Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Dokonawszy podziału obowiązków świeżo upieczeni wspólnicy zeszli pośpiesznie do sali jadalnej, natrafiając na schodach na Hamila Lyncha śpieszącego z wieścią, iż dwaj właśnie przybyli do karczmy panowie życzą sobie rozmowy z Rutgerem Woodsem. Morridańczyk poprosił gospodarza o usadzenie gości przy osobnym stole i podanie tam śniadania dla trzech osób. Marcus, Teofrey i bliźniacy usiedli kilka stołów dalej, rozmawiając cicho między sobą w trakcie jedzenia i spoglądając od czasu do czasu na rozmówców Woodsa.
Znajomi kapitana Fenwicka okazali się mężczyznami przed trzydziestką o postawnych sylwetkach i pewnych siebie ruchach. Przy pasach nosili proste wojskowe miecze o długich ostrzach, uwagę Moggsa zwróciły jednak z miejsca przytroczone do tych samych pasów kabury, z których wystawały kolby pistoletów. Jeden z gości, Thurianin o okrągłej twarzy i spiętych w kucyk włosach, przedstawił się jako Mal Gilbar; drugi zaś – wysoki Midlunder w kapeluszu ze zrolowanym rondem i doskonałej jakości płaszczu – zwał się Magnus Helstrom. Rutger przywitał obu grzecznie, poprosił o zajęcie miejsc po drugiej stronie stołu, po czym przeczytał uważnie podany mu przez Gilbera list polecający, skreślony ręką Retho Fenwicka. Zapoznawszy się z jego treścią Morridańczyk pokiwał ze zrozumieniem głową i wdał się ze swymi gośćmi w ożywioną rozmową, bez wątpienia wprowadzając ich w szczegóły zlecenia. Obaj najemnicy chyba przystanęli na propozycję, bo uścisnąwszy dłoń Rutgera podziękowali uprzejmie, aczkolwiek odmownie za śniadanie i wyszli z „Winnego Grona”.
Woods poprosił obsługę o przestawienie swych naczyń na stół zajmowany przez wspólników, dosiadł się do nich z zadowoloną miną.
- Sprawiają wrażenie bardzo kompetentnych – oświadczył smarując masłem kromkę chleba – I nie są zbyt wymagający, jeśli o cenę usług chodzi. Przystanęli na dwa tygodnie pracy za trzydzieści pięć koron na głowę. Zapłacić musimy z góry, ale tutaj się akuratnie nie boję, że nas wystawią do wiatru. Mieli list polecający od Fenwicka, kapitan bardzo w nim nalega, żebyśmy ich wzięli. Coś mi się zdaje, że chce mieć pewność, iż interes wypali i nagrał nam dwóch znajomych, którzy mogą trochę zarobić, a przy tym mieć dla niego oko na wszystko. Będą na nas czekali jutro o świcie przed „Gronem”, więc załatwmy sprawę z Montfortem tak, że krótko przed świtem wozy przyjadą pod karczmę, wsiądziemy na nie wszyscy razem, zbieracze też, po czym podjedziemy szybko do magazynu z żywnością, załadujemy zamówiony prowiant i stamtąd już prosto na Północną Bramę. Nim słońce na dobre wzejdzie, będziemy już na szlaku.
Wspólnicy pochłonęli śniadanie niemalże w biegu, do końca opróżniając półmiski i dzbanki, potem wrócili do swych pokojów, aby się przebrać do wyjścia na miasto. Bracia Bradigan opuścili „Winne Grono” pierwsi, udając się do biura Montforta. Armigerzy zauważyli, że obaj bliźniacy zdążyli już wydać na mieście część swych oszczędności, bo zamiast noszonych jeszcze niedawno pałek do głuszenia zwierzyny teraz Dragan miał przy pasie pochwę z długim mieczem, Arland zaś ciężki metalowy buzdygan. Machnąwszy towarzyszom na pożegnanie rękami łowcy zniknęli za progiem karczmy, wyraźnie podekscytowani perspektywą kolejnego spaceru poprzez pełne zadziwiających dla nich widoków miasto. |
|