Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Dragan dobył miecza, zawirował na stopach i runął na spotkanie drapieżcom, chcąc jak najszybciej skrócić dystans dzielący go od napastników i uniemożliwić im rzucanie w niego dzirytami. Pierwszy bogrin na drodze młodzieńca dostał ostrzem w bok szyi, odcięta głowa drapieżcy poleciała stromym łukiem w krzaki. Kilku pobratymców zabitego opadło Dragana niczym stado szarańczy, wrzeszcząc i wymachując bronią w nadziei na dosięgnięcie nią wysokiego antagonisty.
Rutger pociągnął za spust kuszy, kiedy tylko wyrósł przed nim dzierżący maczugę bogrin, bełt przebił beczkowaty tors napastnika na wylot zwalając go z nóg. Nie tracąc czasu na ponowne naciąganie broni Woods cisnął ciężką kuszą w drugiego drapieżcę, przewracając go w gęstą trawą pośród bolesnego skowytu i trzasku pękających kości. Ściągnąwszy z pleców myśliwską włócznię Morridańczyk runął pomiędzy atakujące go zajadle stwory, starając się przebić do pierwszego wozu karawany.
Skrzeczenie bogrinów, krzyki ludzi i kwik dźganych dzirytami koni tworzyły przerażającą feerię dźwięków. Większość Fharińczyków dosłownie skamieniała w pierwszych sekundach ataku i bogriny zdołały zabić kilku z mężczyzn, nim reszta ochłonęła z szoku i zaczęła się w końcu bronić.
Lub uciekać – Rutger dostrzegł kątem oka, jak jeden ze zbieraczy zeskakuje z wozu i zaczyna uciekać w stronę lasu. Trzy skoczne bogriny dopadły go po kilku metrach, przywarły do ciała wrzeszczącego przeraźliwie nieszczęśnika zbijając go z nóg.
Chwila nieuwagi omal nie kosztowała Woodsa życia. Myśliwy roztrącił drzewcem włóczni grupkę blokujących mu drogę bogrinów, zamłynkował nią roztrzaskując jedną z płaskich czaszek, lecz wtedy inny z drapieżców skoczył mu znienacka na plecy i zaczął sięgać pazurzastą łapą ku gardłu człowieka.
Potężny cios drewnianej pałki dosłownie zmiótł bogrina z grzbietu Rutgera. Zdyszany Arland przemknął tuż obok Morridańczyka, wykrzykując coś niezrozumiale w swym kapłańskim dialekcie.
Ponad kakofonię zażartej walki wybił się znienacka huk pistoletowych wystrzałów. Uwijający się jak w ukropie Woods, tańczący w unikach i tłukący w szaleńczym tempie trzonkiem włóczni, zaczął liczyć je mimowolnie, łudząc się nadzieją, że dźwięk prochowej broni odstraszy napastników.
Po pięciu wystrzałach pistolety umilkły, a furia bogrińskich drapieżców nie zmalała nawet trochę. Są wygłodzeni, uświadomił sobie z dreszczem lęku Rutger, i jest ich wielu, dużo więcej niż nas.
Na całej długości karawany ludzie walczyli na śmierć i życie z leśnymi stworami, bijąc się na broń białą, pięści i zęby. |
|