Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Piąty dzień ekspedycji zaczął się dla Dernavana kiepsko, a kolejno mijające godziny tylko ten jego kiepski humor pogarszały. Piękna pogoda sprzyjała pracy, toteż zbieracze uwijali się jak szaleni, sam Thurianin nie potrafił się jednak na niczym skoncentrować, dumając bez końca nad motywami tajemniczego intruza. Księga z zaklęciami i schematami magianicznych urządzeń była w normalnych okolicznościach łakomym kąskiem dla każdego złodzieja, więc ignorując ją intruz dowiódł niezbicie, że nie kierowały nim złodziejskie pobudki. Czego zatem mógł w plecaku Marcusa szukać, tego sam magianik kompletnie nie wiedział. Poszeptawszy z bliźniakami ustalił, że w nocy mieli udawać sen i poobserwować obóz na wypadek, gdyby sytuacja miała się powtórzyć, ale Dernavan szczerze powątpiewał w powrót złodzieja. Skoro intruz już raz przeszukał jego rzeczy, po co miałby to robić ponownie? Chyba, że nie miał gdzie schować za pierwszym razem księgi i sposobił się do kolejnego podejścia naszykowawszy sobie wprzódy odpowiednią kryjówkę...
Humor Dernavana psuły też narastające sarkania zbieraczy kierowne pod adresem prowiantu. Thurianin nie wątpił, że ograniczony kosztami Woods i tak dokonał słusznego zakupu, niemniej jednak zawartość paczek żywnościowych obrzydła już szczerze każdemu, a co gorsza – część z nich zamokła w czasie deszczu i zaczęła się psuć. Stając w obliczu nagłego zagrożenia głodem Marcus zaczął się poważnie zastanawiać, czy zgodnie z sugestią Fergusa nie pchnąć aby w puszczę leniuchujących większą część dnia bliźniaków: odmiana w postaci pieczonej dziczyzny i smażonych jaj z pewnością by wydatnie poprawiła samopoczucie członków ekspedycji.
Magianika martwiło jeszcze kilka innych kwestii: kaszel u kilku przemoczonych deszczem zbieraczy, który zaczął ich dręczyć jeszcze ostatniej nocy; ponure nastroje trójki furmanów, osowiałych po wyjeździe Deegana i ograniczających od czasów krwawej zasadzki na szlaku kontakty z wspólnikami. Martwił go skrycie trollak, sprawiający na pozór wrażenie przyjaznego i wszędobylskiego lekkoducha o nienasyconym apetycie i chęciach do pomocy, która w realizacji zazwyczaj kończyła się porażką. Najbardziej troskał się jednak o Woodsa i Moggsa, nie mając pojęcia jak Morridańczykom minęła podróż do Fharinu. Spoglądając na stojące wysoko słońce Thurianin doszedł do wniosku, że jadąc normalnym tempem zaprzęg powinien był właśnie docierać do bram miasta, a to oznaczało dla Woodsa bardzo gorączkową drugą połowę dnia. Marcus wiedział jak poważnie i z jakim przejęciem podszedł do całego tego przedsięwzięcia Rutger, toteż miał pewność, że myśliwy zrobi wszystko, by dopiąć wszystko na ostatni guzik... ale pół dnia mogło mu nie wystarczyć na znalezienie magazynu i przygotowanie prowizorycznej suszarni. Drugi wóz był niemal pewien i Dernavan przygotowywał się już psychicznie do jutrzejszej podróży – a to przysparzało mu dodatkowych trosk, bo na myśl o przekazaniu dowództwa nad ekspedycją w ręce bliźniaków robiło mu się trochę słabo. |
|