Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Konni zaczęli zjeżdżać w dół stromego stoku, zwierzęta prychały głośno czując dziwną woń dobiegającą od majaczącego w bladym świetle przedświtu miasteczka. Był to ostry zapach mokrej sierści, odchodów i kwaśnej śliny, wymieszany w proporcjach wystarczających, by mężczyźni krzywili z odrazą twarze.
Al-Salam wstał w strzemionach, rozejrzał się uważnie. Na zboczach niecki nie dostrzegł żadnego poruszenia, ale dałby głowę, że jakiś cień drgnął na chwilę w głębi najbliższej ulicy, przy wejściu do zrujnowanego domu o zawalonym dachu. Osadę tworzyło czternaście, piętnaście budyneczków z kamienia, wzniesionych na planie trzech głównych, biegnących do siebie równolegle ulic i przecinających je uliczek tworzących przysypaną zwałami piasku szachownicę.
Starszy dziesiętnik potrząsnął głową nie ufając przenikliwej ciszy panującej wśród tych ruin. Dziewczyna nic by nie zyskała kłamiąc o obecności strażników, więc Al-Salam gotów był uwierzyć, że mimo pozornej pustki pomiędzy zniszczonymi domami wciąż czaiła się śmierć.
- Gdzie są twoi ziomkowie, dziewczyno? - zapytał brankę.
- W tej dużej budowli - Nameela wskazała ręką podłużny parterowy dom wznoszący się na skraju osady - Stłoczeni w środku, wejścia są zatarasowane wielkimi kamieniami. Te bestie mają w sobie dość krzepy, by je odsunąć, my jesteśmy na to zbyt osłabieni, głodzą nas, podsuwają jakieś ochłapy...
- Ale ty jakoś uciekłaś, prawda? - turański podoficer przekręcił głowę w bok, spojrzał na dziewczynę podejrzliwie. Tym razem Nameela nie odwróciła wzroku, zadarła buńczucznie podbródek.
- Okazałam się dość szczupła, żeby się przecisnąć przez szczelinę między głazami, a przy tym dość silna, by spróbować ucieczki przez pustynię - wyjaśniła - Karmili mnie lepiej niż pozostałych, bo... bo karmili...
- Ilu ich tam w środku jest? - zapytał Al-Salam - I nie rób sobie zbyt wielkich nadziei na ich ocalenie, dziewko. Jesteście buntownikami, wrogami króla Turanu. Gotów jestem wytępić te bestie, bo nienawidzę ludożerców i słabość mam do dzieci, ale to nie uczyni z nas żadną miarą przyjaciół. Jeśli taka będzie wola mego wodza, przed wieczorem powieszę was wszystkich na tym studziennym żurawiu, rozumiesz?
Nameela milczała przez dłuższą chwilę, gapiąc się w przeciwną stronę.
- Dwa tuziny kobiet i mężczyzn - odparła głucho - Oraz garstka dzieci... niewiele ich już pozostało...
Budynek wskazany przez dziewczynę znajduje się na skraju osady, to mało zniszczona budowla o oknach i progach zatarasowanych wielkimi blokami kamienia. Jak zamierzacie to rozegrać? Wpierw uwolnić jeńców (o ile tam jacyś jeńcy są, to wciąż tylko słowa buntowniczki) czy najpierw objechać miasteczko, by znaleźć dwa małpoludy - ulice są dość szerokie, by mogło nimi jechać bok w bok czterech jeźdźców. |
|