Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
|
|
|
|
Kiedy zwiadowcy odrzucili broń, nomadzi w czerwonych płaszczach pozbierali ją szybko, a potem skrępowali ręce swych więźniów za plecami kawałkami mocnej liny i nakazali im usiąść pod ścianą jednego z budynków. Kryjąc się w cieniu niszczejącego muru mężczyźni obserwowali niemo przemierzających ulice koczowników, przetrząsających po kolei każdy dom, wyrzucających z grymasami odrazy jakieś podarte cuchnące szmaty i złom, będące bez wątpienia pozostałością po legowiskach małpoludów.
Bahim Baal zniknął gdzieś w bocznej uliczce, wiodąc pod ramię płaczącą Nameelę. Na twarzy zuagirskiego wodza malowała się wściekłość i wstręt, ale źródło tego gniewu nie leżało chyba w osobach więźniów, bo odchodząc nie spojrzał ani razu w ich stronę.
Dziesiątka pilnujących jeńców koczowników oparła się o przeciwną ścianę albo przysiadła na piasku, rozmawiając między sobą przyciszonymi głosami. Tamadur prawie nic nie rozumiał z ich dialektu, ale widział wyraźnie niepokój rysujący się na twarzach nomadów, kiedy ci spoglądali na wszechobecne podobizny Hanumana. Wielu kreśliło na piersiach znak, który wojownik rozpoznał z miejsca jako prośbę o protekcję Isztar. Jeden ze strażników, rosły drab o przesłoniętej chustą twarzy, poczuł się widać zirytowany badawczym wzrokiem Tamadura, bo kopnął go w nogę na znak ostrzeżenia.
W pewnej chwili ponad zwykły gwar ludzkich głosów i parskania koni wzniosły się głośniejsze okrzyki i zaintrygowani nimi zwiadowcy dostrzegli grupę przybocznych w charakterystycznych już czerwonych płaszczach, biegnących poprzeczną ulicą w kierunku, z którego dobiegał hałas. Krzyki umilkły chwilę później i łudzący się nadzieją nadciągającej odsieczy Al-Salam poczuł rozczarowanie, bo pilnujący więźniów Zuagirowie nawet nie drgnęli, dalej tkwiąc na swoich miejscach.
Bahim Baal zjawił się w uliczce prawie godzinę później, bez Nameeli, za to w paskudnym nastroju. Swą rękawicą pokazał na Tarsesa i Kertha.
- Na nogi z nimi! – rzucił w stronę podrywających się z ziemi strażników – Chodźcie ze mną, a jak się który będzie opierał, nie żałujcie razów!
Al-Salam spojrzał na łapanych pod ramiona więźniów z mściwym grymasem na twarzy, przekonany, że obaj barbarzyńcy wybrani zostali jako pierwsi na śmierć. Lecz złowieszczy humor szybko mu przeszedł, bo ledwie część strażników oddaliła się wraz z parą cudzoziemskich jeńców, opodal budynku pojawił się młodzian, którego starszy dziesiętnik omal nie ściął swym sejmitarem.
Młody Zuagir wciąż miał smugi zakrzepłej krwi na twarzy, ale prócz nich nosił coś jeszcze: paskudnie wyglądający nóż, który ściskał w dłoni zerkając jednocześnie z sadystycznym uśmiechem na turańskiego podoficera. |
|