Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Obaj herbowi zesztywnieli, nie odwracali jednak wzroku ku chaszczom, pozornie wciąż zajęci kontemplacją pozostawionego na językach smaku wódki. Pan Tomasz udał, że poprawia swój uciskający w bokach pas, dłoń trzymając blisko głowni szabli, Gustaw Leszcz przeciągnął się w zamian z trzaskiem kości.
Pobliskie paprocie zaszeleściły cicho, co skubiący opodal trawę koń Leszcza powitał zaniepokojonym parsknięciem. Szlachcic spostrzegł kątem oka męską twarz w skórzanej mycce spoglądającą nań spomiędzy gęstwy, brodatą, o świdrujących oczach osadzonych pod gęstymi, zrośniętymi ponad nosem brwiami.
- A pamiętasz, drogi acanie, jak jeden huncwot mnie kiedyś zajść próbował zza waści pleców? – powiedział konwersacyjnym tonem Gustaw, uprzedzając w ten mało wyrafinowany sposób Tomasza, że intruz znajduje się za jego plecami – Czas by chyba, aby przypomnieć sobie, jakżem mu pierze darł z kupra.
- Może czas na to, a może nie – zza pleców Leszcza dobiegł inny męski głos, dźwięczny, twardy i zły. Dwaj popasający na skraju drogi herbowi poderwali się z nóg widząc, że zasadzka została zamknięta, szczęknęły ich wyciągane z jaszczurów szable. Z dochodzących aż pod przeciwną stronę szlaku paproci wychynęli liczni mężczyźni w strojach szlacheckich pachołków, zbrojni i odziani w skórznie, dotąd nad wyraz umiejętnie skradający się ku parze podróżnych. Przewodził im wysoki mąż o dumnych rysach, które musiały się podobać białogłowom, odziany w świetnie wykończony skórzany kaftan nabijany mosiężnymi guzami i kolcze rękawice, w ręku zaś miast powszechnej wśród szlachty szabli dzierżył prosty miecz.
- Jestem Anatol Strasz herbu Koźlacz – oznajmił mężczyzna, kiedy jego hajducy zachodzili obu żywieckich posłańców szerokim łukiem, odcinając im drogę ucieczki we wszystkich kierunkach prócz lasu – Coście za jedni i czego tu szukacie?
- Nie tak hardo, mości panie, nie tak hardo, albowiem nie z pospólstwem gadasz – uniósł się wzburzeniem Gustaw – Jestem Gustaw Leszcz herbu Trzy Ryby, w służbie miasta Żywiec. Zważ zatem na swój ton i zachowuj się obyczajnie, bym nie musiał z pamięci Kircholmu przywołać i szwedzki łomot waszmości spuścić!
- Och, wielce waszmość w gębie mocny – orzekł Anatol Strasz opuszczając ostrze miecza ku ziemi i dając pachołkom znak, by i oni poszli w ślady swego pryncypała – Skoroś waść tak bitny, zapraszam do naszej kompanii, zbójników tropimy po górach, będzie się okazja wprawą w szabli wykazać, i to nie na szwedzkim jakim ułomku, jeno krzepkim góralu.
- Och, mieliśmy już sposobność to i owo usłyszeć o tej waszej górskiej wojence – odezwał się pan Tomasz wsuwając szablę z powrotem do pochwy – Tomasz Milczek herbu Niemowa, do usług. I jak tam idzie polowanie na zbójników, pojmaliście kogo czy tylko siniaki i zadrapania po jeżynach zbieracie?
Anatol Strasz poczerwieniał po twarzy, ścisnął mocniej rękojeść miecza.
- Bacz waść na słowa, bom mało dzisiaj pobłażliwy – warknął szlachcic – W sobotę zbójnicy zabili mi brata, a to hańba i zbrodnia, której ród Straszów nigdy w niepamięć nie puści! Mówcie lepiej, czyście kogo na szlaku nie zoczyli podejrzanego. |
|