje, a jak się napcha, to se krew zepsuje, szans nie będzie miał najmniejszych. Wierzcie mi na słowo albo wieczora nie doczekacie.
Deegan, człowiek o ewidentnie żołnierskiej przeszłości, mruknął z aprobatą, pokiwał głową.
- Nie muszę też chyba nikomu mówić, ale powiem raz jeszcze - ciągnął nieco niespójny wywód Phineas - Morrow jeden wie, co tam takigo siedzi w tych szybach, ale pewnikiem będzie nas chciało zabić, dlatego my musimy zabić to szybciej. Jak co wyskoczy, dźgać i rąbać, nie pytać, któż zacz. Nie rozłazić się, w kupie trzymać. Mało gadać, dobrze nasłuchiwać. Jak w walce kto ranny zostanie, nie drzeć pychola, tylko gryźć rękaw, będzie bezpiecznie, to wspomożemy, opatrzymy. I nie uciekać, bo jeśli który porzuci druhów w potrzebie, własnymi rękami go rozszarpię jak już będzie po wszystkim. A teraz otwieraj tę furtę, Anselm bo na nas już pora.
- Niech was Bóg strzeże - powiedziała cicho Meara Aghamore, a kilka niewiast powtórzyło jej słowa. Dragan i Arland nakreślili dłońmi jakiś znak, tak szybko, że nikt nie zdołał się temu dokładniej przyjrzeć.
- Proście Morrowa, by się nad nami zmiłował - dodał Deegan, po czym jako pierwszy przestąpił otwartą bramę, z ręką na rękojeści miecza.
Biorąc przykład z pracownika Kompanii po broń sięgnęli również pozostali członkowie grupy. Nikt nic nie mówił, po części z powodu zimna, po części z instynktownej potrzeby zachowania ciszy. Temperatura przy ziemi wciąż była bardzo niska i z ust mężczyzn buchały maleńkie obłoczki pary. Chociaż wszyscy starali się ostrożnie stawiać kroki, gdzieniegdzie ich przejściu towarzyszył chrzęst poruszanych podeszwami kamyków.
Jeśli ktoś ma jakieś "kwestie techniczne" do obgadania w kwestii ekspedycji, zapraszam do trybu "oliwkowego". Zakładam, że wszyscy mają zapas nasmołowanych łuczyw. Zapomniałem też umieścić w storylinii fragment z wypiciem przez armigerów naparu uwarzonego przez Mearę, tuż przed wyruszeniem za częstokół. |
|