Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Tarses pochylił się nad zwłokami dziwacznego stwora, krzywiąc z niesmakiem twarz i przesuwając rękami po kłującym sierścią ciele. Pozostali zwiadowcy byli już tuż obok: Al-Salam klęczał obok Garadusa zamykając brythuńskiemu wojownikowi oczy, Kerth kucał kilka metrów dalej spoglądając czujnie w stronę pogrążonego ponownie w ciszy miasteczka.
Jeśli nawet śmierć towarzysza broni poruszyła pozostałych mężczyzn, żaden z nich nie okazał tego w szczególny sposób, jedynie Tamadur nakreślił dłonią dziwny znak kojarzący się reszcie z jakimś rytuałem religijnym.
- Co to jest, na Mitrę? - syknął Tarses cofając się od trupa stwora i podnosząc w górę ubrudzone jego posoką dłonie - Widzieliście kiedyś cokolwiek takiego?
- Tak - padła nagle zaskakująca odpowiedź Belatha. Wszyscy spojrzeli w jego stronę, nawet oczekujący na wyjaśnienia milczącej dziewczyny Tamadur.
- To znaczy, chyba... - dodał po krótkiej chwili Hyrkanin, nie odrywając wzroku od zwłok kosmatej istoty - Gdybym to zobaczył nad brzegiem Morza Vilayet, powiedziałbym, że to szara małpa z południowych lasów, nieubłagany ludożerca. Na Tarima, wygląda prawie tak samo, tylko dlaczego nosi zbroję? Szare małpy to zwierzęta, dzikie i szalenie niebezpieczne drapieżniki, ale tylko zwierzęta. Żeby korzystać z broni i pancerza, trzeba wpierw posiąść umysł...
- Zabiła Garadusa jednym ciosem - warknął zdenerwowany Tarses - To był dobry nóż, ostry, inaczej nie przeszedłby tak łatwo przez jego zbroję!
- Nawet jeśli ta małpa sama stworzyła broń i pancerz, co tutaj robiła? - w głosie Belatha pojawiła się nie do końca kontrolowana histeria - Przecież do wybrzeża są mile bezdroży! Te istoty nigdy nie zapuszczają się na pustynię, bardzo niechętnie opuszczają lasy!
- Jest taka historia, w którą w Zamorze nikt nie wierzy, a którą jednak wciąż się powtarza po kątach - powiedział cicho Kerth, który cofnął się w stronę skupionych wokół dwóch ciał najemników - Podobno te małpy z południa Hyrkanii nie są jedynymi takimi stworami w znanym świecie! Słyszałem, że ktoś widział je kiedyś także w górach na południu Zamory, ale nigdy żadnej nie ubito ani nie schwytano, więc każdy kładzie te historie między bajki.
- Czy to prawda czy nie, do Zamory stąd też daleko - wycedził przez zęby Tarses - Tylko ta dziewka może nam cokolwiek wyjaśnić, dawajcie ją tutaj.
Dziewczyna okazała się oszałamiającą istotą o idealnej sylwetce, której nic z braku ubrania nie maskowało. Przysiadła na piasku zwijając się w kłębek i przysłaniając jedną ręką piersi, drugą zaś podbrzusze. Mimo słabego blasku księżyca wszyscy widzieli dokładnie wymalowaną na jej pięknej twarzy udrękę, zmieszaną z uczuciem wstydu, co akurat nikogo nie zdziwiło: było nie było, nie do końca beznamiętnymi spojrzeniami mierzyło ją właśnie pięciu całkowicie obcych mężczyzn, których intencji nie mogła znać.
- Czy w miasteczku jest ktoś jeszcze? - powtórzył pytanie Tamadur - Rozumiesz, co do ciebie mówię?
- Rozumiem! - dziewczyna syknęła niczym rozdrażniony kot, ale jej głos zaraz się załamał, nabrał płaczliwego tonu - Moi ludzie... moi ziomkowie... na Isztar, okażcie łaskę, ratujcie ich z rąk tych diabelskich bestii!
Najemnicy wymienili znaczące spojrzenia rozpoznając od razu śpiewny akcent dziewczyny.
Była Zuagirką. |
|