Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
18 solesha 602 AR, przedświt, „Winne Grono”
Na dworze panował jeszcze mrok przedświtu, kiedy pierwsi opatuleni w płaszcze zbieracze poczęli gromadzić się na uliczce przed „Winnym Gronem”. Przygotowany na wyjazd gości gospodarz już nie spał, własnoręcznie szykując w kuchni ciepłe śniadanie dla piątki swych klientów. Ciepły jeszcze chleb, sucha kiełbasa i jajecznica zapewniły wspólnikom uczucie błogiej sytości i sprawiły, że wizja rychłego opuszczenia miasta wydała się wszystkim mniej uciążliwa niż w chwili podnoszenia się z posłań.
Wymieniwszy kilka słów z Rutgerem Woodsem Lynch zgodził się otworzyć lokal, chociaż pora była ku temu zdecydowanie zbyt wczesna. Ubrani w podróżne stroje mężczyźni weszli czym prędzej do zagrzanego wnętrza „Grona”, wymieniając pozdrowienia ze swoimi pryncypałami, układając na ławach wypchane po brzegi plecaki i siadając tu i ówdzie w małych grupkach. Mal Galber i Magnus Helstrom przyszli razem chwilę później. Przywitawszy się uprzejmie, aczkolwiek zdawkowo z wspólnikami zajęli miejsca pod jedną ze ścian sali jadalnej, obserwując uważnie schodzące się coraz liczniej towarzystwo i rozmawiając ze sobą półgłosem.
Wczesna pora sprawiła, że nikt z przybyłych nie kwapił się do rozmowy, toteż wnętrze „Grona” wypełniały jedynie dźwięki okazjonalnych poszeptywań i poskrzypywanie drewnianych mebli. Kiedy z zewnątrz dobiegł stukot końskich kopyt na bruku, Woods podniósł się z ławy i klasnął znacząco w dłonie.
- Panowie, czas na nas, wozy już przyjechały. Wszyscy powinni się byli do tej pory stawić, więc mniemam, iż jesteśmy w komplecie.
Lecz kompletu nie było, bo ku rozczarowaniu Teofreya Moggsa w „Gronie” nie stawili się trzej zbieracze zaciągnięci wieczór wcześniej w „Lotosie”: trójka midlundzkich braci-rębajłów, którzy najwyraźniej woleli przepić wydaną im w dobrej wierze zaliczkę i zniknąć gdzieś na mieście śmiejąc się przy tym w kułak.
- Nic to, trudno – wzruszył ramionami Woods – Tak czy owak czas nam w drogę.
Przez otwarte drzwi karczmy wpadł do środka podmuch zimnego porannego powietrza. Stojący w progu Deegan Kilbride uśmiechnął się na widok niedawnych towarzyszy podróży, kiwnął im na powitanie głową, zaprosił ruchem ręki do wyjścia.
Jeśli ktoś z Was chce wygłosić kilka słów pod adresem swoich pracowników (ale to fajnie brzmi), IHMO to najlepszy ku temu moment. |
|